Polska pierwsza w rankingu CNN

Żołnierze wchodzili do mieszkań
Tragedia rozegrała się na oczach wielu mieszkańców Dąbia na trzy dni przed upragnionym wyzwoleniem. Większość z tych ludzi zdawała sobie sprawę, iż koniec wojny jest blisko, jednak Niemcy nadal rządzili i nadal panował strach o życie.
15 stycznia 1945 roku Dąbie było dzielnicą robotniczą. Już około godziny 5 rano spieszących do pracy zatrzymywały niemieckie patrole. Wieść o akcji szybko rozeszła się wśród mieszkańców. Dąbie otoczone było kordonem umundurowanych hitlerowców. Żołnierze wchodzili do mieszkań, zabierając nawet całe rodziny.
Ocalał jeden człowiek
50 mieszkańców Dąbia oraz przywiezionych z aresztu przy ul. Montelupich 30 więźniów zostało rozstrzelanych na terenie ogrodu przy ul. Miedzianej. Po egzekucji Niemcy kazali pochować rozstrzelanych na miejscu. Z egzekucji ocalał tylko jeden człowiek - Jan Hajduga (zginęła natomiast jego siostra); został on ranny i gdy na miejscu kaźni pojawił się ksiądz, odzyskał przytomność i schronił się u znajomych.
Dlaczego Niemcy zdecydowali się na pacyfikację Dąbia tuż przed opuszczeniem Krakowa? Mówiło się, że powodem było uprawianie sabotażu przez dąbian, udzielanie pomocy sowieckim spadochroniarzom.
9 lutego 1945 roku, po przeprowadzonej uprzednio ekshumacji zwłok ofiar, odbył się uroczysty pogrzeb na cmentarzu Rakowickim. W zbiorowej mogile pochowano 76 osób. Na miejscu kaźni stoi dziś krzyż, przypominający o tragicznych wydarzeniach.