Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie w olimpijskim fast foodzie

Przemek Franczak
wojciech matusik
"Sportowcy nie palą, ale za to kibice…". Kiedyś w ten sposób w prasie sportowej reklamowało się albo popularne, albo extra mocne. Nie było wtedy jeszcze wielkich agencji reklamowych, copywriterów, multimedialnych prezentacji i kontraktów na ciężkie miliony, a też potrafiono wymyślić coś pamiętanego przez dziesięciolecia. Przynajmniej przeze mnie.

Nie było to w sumie bardzo dawno temu, tak mi się przynajmniej wydaje, ale czas niestety tak szybko ucieka, że dni niepostrzeżenie zmieniają się w dziesięciolecia właśnie. I choć niekiedy chciałoby się o czymś powiedzieć: przedwczoraj, trzeba zgodnie z prawdą rzec: dwadzieścia lat temu. To boli.

Z tymi niepalącymi sportowcami to oczywiście jest jak to w reklamie, wielki kit. Sportowcy palą i piją na potęgę (dzięki świetnej przemianie materii mają bardzo mocne głowy), choć z paleniem na igrzyskach wcale w Londynie nie jest łatwo. Ćmią więc pokątnie w dwójnasób: raz, żeby ukryć się przed ochroną, dwa - przed trenerem. Chyba że są ze szkoleniowcem w takiej komitywie, iż razem wywieszają się z papierosami przez okno pokoju w wiosce olimpijskiej. Bliżej zainstalowanego na suficie czujnika lepiej nie palić, bo Anglicy mają na tym punkcie prawdziwego bzika. Raz w stołówce przerobionego na czas igrzysk na hotel dla dziennikarzy studenckiego akademika (nieco inaczej sobie żyją angielscy studenci niż nasi) pan z obsługi ostrzegł mnie, żebym nie podkręcał bardziej tostera, bo czujnik wychwyci zmianę temperatury i od razu przyjedzie straż pożarna. No i grzanki jak były, tak są niedopieczone. Co jednak ciekawe, wyjścia pożarowe mają tu takie wąziutkie, że gdyby naprawdę coś się stało, to większość z nas spłonęłaby żywcem, czekając w kolejce.

Hasło "Sportowcy nie palą…" przypomniało mi się podczas spaceru po parku olimpijskim. W zasadzie trudno to nazwać spacerem - to była próba przedostania się przez tłum z punktu A do punktu B na tyle bezboleśnie, żeby nikt nie zdążył wcisnąć ci w koszulę hot doga, wylać piwa na spodnie ani upuścić fish and chips z sosem tatarskim na buty. Z jednej strony igrzyska, szlachetny wysiłek i to całe bla, bla, bla, z drugiej - wielki fast food. Tam samotność długodystansowca, rydwany ognia, a tu wielkie żarcie i pędzące w górę wskaźniki cholesterolu. Tłuszcz, buła, cola, parówa. Tłuszcz, frytki, cola, tłuszcz. I ludziska wpychają to w siebie całymi garściami, okruchy lecą na boki, góra śmieci pod stolikiem rośnie. Oni nie jedzą, oni żrą. Złoci medaliści w konsumowaniu.

Ogarnęło mnie podczas tego rekonesansu pewne obrzydzenie dla rodzaju ludzkiego, którego reprezentanci chwile szczęścia znajdują w odkurzaniu ustami papierowych talerzy i misek. Tak obrzydzony, przysiadłem na chwilę i odganiając mobilnych sprzedawców, kolejno: piwa, lodów, słodyczy i hot dogów, zatroskałem się nad kondycją świata. Troskałem się, troskałem strasznie, ale po dziesięciu sekundach troskania moją uwagę odwróciła grupa włoskich kibicek, które były ubrane mniej niż bardziej i tak jakoś humor sam z siebie wrócił.

Wracając do meritum - organizacje promujące zdrowy tryb życia nie mają czego szukać na igrzyskach. Po żadnej stronie kurtyny. Wiecie, jaka była pierwsza rzecz, którą zrobił po zdobyciu złota ciężarowiec Adrian Zieliński? Poszedł na hamburgera. Na co dzień jednak też nie jest w sporcie za zdrowo.

Kiedy nasz medalista w podnoszeniu ciężarów Bartłomiej Bonk opowiedział o swojej diecie złożonej głównie ze środków przeciwzapalnych i przeciwbólowych, to w Polsce już podniosły się głosy, że należy zakazać tej dyscypliny, bo to nieludzkie, do czego ci ludzie się zmuszają. Moi domorośli naprawiacze świata, cały zawodowy sport jest nieludzki. Tak to sobie urządziliśmy, że musi być coraz szybciej, wyżej i dalej. Wymiotowanie z wysiłku na mecie nie jest normalne, tak samo jak katorżnicze treningi, zażywanie ton odżywek, o koksie nie wspominając. W większości olimpijskich dyscyplin sportowcy kończący kariery powinni dostawać grupy inwalidzkie. Albo nowe kręgosłupy, stawy, ścięgna.

No, ale o czym ja tu marudzę, trwają przecież igrzyska. Hot doga?

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
 
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska