https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żyją jak na końcu świata. Nie dociera tu nawet karetka, trzeba używać sań

Paulina Marcinek-Kozioł
Ratownicy dotarli do chorej mieszkanki Siedlisk na piechotę. Dojazd do domu istnieje tylko w teorii. Mieszkająca na szczycie góry rodzina od wielu lat marzy o lepszej drodze. -Tak się nie da żyć - mówią.

Droga nagle się urywała, kiedy ambulans pogotowia miał do pokonania kilkaset metrów do czekającej na pomoc 82-latki. A właściwie znikała pod warstwą zlodowaciałego śniegu. Nawet pojazd z napędem na cztery koła nie był w stanie złapać przyczepności. Ratownicy zarzucili więc sprzęt na plecy i pobiegli zdobywać szczyt, na którym stoi dom rodziny Szmigiero.

Seniorka rodziny czuła się fatalnie. Miała biegunkę i była bardzo osłabiona. - Martwiliśmy się ponieważ niedawno wyszła ze szpitala, więc zadzwoniliśmy po pomoc - opowiada córka, Beata Szmigiero.

Sankami do karetki

Próba wjechania ambulansem na drogę prowadzącą pod wskazany adres była skazana na niepowodzenie. Cała pokryta była śniegiem i lodem. Załoga zostawiła samochód kilkaset metrów od celu i pobiegła do chorej.

- Na miejscu zapadła decyzja, że kobietę trzeba zawieźć do szpitala - mówi Witold Duda, kierownik tarnowskiej dyspozytorni medycznej.

Ekipę i chorą czekała perspektywa karkołomnej przeprawy z noszami do miejsca postoju karetki. Utrata równowagi mogła skończyć się tragicznie. - Wezwaliśmy strażaków, by pomogli nam w transporcie pacjentki - mówi Witold Duda.

Na szczęście druhowie z PSP byli na tą okoliczność dobrze przygotowani. Wdrapali się na górę, ciągnąć ze sobą transportowe sanie. Cała akcja trwała godzinę, ale zakończyła się szczęśliwie. - Kobieta nie mogła samodzielnie się poruszać, a jej stan zagrażał życiu - mówi st. asp. Piotr Janicki z KM PSP w Tarnowie.

Trzeba mieć kondycję

Beata Szmigiero przez lata nabyła już wprawy w pokonywaniu stromej 400-metrowej drogi dzielącej rodzinny dom od cywilizacji. Biały budynek, w którym mieszka razem z 82-letnią mamą, mężem Bogumiłem i trzema synami, stoi na samym szczycie góry. Zdobycie go o tej porze roku to nie lada wyzwanie nawet dla wysportowanej osoby. Podjechanie samochodem nie wchodzi w rachubę. Niewiele lepiej jest wiosną czy jesienią. - Wystarczy, że lekko popada i już robi się ślisko. Najgorzej jest kiedy trzeba wezwać karetkę - zamartwia się kobieta.

Tragiczne żniwo

Jej 82- letnia mama jest po dwóch zawałach, cierpi na miażdżycę i cukrzycę. Ma też osłabioną odporność i trudności z chodzeniem. W dodatku jeden z synów choruje na raka. - Zdarza się, że karetkę wzywamy kilka razy w miesiącu. Nigdy nie może dojechać na miejsce - mówi kobieta.

- Często sami pomagamy ratownikom nieść mamę na noszach - dodaje jej mąż.

Droga zebrała już śmiertelne żniwo. Zginął na niej ojciec pani Beaty. Wiózł siano. Kiedy wóz wpadł w poślizg, próbował hamować i wpadł pod koła. Złamane żebro przebiło mu płuco.

Sołtys Siedlisk Jerzy Urbanek na utwardzenie drogi przeznaczył już kilka tysięcy złotych z funduszu sołeckiego. Szmigierowie od kilku lat proszą gminę o dojazd z prawdziwego zdarzenia. - Poprzednia władza obiecała nam to, ale się nie doczekaliśmy - mówią.

Urzędnicy z Tuchowa sprawę znają. - Wiele zależy od funduszy gminy - mówi zastępca burmistrza Kazimierz Kurczab.

- Czy ktoś musi umrzeć, żeby wreszcie zrobili nam drogę do domu? - pyta ze łzami w oczach Beata Szmigiero.

Na nich można liczyć...

Pomoc udzielona przez strażaków ekipie pogotowia w Siedliskach, to nie pierwsza tego rodzaju akcja w tym roku. Druhowie interweniowali już także w Pogórskiej Woli, Lubczy oraz w Tarnowie. W 2016 r. tarnowska PSP odnotował 18 podobnych interwencji.

Strażacy wzywani są w przypadkach, kiedy karetka pogotowia wskutek trudnych warunków atmosferycznych grzęźnie w błocie lub ląduje w rowie i nie może samodzielnie wyjechać. Mundurowi na koncie mają także interwencje polegające na udzieleniu medykom pomocy w dotarciu do chorych, kiedy ambulans ma utrudniony dojazd. - W zależności od pory roku i miejsca, do transportu ludzi wykorzystujemy wtedy na przykład nosze, krzesełko transportowe czy sanie lodowe - mówi mł. bryg. Paweł Mazurek, rzecznik prasowy KM PSP w Tarnowie. W Tarnowie, głównie w blokach , zdarzają się również przypadki kiedy strażacy pomagają pogotowiu w przeniesieniu do karetki osób z dużą nadwagą.

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

S
Sąsiadka
Z tego co mi wiadomo to pani Beata całe życie siedziała za granicą więc za bardzo się nie meczyla wchodzeniem na górę. Może to kolejnemu mężowi zaczęło przeszkadzać tak wysokie położenie domu. Też chciałabym mieć lepszy podjazd pod dom.
L
Larson
Ta droga jest droga gminna zaznaczona na mapach Gosc zanim cos powiesz bez sensu to sie zastanow albo zaczerpnij informacji .
s
sasiad
Ja tez poprosze o ulozenie kostki i odsniezanie w zimie orywatnej drogi Panie soltys, jak trzeba tez sesje fotograficzna zrobie jak Pani Beata
R
RONEY
Takich problemów z dojazdem do posesji jest w kaxdej wsi. .. nawet w tej miejscowości gdzie poruszony jest problem. Ludzie działają własnymi siłami a nie czekają na życzliwość włodarzy wsi. A ciekawe jest to czy asfaltowa droga rozwiązuje problem ? Pod tak stroma górkę? ? Wątpliwe jak wspominają w artykule ze iść pieszo to nie lada wyzwanie....
E
EK
Ja się zgadzam z gość ? ! / dom buduje się na całe życie i trzeba mieć troszkę wyobraźni, nikt z biegiem czasu nie staje się sprawniejszy. Wszyscy płacimy podatki, to znaczy że ,,ktoś,,-gmina ,, powinni wyrównać tę górę czy obniżyć?
s
staruszek
kilkadziesiąt lat temu Ci ludzie byli w pełni sił i pewnie w dobrym zdrowiu. Mieli prawo myśleć, że będzie coraz lepiej i ich podatki będą poprawiać warunki życia. Domu pobudowanego kilkadziesiąt lat temu nie ma co zazdrościć :-). pozdr. pewnie Ty też będziesz starszy za kilkadziesiąt lat
!
Dlaczego w czasie budowy domu właściciele nie zastanawiali się nad problemem dojazdu? Kilkadziesiąt lat temu nie było kłopotu?
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska