Wracając z pracy późnym popołudniem, wielu mieszkańców Krakowa nie ma gdzie zaparkować samochodu. Zostawiają je więc przy ulicy – jednym kołem stojąc na - i tak już wąskim – chodniku osiedlowym. Zostaje niewiele miejsca dla przechodnia, nie mówiąc o osobach, poruszających się na wózku inwalidzkim, czy rodzicu, prowadzącym wózek dziecięcy.
Sytuacja na wielu osiedlach wygląda więc tak, że większość chodników i wąskich uliczek zapchana jest zaparkowanymi samochodami. Często poruszanie się drogami osiedlowymi przypomina ruch wahadłowy – zaparkowane samochody zabierają tyle miejsca, że przejechać może tylko jedno auto. Żeby więc dostać się na drugi koniec ulicy, jeden samochód musi poczekać, a drugi jedzie. Potem wymiana. I tak codziennie. Nie trzeba chyba mówić, jak duże ryzyko stłuczki generuje taka sytuacja. Pomijając kwestie dyskomfortu mieszkańców i estetyki.
Aleksander Głuś, redaktor naczelny miesięcznika „Polski Traker”, proponuje konkretne rozwiązanie tego problemu, który obserwuje już od lat. - Jestem ściśle związany z transportem, nie tylko przez gazetę, ale też przez to, że dużo jeżdżę po Europie i Polsce – twierdzi Głuś – Lokalnie widzę rosnący problem braku miejsc na parkingach osiedlowych, czego jeszcze kilka lat temu nie było – dodaje.
Według jego pilotażowego projektu „Auto w Mieście 4.0” , każdy mieszkaniec osiedla posiadałby specjalną plakietkę, która gwarantowałaby miejsce na parkingu osiedlowym. Na pytanie, kto taką winietkę by dostawał – zameldowana osoba, czy po prostu wykazująca się płaceniem rachunków za mieszkanie w danym miejscu – Głuś nie ma jeszcze odpowiedzi. - Projekt jest w fazie rozwoju, jeszcze go nie dokończyliśmy – oznajmia. Liczba plakietek byłaby powiązana z ilością legalnych miejsc parkingowych. - Bo przecież takie parkowanie, jednym kołem na ulicy, a drugim na trawniku czy chodniku, jest nielegalne. Tylko na osiedlach nikt tego nie sprawdza – mówi Głuś.
Pojawia się jednak kilka ale. W Krakowie jest wielu studentów, którzy poruszają się samochodami. Zakładając, że plakietkę dostałaby tylko osoba zameldowana w mieście, na danym osiedlu, studenci mieliby ogromne problemy z zaparkowaniem samochodu. Nie tylko studenci, bo na rodzinę – według projektu „Auto w Mieście 4.0” - przypadałaby tylko jedna plakietka. Jeśli więc ktoś ma dwa samochody, to na ten drugi nie znajdzie miejsca na osiedlu. I kierowca będzie musiał zostawić auto z dala od bloku. Głuś proponuje w takiej sytuacji kolejne rozwiązanie – budowę naziemnych parkingów na osiedlach miejskich, w których pojazdy bez plakietek mogłyby parkować. Na zarzut betonowania w ten sposób Krakowa odpowiada, że parkingi byłyby zaprojektowane tak, by rosły na nich rośliny. - To wszystko jest jednak w fazie opracowywania - tłumaczy.
Większy komfort w zamian za tereny zielone
Na tym jednak betonowanie się nie kończy – projekt zakłada budowanie zatoczek dla samochodów, parkujących na wąskich, osiedlowych uliczkach. „Na mocy specjalnych przepisów i uzgodnień z np. konserwatorem, opiekunem zieleni, można wyodrębnić na takich ulicach pewną część miejsc parkingowych, poprzez wycięcie np. jednego metra trawnika. To rodzaj zatoki.” - czytamy na stronie projektu. - Niestety, coś za coś – mówi Głuś – Nie da się parkować setek aut i poszerzać miejsca do parkowania, bez wycinania zieleni – dodaje.
Projekt, jeśli znajdzie aprobatę u władz miasta, ma być wprowadzony w ciągu kilku lat. Na początku obejmie jedno lub dwa osiedla, eksperymentalnie. Mieszkańcy dzielnicy dostaną plakietki, wybudowane zostaną zatoczki i – być może – także parking na samochody, które winietek nie dostaną. Ten ostatni pomysł jest jednak pod wielkim znakiem zapytania, bo budowanie piętrowego parkingu generuje olbrzymie koszta. Co w momencie, gdy takiego parkingu nie będzie, a te samochody, które nie zmieszczą się na jednym osiedlu, zaczną parkować na innym, nie objętym projektem? W ten sposób mieszkańcy jednej dzielnicy, zaczną zapychać drugą, zabierając innym miejsca parkingowe. Na to pytanie, Głuś także nie ma odpowiedzi. - Jeszcze nie myśleliśmy nad tym rozwiązaniem, projekt nie jest w stu procentach gotowy – odpowiada.
Carsharing - przyszłość dla aglomeracji
Jak podkreśla, długofalowym celem jest zachęcenie Krakowian do rezygnacji z samochodów. Jego zdaniem, przyszłość dla dużych miast to tzw. carsharing, czyli wypożyczanie aut na minuty. To rozwiązanie bardzo popularne na zachodzie, zwłaszcza tym dalekim, czyli w Stanach Zjednoczonych. I przyszłość dla dużych miast. - Przecież wiele osób, które mają samochód na własność, korzysta z niego raz albo dwa razy w tygodniu. Przez resztę czasu auto stoi i zajmuje miejsce parkingowe. A przecież moglibyśmy wypożyczyć samochód w ramach carsharingu – opowiada Głuś. Takie rozwiązanie przyczyniłoby się do zwiększenia liczby miejsc na parkingach osiedlowych i zachęciłoby miastowych do przesiadania się w komunikację miejską.
W Krakowie istnieją już firmy, które oferują wypożyczanie samochodów. Polega to na tym, że za pomocą aplikacji sprawdzamy, gdzie znajduje się wolne auto. W Krakowie jest ich na tyle dużo, że prawdopodobieństwo, że przynajmniej jeden samochód do wypożyczenia, stoi na naszym osiedlu, jest spore. Następnie rezerwujemy samochód przez aplikację, a potem skanujemy kod QR, który otwiera takie auto. Po dojechaniu do celu, aplikacja ściąga z konta odpowiednią kwotę, za którą przejechaliśmy dystans.
Według Głusia osiedla już teraz są przeładowane samochodami, a tych ciągle przybywa. Za kilka lat może więc dojść do sytuacji, że problem z zaparkowaniem auta pod blokiem będzie gigantyczny. - Parkingi trzeba zdyscyplinować i przeorganizować teraz, póki to jeszcze możliwe. Te zmiany są nieuniknione – przekonuje Głuś.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Wybory samorządowe 2018 | Jak głosować poza miejscem zamieszkania?