Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alan Uryga wspomina pracę z Franciszkiem Smudą

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Artur Gawle
Alan Uryga znów będzie miał szansę zagrać w podstawowym składzie. Piłkarz Wisły Kraków, który długo czekał wiosną na występy, teraz zaczyna wychodzić na boisko bardziej regularnie. Zagrał pełne spotkanie w Niecieczy, wystąpił przez kwadrans w meczu z Zagłębiem Lubin. Teraz pauzuje Ivan Gonzalez, więc otwiera się droga dla Urygi do pierwszego składu.

– Wszyscy pracują na sto procent, nikt się nie obraża – mówi Uryga. – Każdy czeka na swoją szansę. Ja doczekałem się jej już w Niecieczy, kiedy zastąpiłem kontuzjowanego Arka. Teraz przez kartki wskoczę do składu. Chcę potwierdzić to, że można na mnie stawiać, można na mnie liczyć. Jestem trzecim stoperem do składu, więc naturalnym jest, że gdy są kontuzje lub kartki, to gram.

Wiślak podkreśla, że w szatni „Białej Gwiazdy” jeszcze nie ma zbyt intensywnych rozmów na temat tego, o co zespół będzie walczył w rundzie finałowej.

– Szczerze mówiąc, jeszcze takich rozmów nie było – zdradza Uryga. – Jeszcze chyba taki temat między nami w szatni nie był poruszany. Tak jak mówiłem już w Niecieczy, a nawet po ostatnim meczu z Zagłębiem, koncentrowaliśmy się tylko na tym, żeby zapewnić sobie ósemkę. Cały czas mieliśmy w głowach początek sezonu, to, co się działo. Dlatego teraz myśleliśmy przede wszystkim o tym, żeby zapewnić sobie miejsce w górnej części tabeli. Myślę, że temat tego, o co będziemy grali, bardziej pojawi się w szatni po meczu z Górnikiem Łęczna. Ja natomiast myślę, że jesteśmy w stanie włączyć się do walki o puchary. Już tej wiosny pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie rywalizować jak równy z równym z każdym. Graliśmy u siebie z Jagiellonią. W Warszawie też powalczyliśmy z Legią, Wyrównany mecz zagraliśmy z Lechem u siebie. Nie było takiego meczu, żeby ktoś nas zdominował. Dlatego myślę, że jesteśmy w stanie powalczyć o pierwszą czwórkę.

Na razie jednak przed Wisłą mecz z Górnikiem Łęczna, którego trenerem jest Franciszek Smuda. Uryga, poproszony o swoje wspomnienia na temat pracy z „Franzem”, uśmiecha się i mówi: – Nie wiem, od czego zacząć… Było różnie. Pamiętam początki. Były bardzo ciężkie, bo trener chyba nie mógł się do mnie przekonać. Raczej grałem wtedy w rezerwach. Później nastąpiło przełamanie i, jak to bywa u trenera Smudy, trafiłem z piekła do nieba. Trener słynie z tego, że jeśli do kogoś się przekona, kogoś polubi, to pójdzie już za nim w ogień. I rzeczywiście, kiedy dostałem szansę, to później regularnie występowałem w jedenastce. Wtedy diametralnie zmieniło się podejście Smudy do mojej osoby. Na treningach, poza nimi. Mam zatem mieszane uczucia związane ze współpracą z tym trenerem, ale przeważają te pozytywne, bo to u niego zacząłem grać regularnie. Jestem przekonany, że chodziło o pracę na treningach. Swoją dobrą grą w drugiej drużynie też go przekonałem, bo sam mi o tym mówił. Powtarzał, że widzi, że daję z siebie wszystko. Dał mi szansę, a ja ją wykorzystałem.

Do historii przeszła anegdota, jak Uryga przekonywał trenera Smudę do swoich racji. Rozmowa była tak intensywna, że w końcu szkoleniowiec machnął ręką, przyznał rację młodemu graczowi. – Słyszałem, że gdzieś to wypłynęło… – uśmiecha się Uryga. – Nawet nie wiem od kogo. To był raczej pojedynczy przypadek. Raz miała miejsce taka sytuacja w autokarze, ale chyba przekonałem wtedy trenera do swoich racji…

Poproszony natomiast o porównanie sposobu prowadzenia drużyny przez Smudę i Kiko Ramireza, Uryga tłumaczy: – To jest całkiem inne podejście. Chyba nikogo nie zdziwiłem tą odpowiedzią. Trener Smuda słynie z ciężkiej pracy w okresach przygotowawczych. Najczęściej bez piłki. Teraz mieliśmy okres przygotowawczy praktycznie cały czas z piłką. Intensywność zajęć była jednak podobna. Największa różnica jest taka, że u trenera Ramireza nawet najcięższą pracę wykonuje się z piłką. Myślę, że takie coś bardziej mi odpowiada i myślę, że większości zawodników również.

Piłkarz Wisły cieszy się z tego, że gra jeszcze z jednego powodu. Dzięki występom w ekstraklasie rosną jego szansę na miejsce w kadrze na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Zapytany, czy po ostatnich meczach miał jakiś sygnał od trenera kadru U-21 Marcina Dorny, Uryga mówi: – Nie miałem z trenerem Dorną kontaktu, ale jestem przekonany, że te dwa ostatnie mecze wiele zmieniły w mojej sytuacji. Jeśli nic się nie zmieni, jeśli zagram z Górnikiem Łęczna, to będzie kolejny duży krok, żeby przybliżyć się do powołania do reprezentacji młodzieżowej. Mam świadomość tego, że jestem w zupełnie innym miejscu niż przed trzema tygodniami, gdy nie miałem rozegranej nawet minuty. Już nawet powoli godziłem się z tym, że może być różnie. Teraz mam świadomość, że wracam do gry i do walki o miejsce w kadrze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska