WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
Przypomnijmy, że w poniedziałek prezes Jarosław Królewski zwolnił trenera Kazimierza Moskala, jego asystenta Marcina Pogorzałę, kierownika drużyny Jarosława Krzoskę, fizjoterapeutę Marcina Bisztygę, a także dyrektora Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków Krzysztofa Kołaczyka. Przyjął też wypowiedzenie odpowiedzialnego za sklep Mariusza Stolczyka.
Na temat wydarzeń w Wiśle w ostatni poniedziałek Marcin Baszczyński mówi: - Na pewno było duże zaskoczenie. Dzwoniłem nawet pytać się czy jakaś bomba wybuchła w okolicy Reymonta, bo tak to można nazwać. Naprawdę to był niespodziewany moment na takie decyzje. Dla mnie szok. Ciężko mi było to sobie wytłumaczyć, dlaczego, po co? Generalnie nie dowierzałem, że tak szeroko to poszło. Nie wiem czy to jest indywidualny pomysł Jarosława Królewskiego na zmiany w klubie. Nie wiem czy sam doszedł do takiego wniosku, że droga, którą zresztą sam obrał, nie jest już słuszna czy ktoś mu podpowiadał takie rozwiązania. Może stwierdził, że już tyle się nauczył, że trzeba to wszystko wyzerować i zaczynać od nowa... Dla mnie jest tutaj za dużo znaków zapytania w tym wszystkim. Dużo niedopowiedzeń. Nie wiem czy to jest dobry moment na takie zmiany. I nie wiem czy to oznacza pogodzenie się z sytuacją czy raczej próba ratowania.
- Jeśli chodzi o Mariusza Jopa i powierzenie mu roli trenera tymczasowego, to powiem uczciwie, polecałem Mariusza w pewnym klubie już rok temu, gdy jeszcze był przed przejęciem na moment drużyny od Radka Sobolewskiego. Już wtedy uważałem, że to odpowiedni człowiek, związany z Wisłą, który powinien swoją szansę otrzymać, choć nie wiem czy w związku z sytuacją prywatną Mariusza był na to już wtedy gotowy. Czy mógł się w pełni poświęcić temu zadaniu. Generalnie jestem zdania, że Mariusz jest osobą, która jako człowiek i trener pasuje do tego miejsca. Na krótkim dystansie udowodnił to w poprzednim sezonie. Jeśli teraz dostanie szansę na dłuższą pracę, pewnie ją też wykorzysta.
Z kolei Marek Motyka mówi: - Byłem zaskoczony tymi decyzjami, bo w dzisiejszych czasach nie jest łatwo znaleźć kompetentne, a przy tym oddane klubowi osoby, a przecież taką osobą jest np. Jarek Krzoska. Co do Kazka Moskala, to nie miał dużo czasu na budowę drużyny. Start w pucharach był tak naprawdę okresem przygotowawczym dla tego zespołu, a choć nie był to łatwy moment, to jednak zespół w tych rozgrywkach zdał egzamin. W lidze oczekiwaliśmy, że Wisła ruszy z kopyta, a tutaj przyszły rozczarowania, a już bramki, jakie traciła ta drużyna w meczu z ŁKS-em to było istne kuriozum. Sam byłem obrońcą i jak na to patrzyłem, to ręce opadają. Mimo wszystko jednak byłem zdziwiony dymisją Kazka Moskala, bo przecież jeszcze niedawno prezes okazywał mu pełne wsparcie. Zapewniał, że da mu popracować pełne dwa lata kontraktu. Myślę jednak, że prezes Królewski musiał dokładnie to wszystko przemyśleć, radził się pewnie swoich współpracowników, skoro podjął tak trudne, niepopularne decyzje. Wszyscy, z kim rozmawiam, są zaskoczeni tymi decyzjami, ale może coś w prezesie w ostatnim czasie z jakiegoś powodu się zmieniło. Nie wiemy może wszystkiego. Prezes ma jednak prawo do podejmowania nawet najbardziej drastycznych decyzji. Pod warunkiem wszak, że będzie to z korzyścią dla Wisły. A czy tak będzie, pokaże najbliższy czas. Oby to był projekt perspektywiczny, bo że w Wiśle nie jest dobrze, wiemy. Nie wszyscy wiemy jednak, co zrobić, żeby było lepiej. Czy prezes Królewski wie? Dajmy mu czas, zobaczymy, jakie będą konsekwencje tych decyzji.
