Całe życie na Zwierzyńcu
Ostatni raz byłam u niego, w domu na krakowskim Zwierzyńcu, dwa lata temu. Szarmancki, kulturalny, uśmiechnięty, ale i odrobinę złośliwy, dowcipny. Profesor mieszkał w tym domu całe swoje życie - wiek i cztery lata.
Rodzina Bielańskich pochodzi jednak ze Lwowa. Ojciec chemika, absolwent Politechniki Lwowskiej, świetny specjalista od melioracji, przyjechał do Krakowa na samym początku XX wieku, by uregulować tu Wisłę. Wówczas nie było w Krakowie żadnych wałów, zabezpieczeń - jak wylewała rzeka, to nawet na Plantach było wody po kolana.
Bielański urodził się tu w 1912 roku. Pierwszą wojnę pamiętał jak przez mgłę. Kolejną - już ze szczegółami, od pierwszego dnia, kiedy we wrześniowy, słoneczny dzień obudziły go wystrzały.
Wykłady 100-latka
Po wojnie Bielański zajął się karierą naukową: zrobił doktorat, potem wyjechał na staż do Anglii. W 1955 roku był już profesorem. Kilka lat później napisał swój kultowy podręcznik. Pracował na Akademii Górniczo-Hutniczej, na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Polskiej Akademii Nauk.
- Dzięki podręcznikowi jego nazwisko brzmi znajomo milionom Polaków, ale równie ważne było to, że prof. Bielański całkowicie odmienił wydział chemii UJ, robiąc z niego nowoczesną jednostkę, tak niepasującą do tamtych realiów - zwraca uwagę prof. Jerzy Vetulani, neurobiolog i biochemik (a więc również absolwent chemii).
Vetulani, sam mający już 80 lat, dodaje: - Prof. Bielański imponował mi żywotnością, ciała i umysłu, świetną pamięcią, niesamowitą wiedzą, pracowitością i sprawnością. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiło na mnie, gdy zobaczyłem, jak fantastyczne wykłady prowadzi, mając już ponad 100 lat! Obsługiwał podczas nich komputer, robił prezentacje na PowerPoincie, był za pan brat z wszystkimi nowościami technologicznymi. To trzeba mu oddać: do ostatnich miesięcy nadążał za światem.
Pytany o receptę na długowieczność, prof. Bielański odpowiadał: Do osiemdziesiątki należy się dobrze prowadzić, później - można pohulać!