Właściwie to Sebastian Karpiel-Bułecka powinien siedzieć całymi dniami w pracowni i pochylony nad deską kreślarską tworzyć kolejne projekty góralskich domów. Tak naprawdę jest bowiem z wykształcenia architektem. Studiował w latach 90. na Politechnice Krakowskiej i dzisiaj wspomina ten czas z dużym sentymentem.
- Byłem już wtedy zaawansowanym muzykiem, utrzymywałem się sam z grania koncertów. I właśnie dlatego miałem trochę problemów z nauką. Dopiero kiedy pani dziekan dowiedziała się o mojej pasji, pozwoliła mi na indywidualny tok studiów. W zamian musiałem się udzielać od czasu do czasu na okolicznościowych imprezach na uczelni. Do dzisiaj jestem jej wdzięczny za to, że nie ograniczała moich zainteresowań, tylko pozwoliła mi je rozwijać - wspomina.
Zanim młody góral zainteresował się architekturą, odkrył w sobie pasję do muzykowania. Już jako nastolatek zaczął grywać z podhalańskimi zespołami. Występował w lokalnych karczmach, na wszelkiego rodzaju festynach, wykonując z nimi muzykę Karpat - czyli nie tylko polski folklor, ale też słowacki, rumuński i węgierski. Była to wspaniała zabawa. Ale i prawdziwa szkoła życia.
Nic więc dziwnego, że o młodego Sebastiana i jego kolegów upomniał się z czasem profesjonalny show-biznes. To Kayah dostrzegła nie tylko ich umiejętności, ale też energię i urodę. Kiedy zagrali na jej płycie z Goranem Bregovicem, posypały się zaproszenia od innych muzyków rockowych i jazzowych. Najważniejsze było spotkanie z grupą Voo Voo.
- Słyszeliśmy od wielu muzyków, że mamy duży potencjał artystyczny i powinniśmy go czym prędzej wykorzystać. Dopiero jednak Mateusz Pospieszalski z grupy Voo Voo przedstawił nam konkretną propozycję. Otrzymaliśmy od niego zestaw melodii, do których napisaliśmy teksty. Potem Mateusz zajął się produkcją - dodał elektronikę. Pomysł na połączenie akustycznych i elektronicznych brzmień był rewelacyjny - podkreśla Karpiel-Bułecka.
Tak narodził się zespół Zakopower i jego debiutancki album "Musichal". Anna Maliszewska, reżyserka teledysku do pochodzącej z niego piosenki "Kiebyś ty", wpadła na pomysł, aby upozować Sebastiana na góralskiego macho. Tak narodził się słynny już dziś image wokalisty, która sprawia, że na koncerty Zakopowera tłumnie ściągają kobiety.
- Chcieliśmy w ten sposób przełamać pewien schemat w prezentowaniu góralszczyzny. To wykorzystanie tradycji w nowoczesny sposób - śmieje się lider Zakopowera.
Od czasu pamiętnego debiutu grupa odnosi sukces za sukcesem. Ostatnim z nich jest jej trzeci album - "Boso". Przyniósł on nieco inną muzykę - bardziej rockową, pozbawioną znanej z poprzednich dokonań formacji elektroniki.
- Żyjemy dziś w świecie wirtualnym. To, co najważniejsze w muzyce - człowiek - ma coraz mniejsze znaczenie. Liczy się tylko komputer. Właściwie każdy może dziś nagrywać i wydawać piosenki. Wszystko można przerobić w domowym studiu. Dlatego chciałem na nowym albumie wrócić do żywego grania, nie posiłkować się komputerem i elektroniką, zarejestrować całość na setkę. Stąd te improwizacje, mocne partie gitary, naturalne brzmienie. Bo tak też gramy na koncertach - mocno, czadowo, rockowo. To jest zgodne z tym, co mamy w swoich sercach - twierdzi Sebastian.
Nie zabrakło jednak na "Boso" typowo góralskiej zadumy. Muzycy pisali bowiem teksty na płytę niedługo po katastrofie smoleńskiej. I chociaż są w życiu spełnieni i szczęśliwi, refleksyjny ton pojawił się sam w muzyce.
- Czasem trzeba przecież przystanąć na chwilę, zastanowić się nad sobą i swoim życiem, pomyśleć nad tym, że jest Ktoś, kto ma nad nami pieczę. I o tym jest ta płyta - wyjaśnia Karpiel-Bułecka.
Czekamy zatem na niedzielny koncert Zakopowera w pięknym Zakopanem!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+