Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgony wzniosłe i mniej wzniosłe

Tadeusz Płatek
Andrzej Banas / Polskapresse
Poszedłem, jak zwykle na spacer, na cmentarz Rakowicki. Tam cicho, ładnie, dużo drzew, brak skejtów i bujanych koników z melodyjkami za 2 PLN.

Grobowce z „Inspektorami C.K. Kolei”, z „Żonami Inspektorów”, „Doktorowymi”, „Kawalerami Orderu Leopolda Żelaznej Korony”, a w ostateczności „Obywatelami Miasta Krakowa”, bo przecież w „Mieście Królów Polskich”, jak do dzisiaj stoi na tablicach, każdy musi być kimś i mieć na grobie stosowny napis.

Dzięki temu, gdy się po Rakowickim spaceruje, to atmosfera jest nie jak na cmentarzu, ale jak w salonie i jeżeli mówię, że tam brakuje dywanu perskiego, ciasteczek i herbatki, to naprawdę tak myślę, a nie tylko żarty sobie stroję.

Przeszedłem przez Prandoty na Wojskowy, dotarłem do zaułka ze śmigłami, gdzie na kilku grobach było: „Zginął śmiercią lotnika”. Co istotne, śmierci owe nastąpiły w latach 1937, ’46, ’57, czyli nie np. w trakcie Bitwy o Anglię, tylko m.in. w Zielonkach, a okoliczności wypadków nie zostały już sprecyzowane. Słowem, jeśli pilotowi zacięła się przepustnica i w polu szczerym się rozpieprzył, zakwalifikował się, tym samym, do „śmierci lotnika”.

Jako że żaden zawód nie jest lepszy od innych, to można wyobrazić sobie epitafia analogiczne: „Zginął śmiercią piekarza”, „zginął śmiercią wulkanizatora” itp.

Czy naprawdę śmierć lotnika jest bardziej wzniosła? Czy może jest tak samo banalna jak każda inna i kończy się zwykle równie banalnym okrzykiem: „K…aa!”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska