Jak ustaliła policja, nazwisko Paluch znalazło się w laptopie taksówkarza z Częstochowy, który zaatakował w Łodzi obok Bronisława Komorowskiego i Leszka Millera. Posłanka, której biuro znajduje się w Nowym Targu, przyznaje, że nic nie wiedziała o zainteresowaniu zabójcy jej osobą.
Zobacz także:Wielka kłótnia o dziesięć metrów zakopianki
Nie była w tej sprawie przesłuchiwana ani przez policję, ani prokuraturę. Paluch zdecydowanie obstaje przy wersji jaką kolportuje prezes Kaczyński, że sprawca morderstwa w łódzkim biurze europosła nie musiał być szaleńcem. - Dalej twierdzę, że to wynik kreowania kampanii nienawiści wobec PiS - powiedziała nam powtarzając partyjne tezy. Przyznaje, że nie będzie występowała o przydzielenie jej ochrony.
Paluch od samego początku swojej działalności politycznej była związana z braćmi Kaczyńskimi. W latach 1991-2001 była wiceprezesem zarządu wojewódzkiego Porozumienia Centrum. Była też asystentką Lecha Kaczyńskiego w czasach, gdy był on posłem z okręgu sądeckiego. Parlamentarzystka z Pienin uważana jest za członka tzw. zakonu, czyli ludzi ze ścisłego otoczenia prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
- To właśnie tego, co powie Paluchowa, prezes jest w stanie posłuchać - mówi jeden z jej współpracowników.
Jan Hamerski, prezes Związku Podhalan oraz działacz PiS, nie wierzy, że ktoś zastanawiał się, czy nie dokonać zamachu na życie jego koleżanki. - To kobieta, która bez reszty poświęca się pracyw parlamencie. Jest bardzo obowiązkowa w tym, co robi - ocenia posłankę Hamerski.
Józef Słowik