Dyrekcja szpitala wczoraj poinformowała, że oddział ginekologiczno-położniczy nie będzie pracował przez miesiąc. Nie ma bowiem tak kto pracować. Lekarze odeszli do Nowego Targu twierdząc, że nie po tym jak jedna z ich koleżanek zaszła w ciążę i nie będzie w stanie brać dyżurów, nie są w stanie obstawić miesięcznego grafiku pracy oddziału. Nieoficjalnie jednak chodziło o zarobki.
Po decyzji o zawieszeniu pracy oddziału wszystkie pacjentki zostały wypisane lub przewiezione do innego szpitala. Pozostały jedynie położne. - My tak na prawdę nie wiemy co się dzieje. jest potworne zamieszanie. Są jakieś rozmowy, przekazują nam informacje związki zawodowe. Dyrekcja nadal jednak z nami oficjalnie nie rozmawiała - mówi Marta Stasiowska, p.o. pielęgniarski oddziałowej oddziału neonatologicznego. - My jesteśmy gotowe do pracy i będziemy przychodzić do pracy zgodnie z ułożonym wcześniej grafikiem.
W ostatni czwartek wicedyrektor Małgorzata Czaplińska zapowiedziała, że gdy lekarze odejdą i trzeba będzie zawiesić działalność oddziału, wówczas położne zostaną pójdą na bezpłatny urlop.
- My nic o tym nie wiemy. Poza tym nie ma na świecie takiej sytuacji, by jakakolwiek dyrekcja mogła zmusić pracownika do bezpłatnego urlopu. Czegoś takiego nie ma. O tym, że mamy iść urlop bezpłatny dowiedziałyśmy się z mediów. Z nami dyrekcja w ogóle o tym nie rozmawiała - mówi Marta Stasiowska.
O problemach oddziału poinformowany został zarząd powiatu tatrzańskiego - organ założycielski szpitala, a także Narodowy Fundusz Zdrowia. O godz. 13 ma się w szpitalu spotkać rada społeczna szpitala.
Dyrekcja szpitala na razie nie komentuje sytuacji oddziału ginekologiczno-położniczego.
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
