Jarek był człowiekiem o wesołym usposobieniu, życzliwy dla wszystkich. Dlatego w bólu i żałobie pozostawił nie tylko żonę i dwie córki, ale też rzesze kibiców, bo "Gichy" - jak Go nazywano - po prostu nie dało się nie lubić!
Od najmłodszych lat rozpierała Go energia. I jak to chłopiec, uwielbiał kopać piłkę. Jako dwunastolatek trafił więc do zespołu Stali w swoich rodzinnych Jezierzycach na Pomorzu. Szybko robił postępy. Zaowocowało to w 1983 roku przenosinami do Gryfa Słupsk. W barwach tego klubu został wypatrzony przez szkoleniowców reprezentacji Polski roczników 1964 i 65. I jako suweren na lewej obronie miał niebagatelny udział w wywalczeniu przez naszych juniorów, w 1984 roku, brązowego medalu mistrzostw Europy.
Ten sukces okazał się... biletem do Krakowa, a ściślej do Wisły, barw której bronił Jarek przez 15 (!) lat - od jesieni 1984 do wiosny 1999 roku. Stał się wzorem zaangażowania, ambicji, skromności - przez wiele sezonów pełniąc też zaszczytną funkcję kapitana zespołu. Ze swoją "Białą Gwiazdą" (bo Wisła stała się Jego klubem) m.in. dwa razy zaznał goryczy degradacji z ekstraklasy, ale też dwukrotnie walnie przyczynił się do odzyskania pierwszoligowych szlifów.
W dorobku ma również dwa brązowe medale MP - w latach 1991 i 1998. A także, a może przede wszystkim, uznanie i szacunek fanów.Tylko z dobrej strony dał się również poznać jako piłkarz i trener w Wierchach Rabka, Świcie Krzeszowice, Kmicie Zabierzów, Wiśle Rząska i Zwierzynieckim Kraków.
Żegnaj Jarku!