Bochnia, w biały dzień, w środku miasta. Monitoring zamontowany na kamienicy sąsiadującej z bazyliką św. Mikołaja rejestruje niesmaczną scenę. Kobieta, której nagle dała się we znaki potrzeba fizjologiczna, ściąga bieliznę i... oddaje mocz na chodnik. Jak się okazuje, takich przypadków jest więcej. Bynajmniej nie dlatego, że mieszkańcom obce są standardy obyczajowe i higieniczne. Dzieje się tak z powodu braku toalet.
- To wstyd dla miasta - mówi Łucja Satoła-Tokarczyk, radna z Bochni. - Już dawno ten problem powinien być załatwiony, no bo co ma zrobić człowiek w takiej sytuacji? - dopytuje.
W podobnym tonie wypowiadają się mieszkańcy i dzierżawcy lokali usytuowanych w bezpośrednim sąsiedztwie Rynku. - To jest norma, że nasza uliczka jest zalana moczem. W centrum nie ma szaletu, więc każdy szuka sobie ustronnego miejsca - mówi Marzena Klupa, właścicielka sklepiku zlokalizowanego przy Wąskiej w Bochni. Rację przyznaje jej Stanisława Kolarz, sąsiadka, która także ma problem z osobami załatwiającymi potrzeby fizjologiczne w tym miejscu.
Taka sytuacja jest również uciążliwa dla turystów. A tych w Bochni nie brakuje. Z powszechnie dostępnych danych wynika, że to miasto od początku roku odwiedziło ponad 115 tys. gości.
- Nie każdy korzysta z restauracji, gdzie jeśli zapłacisz za obiad, to możesz skorzystać z toalety, dlatego władze miasta powinny zrobić wszystko, by znaleźć lokal i uruchomić miejskie WC - dodaje radna Satoła-Tokarczyk.
Tomasz Ryncarz, rzecznik magistratu, przekonuje, że miasto cały czas szuka odpowiedniej lokalizacji dla szaletu. Został rozpisany przetarg na przygotowanie koncepcji dla śródmieścia, gdzie publiczne WC może stanąć. - Nie jest tak źle. Może w Rynku nie ma szaletów, ale są przy placu sanktuaryjnym, czy w hali targowej Gazaris - wylicza Ryncarz.
Pozostaje liczyć na to, że po kilkunastu latach prób, szalety w końcu pojawią się w Bochni. Na razie długie spacery po centrum odradzamy tym, którzy mają problem z pęcherzem.
Z Krzysztofem Tomasikiem, komendantem straży miejskiej w Bochni, rozmawia Małgorzata Więcek-Cebula
Normalne to nie jest, że człowiek zmuszony jest sikać na chodniku. Co w sytuacji, gdy w trakcie takiej czynności osoba zostanie nakryta przez wasz patrol?
Musi wydać nawet 500 złotych na mandat. To jednorazowa grzywna, kara za tzw. nieobyczajny wybryk.
Często zdarzają się takie "wybryki" na terenie Bochni?
O tak, nie jest ich wcale tak mało. Ludzie załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne w publicznych miejscach, jak przystanki autobusowe, miejskie parki, skwery. Były także przypadki oddawania moczu na bocheńskim Rynku.
A jak przyłapani na gorącym uczynku tłumaczą się strażnikom z tego przewinienia?
Przeważnie są to osoby znajdujące się pod wpływem alkoholu. Za przewinienie, którego się dopuścili, muszą zapłacić. Mało tego, jeśli wymaga tego sytuacja, muszą też po sobie posprzątać.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!