– Zrobiłem tak, ponieważ Ogień nie był żołnierzem AK, a po wojnie działał samowolnie, dopuszczając się licznych zbrodni na ludności cywilnej, w tym żydach – wyjaśnia Marek Zapała. – Jego wizerunku nie powinno być w muzeum oddziału Armii Krajowej, który wydał na niego kilka wyroków śmierci.
Zdaniem Zapały zdarcie fotografii Kurasia nie było jedynym powodem agresywnego zachowania nowotarżanina. 57-latek mówi bowiem bez ogródek, że mężczyzna nie ma prawa uważać się za partyzanta, ponieważ w momencie wybuchu wojny miał...6 lat. Nie mógł więc należeć do oddziału partyzanckiego, który nie wprowadzał do swoich szeregów dzieci. Tymczasem nowotarżanin nosi mundur i uważa siebie za kombatanta.
– Z Armią Krajową nie miał jednak zbyt wiele wspólnego – przekonuje Zapała. – W czasach komuny działał aktywnie w PZPR, która odcinała się przecież od tej niepodległościowej formacji.
Po awanturze, podczas której 82-latek wygrażał swoim oponentom laską i pistoletem, mężczyzna porzucił broń w trawie. Marek Zapała ją znalazł i zawiózł do komendy limanowskiej policji. Złożył tam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na kierowaniu gróźb karalnych. Grozi za to do dwóch lat więzienia.
– Przyjęliśmy zawiadomienie i będziemy badać tę sprawę – mówi komisarz Piotr Wąchała z Komendy Powiatowej Policji w Limanowej. – Na razie wiemy jedynie, że tłem był spór dotyczący wydarzeń historycznych. Oczywiście można różnić się poglądami. Z całą pewnością natomiast nie wolno kierować gróźb pod adresem osób, które przedstawiają inny punkt widzenia.
Społeczny opiekun partyzanckiego muzeum w Szczawie Józef Rusnak jest oburzony zajściem. Wczoraj w rozmowie z „Krakowską” zapowiedział stanowczo, że zrezygnuje z funkcji, którą pełni od przeszło 30 lat.
– Nie mogę się zgodzić na to, by ktoś bezkarnie dokonywał dewastacji wystawy w muzeum – mówi Józef Rusnak. – Nawet nie wiem, kto przed laty powiesił tam zdjęcia Ognia i tak naprawdę mnie to nie interesuje. Nie można jednak tak po prostu ich usunąć. To niedopuszczalne.
Dr Maciej Korkuć, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie o zajściu dowiedział się od reportera "Krakowskiej". Podkreśla, że 82-latek, który poczuł się urażony zarzutami przeciwników może uważać się za partyzanta AK, ponieważ podczas okupacji był "synem pułku" w jednym z oddziałów wileńskiej AK. To także była służba, choć inna niż dorosłych. I to jest faktem, nawet jeśli po latach przyjął legitymację szeregowego członka
PZPR. Historyk nie przeczy, że działalność Ognia budzi kontrowersje. Uważa jednak, że są one w dużej mierze efektem działania propagandy.
- Walczył o niepodległą Polskę. Trudno mu zarzucać, że likwidował cywilów jeśli to byli konfidenci gestapo czy UB - podkreśla dr Korkuć. - Ale też popełniał błędy. Niektóre działania realizowali jego podkomendni w sposób nie zawsze uzgodniony z dowódcą. Jeśli ich za to nie karał to brał na siebie odpowiedzialność.
Maciej Korkuć nie przeczy, że w historii współczesnej jest wiele luk, dających pole do snucia różnych teorii i spekulacji. - Dlatego musimy wciąż szukać prawdy a piisanie o skomplikowanej historii jest rodzajem nigdy niekończących się poszukiwań - uważa historyk krakowskiego IPN.