W tym tygodniu 5-letni Adaś Kiklica z Obidzy wraz z rodzicami wyjeżdża do Niemiec, gdzie polski kardiochirurg Edward Malec podejmie się próby ratowania jego życia.
To wyjątkowe wyzwanie - wada serca Adasia jest bowiem bardzo skomplikowana i sam profesor przyznaje, że będzie trudna do naprawienia.
Chłopczyk prócz niesprawnej lewej komory serca urodził się także z ubytkiem w tętnicy. Jest już
po dwóch operacjach. Teraz czeka na trzecią - prawdopodobnie ostatnią i decydującą.
Życiową szansę Adaś i jego rodzice otrzymali dzięki dobrym sercom naszych Czytelników. Akcję zbiórki na opłacenie leczenia w Monachium prowadziliśmy w ubiegłym roku wraz ze Stowarzyszeniem Sursum Corda. Udało się zebrać większość potrzebnych pieniędzy.
Rodzice Adasia - państwo Bożena i Władysław za naszym pośrednictwem kierują słowa podziękowania do wszystkich, którzy pomogli ratować życie ich synka oraz do sądeckich policjantów, którzy na apel "Gazety Nowosądeckiej" spełnili marzenie chłopczyka czyniąc z niego honorowego funcjonariusza.
Słowa szczególnego podziękowania należą się także starosądeckiej firmie Park-M zajmującej się aranżacją ogrodów, w której pracuje Władysław Kiklica.
- Z powodu tej naszej walki o życie synka byłem przez miniony rok bardzo mało dyspozycyjnym pracownikiem, a mimo to spotkałem się z ogromną wyrozumiałością przełożonych - mówi wdzięczny
za zrozumienie tato Adasia. Piękna postawa pracodawcy miała w tym przypadku wyjątkowe znaczenie, bo mama chorego dziecka ze zrozumiałych względów nie może pracować - poświęca Adasiowi cały swój czas.
- Jedziemy do Monachium pełni niepokoju, ale i wielkiej nadziei. Mamy nadzieję, że wrócimy całą trójką szczęśliwi - mówi pan Władysław.
Na kilka dni przed wyjazdem na operację odwiedziliśmy Adasia i jego rodziców w ich domu w Obidzy, aby życzyć szczęścia. Bardzo rezolutny i radosny chłopiec jest coraz większy, ale jego serduszko coraz słabsze - każdy nawet najmniejszy wysiłek jest dla niego zagrożeniem.
- Obiecuję, że będę szybko wracał do zdrowia - powiedział nam na "do widzenia" Adaś. Trzymamy
za niego kciuki.