Pawłowi Dąbrowskiemu, fotoreporterowi „Super Expressu”, na rok cofnięto akredytację pozwalającą na wchodzenie do parlamentu. Wszystko przez zrobione miesiąc temu zdjęcie, na którym widać, jak jedna z posłanek zdjęła but i oparła gołą stopę o siedzenie obok. Decyzję o rocznym zakazie wydał komendant Straży Marszałkowskiej na wniosek Kancelarii Sejmu.
Sama zainteresowana, posłanka Lidia Gądek, podkreśla, że nie ma nic wspólnego z tą decyzją. - Byłam bardzo zaskoczona, że ktoś odgrzebał sprawę sprzed miesiąca i nagle robi się z tego wielka afera, a fotoreporter zostaje ukarany. W dodatku z podtekstem, że to przez moją interwencję - dziwi się posłanka.
Lidia Gądek uważa, że to jeden z elementów wojny medialnej PiS-u. - Ja nie mam pretensji do tego dziennikarza, robienie z tego afery jest celowym działaniem PiS-u. Chcieli mieć przykrywkę, która odciągnie media od ich licznych wpadek - dodaje.
Podobne zdanie ma prof. Zbigniew Bajka, medioznawca.
- Myślę, że to kolejny pretekst, żeby ograniczyć swobodne przemieszczanie się dziennikarzy po sejmie - twierdzi. Dodaje, że obecnie za bardziej błahe historie grozi zakaz wchodzenia do sejmu.
Platforma Obywatelska wystosowała już wniosek o anulowanie zakazu wstępu do parlamentu dla Pawła Dąbrowskiego, oddzielne pismo skierowała do Kancelarii Sejmu także Lidia Gądek.
A jak posłanka komentuje samo siedzenie bez butów w Sejmie? - Jeśli siedzi się te 12 godzin, wcześniej kilka godzin w pociągu, nie można wyjść i się położyć, bo za chwilkę jest kolejne wystąpienie, to jak się na chwilę zdejmie buty, nie ma w tym nic dziwnego - mówi.