Zbigniew Starzec nie pojawił się na wyborach do władz hokejowej centrali. Oficjalnym powodem były kłopoty zdrowotne, jednak wielu odebrało to jako wybieg byłego wicewojewody po tym, jak okazało się, że „szable” są policzone i Mirosław Miknina zostanie na kolejną kadencję. Wobec braku konkurenta, tak też się stało.
- Czy ogłaszałbym swój program na prowadzenie krajowego związku, gdybym nie chciał stanąć do walki? – pyta retorycznie Zbigniew Starzec. - Tydzień przed walnym zjazdem PZHL miałem wypadek. Ucierpiały żebra. Dostałem chorobowe, ale nieźle się czułem, więc byłem gotów pojechać do Bytomia. Jednak dwa dni przed wyborami na tyle źle się poczułem, że wylądowałem na oddziale ratunkowym oświęcimskiego szpitala. Poprosiłem oświęcimskich działaczy, aby zabrali niezbędne dokumenty do potwierdzenia mojej kandydatury na prezesa związku. Ci jednak odmówili, co było dla mnie zaskoczeniem, bo to przecież za ich namową zdecydowałem się kandydować. Jak dowiedziałem się, że niektórzy delegaci będą uczestniczyć w obradach online, zacząłem się starać o login dostępu na zjazd. Usłyszałem, że zrobiłem to zbyt późno. Wszystkie loginy zostały już rozdysponowane. Wydaje mi się, że w krajowej centrali zabrakło dobrej woli, by urzędujący prezes miał rywala w wyścigu po fotel prezesa. Nie ukrywa rozgoryczenia.
Ostatecznie, wobec braku potwierdzenia kandydatury Zbigniewa Starca na walnym zebraniu, jedynym kandydatem był urzędujący prezes Mirosław Minkina, który otrzymał zdecydowane poparcie większości delegatów.
Starzec miał małe poparcie hokejowego światka, bo był w nim nieznany
- Jest mi trochę smutno, ale życie toczy się dalej. Widocznie polski hokej chce tkwić w marazmie na koleją kadencję – uważa Zbigniew Starzec. - Jak przed wyborami sondowałem stanowiska klubów wobec kandydatów, to od niektórych usłyszałem, że jestem „no name”, czyli człowiek znikąd, nieznany w hokejowym światku, więc wolą zagłosować na sprawdzonego człowieka, czyli Minkinę.
Zbigniew Starzec nie twierdzi, że jest na tyle znaną postacią, żeby otworzyć drzwi do gabinetów ministrów, czy telewizji publicznej, ale w swoim programie chciał najpierw odbudować wizerunek hokejowej centrali, mocno nadszarpnięty za poprzednich prezesów.
- Nic się nie zmieni, jeśli związek hokejowy nie rozliczy z ministerstwem sportu sprzeniewierzonych 6 mln zł na szkolenie dzieci i młodzieży – uważa Starzec. - Obecny i już nowy prezes nic nie robi, żeby rozwiązać choć problem narastających odsetek komorniczych, sięgających miliona złotych rocznie. Co to za ekstraklasa, z której nikt nie spada?! Wreszcie podcinanie gałęzi, na której hokej trwa, czyli wprowadzenie na dwa lata ligi open. Efekt jest taki, że polska młodzież nie ma gdzie grać, bo klubów jest raptem kilka. Owszem, sezon 2021/22 jest ponoć ostatnim ligi open i liczba obcokrajowców ma być zmniejszana. Jestem przy różnym sporcie 30 lat, więc – znając życie – z pewnością zostaną wymyślone przepisy, żeby obcokrajowcy mogli występować w naszej ekstraklasie na tzw. statusie Polaka. To już jednak nie mój problem. W hokejowym światku ciągle słychać narzekania, a jak trafia się okazja do zmiany, stawia się na starą opcję – kończy Zbigniew Starzec.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Odwaga czy głupota? Motocyklem wjechał na konstrukcję mostu w Chełmku
- Jakie majątki mają rządzący w Oświęcimiu? Sprawdziliśmy ich oświadczenia majątkowe
- Powiat oświęcimski. Poznaj swojego dzielnicowego [Rewiry, telefony]
- Modna dziara w oświęcimskich salonach tatuażu
- Diamentowe i złote gody w gminie Oświęcim. Uroczyste spotkania jubilatów w Grojcu
- Pierwsza Powiatowa Spartakiada Seniorów w Oświęcimiu, pełna energii i emocji
