Rozmowa z posłem Porozumienia dr Andrzejem Sośnierzem, byłym prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia
Mam wątpliwości dotyczące podawanych statystyk związanych z koronawirusem. Moim zdaniem są zaniżone. Czy to konsekwencja zbyt małej liczby wykonywanych testów?
Przede wszystkim nie mamy żadnego systemu pobierania materiału do padań. Można wręcz powiedzieć, że jest to jakaś wolna amerykanka. Są one mniej lub bardziej intensywnie pobierane w niektórych miejscach. O tym, czy testów w danym kraju wykonuje się za mało, czy wystarczająco wynika z danych o śmiertelności. Im śmiertelność jest wyższa niż 1 proc. to śmiało możemy powiedzieć, że testów jest zbyt mało. U nas wynosi ona obecnie ponad 3,5 proc. A zatem mamy odpowiedź. Jest ich zbyt mało. Świadczy to też o tym, że nie zidentyfikowaliśmy bezobjawowych nosicieli. Szacuję, że takich osób w Polsce jest na dzisiaj, ok .`15 - 17 tysięcy, takich którzy zarażają innych i oczywiście nie mają tej świadomości.
Co pan proponuje?
Wprowadzenie pewnego terminarza bardzo konkretnych działań przewidzianych na 5 - 6 tygodni, bo koronawirus to nie tylko problem zdrowotny, ale niezwykle poważny problem gospodarczy, którego skutki możemy odczuwać latami. Dlatego na miejscu ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego nie powtarzałbym ciągle, że najgorsze jest jeszcze przed nami, ale wprowadziłbym system segregacji chorych i nosicieli, a byłoby to możliwe, dzięki przeprowadzaniu codziennie z sobotami i niedzielami włącznie 60 -80 tysięcy testów dziennie. Mój program hasło brzmi:Uwolnić naród, uwięzić wirusa, zapobiec biedzie. To oczywiście nie wszystko...
Panie pośle w jaki sposób chce pan przeprowadzić 80 tysięcy testów dziennie skoro teraz robimy ich w porywach 8 tys., a w święta laboratoria nie pracowały?
Należy podzielić chorych na grupy epidemicznie, którym opiekowałoby się 200 - 300 osób. Ich zadaniem byłaby identyfikacja wszystkich, z którymi kontaktowali się chorzy. Osoby z kontaktów należałoby poddać kwarantannie w sanatoriach i hotelach, po tygodniu zrobić test lub dwa i jeśli byłyby negatywne to wypuścić do domu, do pracy. Po prostu wszystkim osobom objętym kwarantanną i nadzorem epidemiologicznym trzeba robić testy, a nie czekać na objawy, bo przecież mogą one w ogóle u nich nie wystąpić.
Poza ośrodkami dla "podejrzanych" o zakażenie koronawirusem powinny być stworzone jeszcze trzy grupy placówek: dla zakażonych, chorych lekko i kolejne dla średnio chorych w szpitalach. Powinniśmy tak zarządzać epidemią, by po natychmiast wyłapywać i neutralizować kolejne ogniska zachorowań. Na kwarantannie będzie wtedy kilkadziesiąt tysięcy Polaków, ale reszta będzie mogła normalnie funkcjonować.
Zobacz koniecznie
Powinno się stworzyć kilkaset zespołów przeciwepidemiologicznych, które będą przeprowadzały skrupulatne dochodzenie epidemiologiczne m.in. przy pomocy telefonii mobilnej ( do stworzenia listy osób kontaktujących się zakażonymi i które będą organizowały pobieranie materiału do testu w miejscu zamieszkania pacjenta. Podstawą jest jednak stworzenie wydolnej sieci laboratoriów, a takich teraz nie mamy! Tu nie trzeba wielkiej filozofii, ale zakupienia odpowiedniego sprzętu, a jest on dostępny.
Takie laboratorium dziennie wykonywałoby ponad 1 tys. - 2 tys. testów. Myśmy uruchomiliśmy natomiast aparaty starej generacji. Oczywiście testy odbywałyby się też w weekendy. Tygodniowo takich testów powinno być docelowo ok. 500 tys. Testy powinni mieć wykonywane z automatu pracownicy ochrony zdrowia i seniorzy. My niestety idziemy ścieżką włoską, a nie czeską, czy słowacką. Po wprowadzeniu proponowanych przeze mnie zmian epidemia nadal będzie trwała, ale zachorowania będą nielicznie. Zwolnimy jednak ponad 30 mln z kwarantanny, bo niedługo zaczną umierać nie z powodu wirusa, ale z głodu, bo stracą miejsca pracy.
Wspieramy Lokalny Biznes!
Nie przegap
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
