Lepszego początku oświęcimianie nie mogli sobie wymarzyć. Po zagraniu z rzutu rożnego przez Kamila Kuczaka, obrońcy wybili piłkę przed pole karne, a stamtąd na strzał zdecydował się Patryk Skrzypniak. W „szesnastce” Mateusz Stankiewicz przyłożył nogę, nie dając szans Szymonowi Pietrasowi na skuteczną interwencję.
- Może pierwsza bramka wyglądała na przypadkową, ale o żadnym przypadku nie mogło być mowy. Pewne schematy mamy wyćwiczone na treningach. A jeśli mieliśmy trochę szczęścia, to wreszcie i nam zaczęło sprzyjać, bo jesienią fortuna nas nie rozpieszcza – powiedział kapitan oświęcimian.
- Szybko strzelony gol może dodać pewności, ale też i zbytnio uspokoić zawodników, tak więc zawsze trzeba zachować czujność – zwrócił uwagę Łukasz Surma, trener oświęcimian.
Pod koniec pierwszej połowy goście byli w natarciu. Dwukrotnie piłka szybowała wzdłuż oświęcimskiej bramki, ale na szczęście dla gospodarzy, nikomu w rywali nie udało się jej wepchnąć do siatki. Z kolei po prostej stracie w środku pola, Patryk Boksiński starał się lobować Kacpra Mioduszewskiego, a do szczęścia zabrakło mu niewiele.
Oświęcimianie dopiero tuż przed przerwą odpowiedzieli strzałem Matusza Stankiewicza, po którym Pietras z największym trudem wybił piłkę poza linię końcową boiska.
Po zmianie stron goście szukali remisu. Raz oświęcimian od utraty gola uratowała poprzeczka, a strzał z bliska Patryka Boksińskiego obronił Kacper Mioduszewski (78 min).
Gospodarze po przerwie kontrowali, ale ze skutecznością było na bakier. Nie potrafili dobić rywali, więc do końca drżeli o wynik. Kamil Kuczak przegrał pojedynek z bramkarzem (63 min). Adrian Wójcik pięknie uderzył z linii „szesnastki”, ale znowu efektownie interweniował Pietras. Z kolei później Wójcik z boku wpadł w pole karne i starał się po krótkim rogu umieścić futbolówkę w siatce. Mógł też dograć Dominikowi Gaudynowi, będącemu przed pustą bramką. - Patrzyłem na bramkarza, nie na kolegę. Jestem napastnikiem, więc w moim przypadku szukanie goli działa jak instynkt – tłumaczył po meczu Adrian Wójcik.
Chwilę później to Dominik Gaudyn był podobnej sytuacji. Także chciał strzelić gola, choć tym razem lepiej ustawiony był Wójcik. W zamieszaniu piłka trafiła w rękę jednego z leżących obrońców. Sędzia zakwalifikował to jako przypadkowe zagranie. Jednak goście odnieśli korzyść, bo - gdyby nie owa przypadkowa interwencja – piłka wpadłaby do siatki, więc to powinno zmienić interpretację tego zdarzenia. Takie stanowisko prezentowali gospodarze.
- Wygraliśmy, bo lepiej znieśliśmy presję wyniku. Chłopcy zagrali bardzo konsekwentnie, z „chłodnymi” głowami – cieszył się trener Surma.
Soła Oświęcim – Spartakus Daleszyce 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Stankiewicz 3.
Soła: Mioduszewski – Skiba, Kowalczyk, Rutkowski, Duda – Ceglarz (75 Chowaniec), Szymczak, Kuczak, Skrzypniak (60 Szela) – Stankiewicz (65 Gaudyn), Wójcik.
Spartakus: Pietras – M. Zawadzki, Skrzypek, Jeziorski, Ł. Zawadzki – Ostrowski, Paprocki, W. Wołowiec (73 D. Wołowiec), Boksiński – Krzeszowski, Zdeb.
Sędziował: Mateusz Czerwień (Myślenice). Żółte kartki: Szela (dwie) - Skrzypek. Czerwona kartka: Szela (90+1). Widzów: 50.