https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Giszka: wyjątkowo serdeczny chłopak

Wojciech Batko
Jarosław Giszka (z prawej) w czasie meczu z Ruchem Chorzów
Jarosław Giszka (z prawej) w czasie meczu z Ruchem Chorzów archiwum GK
W pierwszy poniedziałek 2010 roku zmarł Jarosław Giszka. Piłkarz, który w wiślackich barwach grał blisko 15 lat! Doświadczając z "Białą Gwiazdą" upadków i wzlotów, chwil bardzo ciężkich, jak i tych, w których kibice skłonni byli nosić swoich faworytów na rękach.

A Jarek w tym "przekładańcu nastrojów" zawsze potrafił znaleźć złoty środek - z godnością przyjmując sportowe niepowodzenia, ale też z niezbędnym dystansem odnosząc się do sukcesów.
- Zostałem wychowany w takim podejściu do życia. Po prostu, żeby nie przesadzać - mówił czasami, kiedy udało się Go skłonić do zwierzeń.

Do Wisły trafił latem 1984 roku z Gryfa Słupsk, jako brązowy medalista mistrzostw Europy juniorów. Otrzymał pokoik w części hotelowej starej hali przy ul. Reymonta i potem kto tylko odwiedzał zawodnika, nie mógł się nadziwić... porządkowi panującemu w pomieszczeniu. A trener Stanisław Cygan (prowadził zespół w II-ligowym sezonie 1986/87) powiedział nawet: - Nigdy jeszcze nie spotkałem tak pedantycznego młodego chłopaka.

Wymownie o Jarku mówi też zdarzenie z początku lat dziewięćdziesiątych. W jakiś deszczowy, ponury dzień na parkingu przy stadionie stały już tylko dwa auta - fiat 125 piłkarza i "maluch" jednego z dziennikarzy, który przyjechał zrobić wywiad z lewym obrońcą "Białej Gwiazdy". Po rozmowie Jarek wsiadł do swojego pojazdu i cofając, choć miejsca było w bród, trafił w "maluszka".

Szkody, owszem powstały, ale nie jakieś straszne - po prostu niezbędna okazała się wizyta u blacharza. Ale Jarek tak się tym wszystkim przejął, jakby spowodował katastrofę w ruchu lądowym. Doszło do tego, że to poszkodowany żurnalista usilnie tłumaczył winowajcy, że takie rzeczy się zdarzają i żeby aż tak bardzo nie przeżywał incydentu!

A jak Jarek, kiedy już był jednym z najbardziej doświadczonych zawodników, traktował młodych piłkarzy, wchodzących do drużyny? Przypomniał to niedawno m.in. Łukasz Surma: - Wiadomo, że w każdym zespole jest tzw. fala i młodzi muszą się podporządkować panującym zwyczajom.

Jarek jednak przede wszystkim pomagał, podpowiadał, uczył, a czasami bronił. Naprawdę wyjątkowy kolega. Bo taki był właśnie Jarosław Giszka - uśmiechnięty, serdeczny, koleżeński, bezinteresowny. Ale też ambitny i pracowity. Prawy człowiek i sportowiec z krwi i kości.

Najnowsze informacje piłkarskie znajdziesz naEkstraklasa.net

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska