Co ciekawe, ostatni raz Zdenek Ondrasek też wystąpił w meczu przeciwko „Słoniom”. Co prawda w lidze, ale wtedy również wynik był podobny, jak w minioną sobotę – „Biała Gwiazda” wygrała 1:0. Teraz jednak piłkarz był zadowolony przede wszystkim z tego, że w ogóle zagrał.
– Super, cieszę się, że wreszcie mogłem wyjść na boisko, choćby tylko na te piętnaście minut. Teraz pora na kolejne treningi i zobaczymy, czy moje biodro wytrzyma – powiedział Ondrasek, który miał problemy właśnie ze wspomnianym przez niego kontuzjowanym biodrem.
Dla Czecha nawet kwadrans gry nie był prostą sprawą po dwumiesięcznej przerwie. Piłkarz przyznaje, że uraz, z którym się zmagał, jeszcze siedział w jego głowie. – Na to, żeby sobie z tym poradzić w głowie, nie ma lekarstwa – wyjaśnia piłkarz Wisły. – Nikt nie poda specjalnej witaminy, żeby od razu wszystko funkcjonowało tak, jak przed kontuzją. Trochę to jeszcze siedzi w tej mojej głowie, bo przy pierwszym kontakcie z piłką miałem ją na strzał prawą nogą. Był jednak moment zawahania i zmieniłem decyzję. Generalnie jest jednak OK, a ja wierzę, że z każdym dniem będzie jeszcze lepiej.
Ondrasek nie grał przez wiele tygodni, ale zapytany, czy od strony fizycznej jest już gotowy do walki o miejsce w składzie, tłumaczy: – Siłowo jestem dobrze przygotowany, dużo pracowałem z trenerem Danielem Michalczykiem. Inna sprawa, że oddechowo idealnie nie było. Trochę mnie przytkało po jednym, czy drugim sprincie.
Czech nie wie jeszcze, czy trener Kiko Ramirez będzie o nim myślał w kontekście kadry na najbliższy mecz ze Śląskiem Wrocław. – Zobaczymy, co zrobi trener – uśmiecha się Ondrasek. – Ten sparing to był tak naprawdę mój drugi trening z pełnym obciążeniem. Wyjdę na trening również w poniedziałek i będziemy widzieć, co dalej. Jest jeszcze parę pytań, na które teraz nie znam odpowiedzi. Jestem jednak dobrej myśli i wierzę, że będę do dyspozycji trenera na następną sobotę.
Ondrasek dodał również, że choć pod jego nieobecność kadra Wisły się rozrosła, on nie boi się rywalizacji. – Zawsze mówiłem, że dla drużyny to dobra sprawa, jeśli jest duża rywalizacja na każdej pozycji – mówi piłkarz. – Jak jej nie ma, jak wiesz, że nie musisz walczyć o miejsce, to działa to demotywująco. Człowiek wtedy może nie wkładać wszystkich sił w każdy trening, a to później odbija się na meczach. Teraz nas jest dużo i każdy musi udowadniać na treningach, że chce grać, że chce walczyć dla tego klubu. I dobrze, że tak jest! Ja jednak mam dość oglądania drużyny z trybun. Chcę walczyć o swoje miejsce.
Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków
Follow https://twitter.com/sportmalopolska