Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

12-latek uratował mamę. Sam leży w szpitalu

M. Mazurek, S. Śmierciak
Piotr Krzyżanowski
Gdyby nie mój synek, leżałabym teraz w trumnie - opowiada ze wzruszeniem Małgorzata Owsianka. W poniedziałek podczas smażenia frytek w jej kuchni w Jazowsku na Sądecczyźnie wybuchł pożar. Chłopiec ruszył mamie na ratunek. Udało mu się ją uratować, choć sam uległ poparzeniu. Teraz leży w szpitalu w krakowskim Prokocimiu.

Marcin nie jest zwyczajnym dzieckiem. Dzielny, pomocny, zawsze uśmiechnięty. Kiedy widzi starszą osobę, nie pozwoli jej nic dźwigać, podnosić. Rodzinie pomaga we wszystkim. Przy sprzątaniu, gotowaniu, nawet w pracach na polu. - Mamuś, co ty byś beze mnie zrobiła? - pyta czasem panią Małgorzatę.

A ta faktycznie życia bez synka nie potrafi sobie wyobrazić. Szczególnie po śmierci męża. - Zmarł rok temu, tuż przed Bożym Ciałem. Miał 48 lat, znalazłam go martwego w łóżku. Marcin bardzo to przeżył. Jakoś boję się teraz tego Bożego Ciała. Jak fatum - stwierdza.

W poniedziałkowe popołudnie smażyła frytki. Nagle garnek zaczął płonąć. Ogień szybko przeniósł się na wykładzinę, firankę, całą kuchnię. Kobieta straciła przytomność i spadła na podłogę. Tak znalazł ją Marcin. Najpierw chwycił za garnek, aby wynieść go na zewnątrz. Ale płonący olej wylał się na 12-latka. Potem, mimo że poparzona skóra mu schodziła, nie zwracał uwagi na ból, tylko zaczął wyciągać mamę na podwórko. Nie miał na to jednak siły. Na szczęście wtedy przybiegł sąsiad, brat nieżyjącego męża Małgorzaty. Wyciągnął oboje na podwórze, a jego żona zadzwoniła po pogotowie.

Dzielny Marcinek został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Prokocimiu. Jego matka z poparzoną nogą trafiła do sądeckiej lecznicy. Wyszła jeszcze tego samego dnia. Chciała natychmiast jechać do Krakowa, aby podziękować dziecku za uratowanie życia.

Ale dla Marcina ten heroiczny czyn był czymś naturalnym. Powiedział jej później: - Mamuś, ja wolałbym umrzeć, niż jakbyś ty miała umrzeć. Nie mógłbym stracić obojga rodziców - opowiada wzruszona pani Małgorzata.

Całe szczęście do tragedii nie doszło. Wprawdzie Marcinek ma bardzo poparzone ciało, jest obolały i czeka go długie leczenie, ale jego stan jest stabilny. Dr Andrzej Bałaga, wicedyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu, o stanie zdrowia dziecka wypowiada się powściągliwie, bo oparzenia czasem dopiero po kilku dniach okazują się bardzo groźne. Ale zapewnia, że na razie nie widzi większych powodów do niepokoju.

Tymczasem całe Jazowsko żyje bohaterskim czynem chłopca. Sołtys Wincenty Tokarz zapewnia, że wszyscy we wsi modlą się o jego zdrowie. A Bogusław Łatka, dyrektor Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego, do którego chodzi Marcin, podkreśla, że to wyjątkowo dobry, zdolny uczeń. - Nawet cierpiąc ból oparzeń martwił się, że nie będzie na zapowiedzianych w szkole badaniach przed egzaminem na kartę rowerową - opowiada.

Teraz najważniejsze jest zdrowie 12-latka. I siła, jaką musi w sobie znaleźć, aby przejść przez rehabilitację. Ale rodzina nie ma wątpliwości: ten chłopak sobie poradzi!

Euro 2012 w Krakowie: zdjęcia, wideo, informacje! [SERWIS SPECJALNY]

Wybieramy Superkota! Zobacz fantastyczne zdjęcia kotów i oddaj głos na najpiękniejszego!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska