https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zasłabła, bo miała zawał. Ratownicy kazali jej iść do szpitala pieszo

Magdalena Szewczyk ma rzadką chorobę, która zwiększa ryzyko zakrzepów krwi i zatorów w organizmie
Magdalena Szewczyk ma rzadką chorobę, która zwiększa ryzyko zakrzepów krwi i zatorów w organizmie Adam Wojnar
- Myślałam, że umrę, kiedy leżałam na chodniku, czułam ból w klatce piersiowej i słyszałam, że karetka nie chce przyjechać - wspomina Magdalena Szewczyk. Chora kobieta trafiła do szpitala po blisko półtorej godziny. Była reanimowana sześć razy. Cud, że żyje. Sprawą zajął się prokurator.

Dyspozytor pogotowia ratunkowego nie chciał wysłać karetki do pacjentki, która - jak się później okazało - przechodziła m.in. zawał serca i zator tętnicy płucnej. Zamiast ambulansu zasugerował jej, że do szpitala może dotrzeć pieszo. Kobiecie pomogli przechodnie i przypadkowo przejeżdżający policjanci, którzy dzwonili na pogotowie.

Pani Magda szuka osób, które jej pomogły. Zgłosić się można, pisząc na maila: [email protected]

Kiedy wreszcie ratownicy medyczni przyjechali na miejsce, początkowo nie chcieli zabrać kobiety do karetki. Ulegli dopiero pod naciskiem męża. Po przewiezieniu do szpitala kobieta była sześciokrotnie reanimowana i przez trzy dni walczyła o życie. Lekarze mówią wprost: to cud, że żyje. Teraz sprawą zajmie się krakowska prokuratura.

Do szpitala na piechotę
Do zdarzenia doszło 24 czerwca przy ulicy Fieldorfa Nila, między szpitalem Jana Pawła II a boiskiem Clepardii. Magdalena Szewczyk szła ze swoją 12-letnią córką odwiedzić teściową, gdy nagle zasłabła. Z pomocą pośpieszyły jej dwie kobiety i przejeżdżający obok przypadkowo na rowerze ratownik medyczny. - Powiedziałam im, że cierpię na rzadką chorobę, która zwiększa ryzyko zakrzepów krwi i zatorów w organizmie - relacjonuje Magdalena Szewczyk.

Osoby, które pomogły pani Magdalenie, dzwoniły na pogotowie. Mimo to karetka początkowo nie została wysłana. Dyspozytor stwierdził, że skoro kobieta znajduje się blisko szpitala, to może dotrzeć do niego pieszo. Wykonano drugi telefon. Pogotowie przyjechało dopiero po trzecim, którzy wykonali policjanci. Przejeżdżali akurat radiowozem i zostali zatrzymani przez ratujących panią Magdalenę.

Rzeczniczka pogotowia Joanna Sieradzka twierdzi, że karetka została wysłana do pani Magdaleny... minutę przed telefonem z policji.

To nerwy...
Duże wątpliwości budzi też zachowanie załogi karetki, która wreszcie przyjechała do pani Magdy. W międzyczasie na miejsce wypadku dotarł już jej mąż i teściowa, którzy informowali ratowników o rzadkiej chorobie kobiety. Ratownicy stwierdzili jednak, że to nerwica i podali chorej tylko środki uspokajające. W dokumentach napisali, że pani Magda miała dobrą wydolność krążeniową i oddechową. Nie wspomnieli o jej schorzeniu. Nie wykonali EKG, które mogłoby pomóc wykryć nieprawidłowości w oddychaniu.

- Ratownicy powinni zapisać informację o zakrzepicy w karcie. Przed zawiezieniem pacjenta na SOR, muszą zebrać na jego temat informacje - wyjaśnia prof. Leszek Brongel, konsultant ds. ratownictwa medycznego.

Ratownicy chcieli, by kobieta z mężem wróciła do domu. Ten się nie zgodził i żona trafiła do Szpitala im. G. Narutowicza. Blisko półtorej godziny po zasłabnięciu. W dodatku tam lekarze nie zajęli się nią od razu, bo ratownicy nie poinformowali ich o chorobie. Kolejne cenne minuty uciekały, a kobieta czekała w kolejce. Sytuacja zmieniła się, gdy przestała oddychać. Wtedy lekarze przystąpili do reanimacji. Później pani Magda trafiła do Szpitala im. Jana Pawła II. Tam była reanimowana jeszcze pięciokrotnie.

Trzy kolejne dni to była walka o życie. Na szczęście udana.

- Myślałam, że umrę, kiedy leżałam na chodniku, czułam ból w klatce piersiowej i słyszałam, że karetka nie chce przyjechać - przyznaje Magdalena Szewczyk.

Mówią, że nie wiedzieli
Prokuratura wszczęła sprawę o nieumyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

- Zwróciliśmy się do pogotowia o dokumentację i przekazanie nagrań z rozmów z dyspozytorem - mówi Tomasz Waszczuk, wiceszef Prokuratury Rejonowej Kraków Śródmieście Wschód.

Problem może być z przesłuchaniem trojga świadków, którzy udzielili pomocy kobiecie. Ich dane zostały zapisane w policyjnych notesach, ale nie zostały wprowadzone do systemu. Policja próbuje ustalić, który patrol przejeżdżał tamtego dnia ul. Fieldorfa Nila. A pani Magdalena apeluje do świadków, aby się zgłosili.

Wewnętrzną kontrolę przeprowadziło też Krakowskie Pogotowie Ratunkowe. - Nasz dyspozytor niewłaściwie ocenił sytuację. Zostały wyciągnięte konsekwencje - przyznaje Joanna Sieradzka. Jakie - nie zdradza.

Wewnętrznej kontroli poddano też postępowanie ratowników. Komisja nie stwierdziła nieprawidłowości. - Ani pacjentka, ani jej rodzina nie przekazały zespołowi ratownictwa medycznego informacji o chorobach, które mogłyby być przyczyną problemów zdrowotnych - broni ratowników Sieradzka.

Dr Adam Sandauer
Zachowanie dyspozytora i ratowników medycznych jest oburzające. Fakt, że pacjentka ma zakrzepicę, powinni odnotować w wywiadzie i zaznaczyć w dokumentacji medycznej. Gdyby zareagowali inaczej, a przede wszystkim wcześniej, pacjentka być może nie musiałaby być reanimowana. Z pewnością zwłoka odbiła się na jej zdrowiu. Rozumiem, że teraz pogotowie przyjmuje wygodną dla siebie pozycję i mówi, że ratownicy działali zgodnie z procedurą. No, ale co oni mają powiedzieć. Muszą mówić, że ani kobieta, ani mąż nie powiedzieli im o chorobie. Powinno się jednak uczulać ratowników medycznych na prawidłowe podejście do pacjenta. Rozumiem, że każdy z nas może mieć gorszy dzień, ale nie może być tak, że to wpływa na jakość opieki medycznej.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 70

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Magda
Dziękuje!
M
Mm
Znasz sie... Jak na wszystkim...
J
Joanna
Brak słów!!!
Zdrowia życzę i wygranego procesu.
j
ja
Juz jak sie zajmie krakowska prokuratura to nic z tego nie bedzie,powinna zajac sie prokuratura na drugim koncu Polski.
A
AD
Zastanawiający jest brak odpowiedzialności za człowieka ,znając rzeczywistość kopertka wiele by zrobiła,niestety.Jedyne co to pozbawić ich stanowiska i domagać się gratyfikacji finansowej!!!!
M
Magdalena
Ratownictwo to praca, ratownik to zawód. Ale chyba każdy świadomie podejmuje decyzję gdzie i jako kto pracuje! Ratownik przyjeżdżając do pacjenta bierze odpowiedzialność za jego zdrowie i życie. I należy się liczyć z tym że młoda kobieta może być chora a nie zabawiać sie w "Boga" kosztem czyjegoś zdrowia.
M
Magdalena
Ratownictwo to zawód, który Ci Panowie wybrali. Sami bez przymusu. I każdy zawód należy rzetelnie wykonywać! Trzeba mieć odrobinę wyobraźni i wiedzieć że bierze się odpowiedzialność za czyjeś życie i zdrowie. A nie robić łaski że się przyjechało do pacjenta i zabawiać się w "Boga" kosztem czyjegoś zdrowia.
r
ratownik
Ratownictwo to nie sluzba to zwykla praca a sluzba to jest w policji strazy pozarnej itd i ci panowie maja rozne przewileje np emeryture po 15 latach sluzby
M
Magdalena
Dzisiaj na TVN24 o godz 21:00 w programie "Prosto z Polski" bedzie o mnie. O tym do czego doprowadziła mnie nieudolność i niekompetencja KRAKOWSKIEGO POGOTOWIA RATUNKOWEGO!!!

Zapraszam do oglądania.
d
d
w normalnym panstwie to z pracy wytlatuje dyspozytorka i jej przelozony , ratownicy medyczni maja zakaz wykonywania zawodu a na koncu wylatuje monister zdrowia bo doprowadzil do takiego burdlu
M
Magdalena
A czy to stowarzyszenie może mi jakoś pomóc w mojej walce z pogotowiem?
A
Adam Sandauer
o skomentowanie tej sprawy poproszono mnie nie z powodu doktoratu, lecz dlatego ze powinienem znać funkcjonowanie i patologie systemu, bo niegdyś powołałem stowarzyszenie Primum Non Nocere, organizację dążącą do zmiany prawa w medycynie...
t
tymon
...potwierdzam- jednak Włodawa rządzi. Nepotyczny-skorumpowany półświatek.
i
iza
Panie Sandauer, myślę , że użycie tytułu doktor w takim artykule może sugerować (błędnie), że jest Pan doktorem medycyny i zna się na rzeczy....
A
Aaa
Proponuję zajrzeć do Chełma, tutaj serce pęka po wypuszczeniu ze szpitala, kobieta rodzi na korytarzu na SORze, a inna umiera przy trzeciej operacji w związku ze złamaną nogą.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska