Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apele proboszcza poskutkowały. Cmentarna hiena w rękach policji!

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. archiwum
Od co najmniej pół roku z kilku cmentarzy w Gorlickiem ginęły mosiężne i żeliwne elementy. W punktach skupu złomu rabuś dostawał za nie ok. 100 zł, niektóre przedmioty były bezcenne.

28-letni mieszkaniec Biecza, recydywista, okazał się sprawcą kradzieży na cmentarzach w Bieczu, Lipinkach i Gorlicach. Upodobał sobie mosiężne i metalowe elementy i zdobienia na grobowcach. Wykręcał, wymontowywał albo po prostu brutalnie wyłamywał, by sprzedać je w skupie złomu.

Apele księdza proboszcza - sprawdzajcie i zgłaszajcie
Ks. Roman Gierek, proboszcz parafii w Kobylance, już od lata prosił wiernych w ogłoszeniach parafialnych, by sprawdzali, co się dzieje na grobach bliskich. O ile wcześniej sporadycznie dochodziły do niego sygnały, że z któregoś nagrobka zginął żeliwny krzyż, uchwyty od płyty, mosiężna głowa Chrystusa zamontowana obok tablicy, to w tym roku sytuacja stała się już dramatyczna. - Kradzieże nasiliły się w ostatnim półroczu - mówi proboszcz.

Podczas ogłoszeń poprosił, by mieszkańcy zwrócili baczniejszą uwagę, co dzieje się na cmentarzu. Podpowiedział, by kradzieże od razu zgłaszać na policję. To miała być prewencja.
- Parafia jako taka nie ma wielkich możliwości ścigania czy karania, ale chodziło o to, by ktoś, kto to robił, wiedział, że nie może być już tak pewny siebie - dodaje.

Kradzieże zdarzały się nie tylko w Gorlickiem
Szybko okazało się, że kradzieże to nie tylko przypadłość Gorlickiego. Jak to mówią, po nitce do kłębka - o kradzieżach na cmentarzach zaczęli donosić policjanci z komendy w Jaśle.

Piotr Wojtunik, rzecznik komendy w Jaśle, powiedział nam, że do kradzieży antab, krzyży oraz kielichów dochodziło na cmentarzach w Dębowcu, Jaśle, Harklowej, Osobnicy.
- Śledczy współpracują także z policjantami z sąsiednich jednostek, gdzie miały miejsce podobne zdarzenia - informował.

Lista ograbionych cmentarzy jest znacznie dłuższa.
- Poza Kobylanką w naszym powiecie podobne kradzieże odnotowano w Lipinkach, Bieczu czy Gorlicach - wylicza z kolei Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach.

Może być ich jeszcze więcej - obaj rzecznicy zgodnie podkreślają, że niektóre grabieże dopiero teraz wychodzą na jaw.
- Zbliża się Wszystkich Świętych, czas, gdy wielu ludzi przyjeżdża czasem z daleka, po dłuższej nieobecności, na rodzinne groby. Zauważają wtedy, że brakuje jakichś elementów - mówią rzecznicy.

Wizyta na cmentarzu, potem na złomnicy
Złodziejski mechanizm był prosty: wizyta na cmentarzu, krótki rekonesans wśród grobów.
- To, co udało mu się wyciąć czy po prostu wymontować, zabierał do plecaka i przez nikogo niezatrzymywany, wychodził - dodaje rzecznik.

Łupy upłynniał w punktach skupu złomu. Za jeden element dostawał od osiemdziesięciu do nawet stu złotych. Niewiele, zważywszy na to, że niektóre z ukradzionych przedmiotów kosztowały nawet 1500 złotych. Zdarzało się, że były bezcenne, nie ze względu na wartość materialną, ale emocjonalną.
- W ręce złodzieja trafiła m.in. rycina, nad którą jedna z poszkodowanych osób pracowała kilka miesięcy. To było swoiste rękodzieło - przytacza Grzegorz Szczepanek.

Pośród poszkodowanych jest Antoni Stępień. O tym, że z grobowca taty zniknęła nagrobna tablica, zorientował się już w grudniu minionego roku. Poszedł jak zwykle zaświecić znicz. Zaskoczenia nie da się opisać.
- Tablicę zamontowano na kilku kotwach, które dodatkowo były zabetonowane - kręci głową.

Litery na tablicy, mosiężno-brązowe, grube na 5-7 milimetrów, okazały się łakomym kąskiem. Pan Antoni ocenia, że złodziej musiał mieć ze sobą jakieś ciężkie narzędzia do wyłamania całości, bo inaczej nie poradziłby sobie z tak trwałą konstrukcją.
- Sądzę, że ważyła nawet około siedmiu kilogramów - dodaje.
Sprawy na policję nie zgłosił, ale zastanawia go, jak ktoś, kto prowadzi skup metali kolorowych, mógł przyjąć taki towar.

Dozór policyjny i groźba siedmiu lat za kratkami
W końcu złodziej wpadł. Przyznał się do stawianych mu zarzutów. Co więcej, podczas wizji lokalnej wskazał okradzione przez siebie grobowce. Przy okazji okazało się, że jest ich więcej niż zgłoszeń od rodzin. Po prostu wiele osób odwiedza cmentarze sporadycznie, głównie z tego powodu, że mieszkają poza miejscowościami, w których pochowani są ich bliscy. Inni dewastację mogił, bo tak to trzeba nazwać, złożyli na karb przypadku i o zgłoszeniu jej na policję nie pomyśleli.

Mogło być i tak, że w danej miejscowości był to jednostkowy incydent. - Nasza społeczność jest mała, takie sprawy szybko rozchodzą się szerokim echem. Rozmawiałem z proboszczem, nie zgłaszał żadnych kłopotów. Żadnych informacji nie miałem też od moich pracowników - mówi Czesław Rakoczy, wójt gminy Lipinki.

Zatrzymany przyznał się do dwudziestu kradzieży. Jako że nie był to jego pierwszy tego typu występek, grozi mu nawet do 7,5 roku więzienia. Zastosowano wobec niego dozór policyjny.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska