FLESZ - Trzecia fala - ważne zmiany
Nasza Czytelniczka o absurdalnej sytuacji przed sądem: ręce opadają
Absurdalną sytuację opisuje nasza Czytelniczka. - W związku ze sprawą sądową, toczącą się przed krakowskim sądem okręgowym, napisałam pismo, które postanowiłam złożyć na dzienniku podawczym. Zdecydowałam się wybrać taką formę doręczenia pisma, ponieważ gwarantuje ona pewność doręczenia go. Nic bardziej mylnego! - opowiada.
Jak twierdzi kobieta, przed budynkiem Sądu Okręgowego w Krakowie rozstawione zostały dwa namioty, a w nich urny. Każda urna została opisana odpowiednim podmiotem, do którego korespondencja jest skierowana. W namiocie jest też "budka" - stanowisko ochrony.
Kiedy weszłam do namiotu, pani, która stała w budce strażnika, zapytała mnie, w jakim celu przyszłam. Odpowiedziałam, że chciałabym złożyć dokumenty na dzienniku podawczym. Miałam przygotowane trzy kopie pisma z nadzieją, że jedna z nich zostanie pokwitowana odbiorem i ostemplowana datą przyjęcia dokumentu. Pani z ochrony poinformowała mnie, że dokumenty mogę umieścić w odpowiedniej urnie i to jedyna możliwość przedłożenia ich w sądzie - opowiada nam Czytelniczka.
Została poinstruowana, żeby wyciągnąć dokumenty z koperty i umieścić je w foliowej koszulce, które znajdują się w pudełku zaraz koło urny. Mocno zdziwiona zaistniałą sytuacją zapytała, czy ktoś mógłby pokwitować ich przyjęcie, jednak usłyszała, że może sobie zrobić zdjęcie, przedstawiające moment wrzucenia dokumentów do urny.
Nie bardzo wiedziałam, w jaki sposób samodzielnie wykonać zdjęcie, upamiętniające tą chwilę - musiałabym chyba poprosić o to kogoś z osób gromadzących się w namiocie. W obecnej sytuacji szalejącej pandemii nie była to zbyt komfortowa sytuacja, żeby prosić obce osoby o to, żeby zrobił mi zdjęcie, tym bardziej, że w namiocie nigdzie nie zauważyłam płynu dezynfekującego. Cóż… dokumenty wrzuciłam do urny, nie wykonawszy zdjęcia - informuje nas kobieta.
Sytuacja bardzo ją zaskoczyła. Gdyby na stronie internetowej Sądu znajdowała się informacja o tym, że nie możliwości otrzymania pokwitowania przyjęcia dokumentów, zapewne nie straciłaby godziny czasu, który poświęciła na dojazd i powrót z Sądu, a jedynie wybrałaby się do Urzędu Pocztowego i za jego pośrednictwem przesłałaby dokumenty.
Dodatkowo musiałam zapłacić za parking i za znaczek pocztowy, ponieważ zdecydowałam się dokumenty przesłać jeszcze drogą pocztową. Sytuacja kuriozalna. Nie wiedzieć czemu urząd pocztowy może normalnie funkcjonować, a Sądy nie mogą przyjmować dokumentów na dzienniku podawczym. Skoro instytucja Sądu decyduje o rzeczach ważnych dla nas obywateli, to jaką mam pewność, że dokumenty wrzucone do urny w namiocie przed budynkiem sądu na pewno trafią w odpowiednie ręce. Jedyne podsumowanie tej sytuacji, które nasuwa mi się na myśl to "ręce opadają" - kwituje Czytelniczka.
Beata Górszczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie, tłumaczy, że obecnie zaleca się kierowanie korespondencji za pośrednictwem tradycyjnej drogi pocztowej. - W czasie trwania stanu epidemii, pisma procesowe w sprawach sądowych z wyłączeniem spraw karnych, można wnosić także przez ePUAP, ponadto pisma do Sądu można składać bezpośrednio, wrzucając przesyłki do udostępnionej w tym celu skrzynki, znajdującej się przy wejściu do budynku Sądu - tłumaczy Górszczyk.
Odniosła się również do sytuacji opisanej przez naszą Czytelniczkę. - Osoba, która zgłosi potrzebę otrzymania potwierdzenia złożenia dokumentów, może złożyć je osobiście w biurze podawczym Sądu Okręgowego w Krakowie - kwituje Górszczyk.
- Moda ślubna w latach 90. W takich sukniach kobiety wychodziły za mąż
- Kto nie może wziąć ślubu kościelnego? Oto przypadki, gdy ksiądz odmówi narzeczonym
- Tylko prawdziwe maseczki, przyłbice na Grunwald MEMY
- Kraków bogaty i biedny. Ranking krakowskich dzielnic według dochodów mieszkańców
- Nowa lista leków refundowanych. Najwięcej zmian dla pacjentów onkologicznych
- Zobaczcie, jak kiedyś wyglądały Dolne Młyny
