MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Alpakarnia w Klęczanach. Stadko Mieczysława Skowrona znów się powiększyło, a w sierpniu na świat przyjdą kolejne malutkie alpaki

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 7 lat
Klęczańska alpakarnia Mieczysława Skowrona powiększyła się kolejny raz. Przydomowe stadko liczy już dziewięć sztuk tych ciekawskich i bardzo przymilnych zwierzaków. Kilka tygodni temu bowiem na świat przyszła Halinka i Boczek. Ten ostatni jest czarny niczym smoła w przeciwieństwie do swojej siostry w kolorze dobrej mlecznej czekolady. Gromada przyjęła je z wielkim zainteresowaniem, ale też opiekuńczością.

Dzień w alpakarni pana Mietka zaczyna się około 7.30. Wprawdzie gospodarz twardo twierdzi, że zwierzaki są w zasadzie bezobsługowe, ale swoje muszą dostać. I nie chodzi tutaj tylko o jedzenie, ale głównie o porcję pieszczot.

- Bursztynka zaraz nadstawia głowę pod jedną rękę, a Paździoch pod drugą – opowiada.

Od razu się tłumaczy, że pomysł na to, by podopiecznym nadać imiona bohaterów znanego serialu, nie był tak do końca jego, a wnuka, który zresztą jest przyczynkiem, że stado powstało. Dziadek, jak to dziadek – bez większego sprzeciwu dał się przekonać. Co więcej, w alpakach zaczyna doszukiwać się charakterystycznych cech głównych postaci.

Co lubią jeść alpaki?

Alpakarnia to tak naprawdę wielki ogród z kilkoma „kieszonkami”, które kryją między innymi krzaki borówki amerykańskiej, malin i jeżyn. Nie było innego wyjścia, jak szczelnie ogrodzić rośliny, bo aplacza gromada rozsmakowywała się w nich, nie zważając na groźne pomruki właścicieli.

- Winogrono obskubały do zera – przyznaje cicho pan Mieczysław. - W zamian za owocowe sadzonki, dostały dostęp do leszczyny i brzóz. Te skubać mogą na tyle, na ile im szyi wystarczy – śmieje się.

Jak na zawołanie Bursztynka sięga po wiszącą gałązkę i wręcz pokazowo ją pałaszuje. Po chwili dołącza do niej reszta towarzystwa. Smakołyk szybko jednak porzucają, bo gospodarz wyciągnął pojemnik z mieszanką różnych zbóż. Zaczyna się przepychanka, bo w jednej chwili chcą się do niego dorwać wszystkie.

- No i widzi pani, wcale nie plują – zaznacza. - Lamy owszem plują, ale alpaki nigdy – dodaje.

Alpaki przyjazne alergikom

Pluć nie plują, za to wydobywają z siebie dźwięk zadowolenia, który jednym przypomina mruczenie, a innym – bzyczenie. Można wręcz powiedzieć, że teraz, to już „Skowrony” pełną gębą. Niech tylko ktoś z rodziny pojawi się przed domem, natychmiast są przy ogrodzeniu. Nasłuchują, furczą, są gotowe do pieszczot i zabawy.

- Moje są akurat po strzyżeniu, bo byłoby im w lecie za gorąco. Mają sierść pozbawioną lanoliny, dzięki czemu jest hipoalergiczna. Bez obaw mogą je głaskać nawet najwięksi uczuleniowcy – mówi dalej.

Jest ich coraz więcej

Stadko pojawiło się przy domu podczas covidu, gdy na dziadka Mietka została scedowana opieka nad wnukami. By nie dać się zwariować zdalnym zajęciom, lekcjom i wszystkim, co się z tym wiązało, organizował domowe projekcje filmów, między innymi przyrodniczych.

- Jakoś tak, mimochodem, rzuciłem do wnuka: a może byśmy sobie takie kupili – wspomina.

Wnuk uznał słowa dziadka za wiążące, więc dziadkowi nie pozostało nic innego, jak słowa zamienić w czyn. Zanim jednak zwierzęta dotarły do jego ogrodu, minęło kilka miesięcy. Czas oczekiwania poświęcał więc na przygotowanie im zagrody. Wymagało to cierpliwości, bo wszelkie plany przyjazdu kopytnych do Klęczan wciąż krzyżowały kolejne pandemiczne zakazy. W końcu pożądane zwierzęta trafiły pod dziadkowy dach.

- I tak od czterech lat umilają nam każdy dzień – wzdycha gospodarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska