Bacowie zostają na dole
- Już wiemy, że w tym sezonie co najmniej trzech baców nie wyszło z owcami na hale - mówi Andrzej Gąsienica-Makowski, doradca marszałka woj. małopolskiego ds. rozwoju Karpat. To bacowie z Orawy i z Podhala. M.in. z gminy Poronin.
- Już w poprzednich latach był kłopot z chętnymi do roboty. W tym roku okazało się, że w ogóle nie ma zainteresowanych pracą juhasa. Bacowie zostali w domach - mówi Janczy. Dodaje, że co najmniej 10 innych wyszło na hale, ale nie mogli zabrać owiec od wszystkich chętnych gazdów. Tutaj też wszystko rozbiło się o brak juhasów - dodaje.
Bogdan Lassak z Bustryku, który bacuje od 17 lat, po raz pierwszy w tym roku nie zabrał od gazdów owiec na wypas.
- Pasę tylko swoje i szwagra owce. Nie więcej jak 100 sztuk. Na więcej nie mam szans, bo nie ma kto pomóc. Młodzi nie garną się teraz do roboty. Wolą 8 godzin dziennie popracować i wrócić do chałupy. Nie ma co ukrywać, jest coraz gorzej - załamuje ręce baca Lassak.
Juhasi: robota niełatwa
- A co się pan dziwisz, że nikt nie chce iść. Jak się ktoś zaczepi na budowie, to ma zajęcie na cały sezon, a i pieniądze lepsze. A na bacówce to trzeba robić 24 godziny na dobę, spać w szałasie. Raz na tydzień zejdzie się do domu. Wilki dogryzają. I tak od kwietnia do października. Jak na jakim uchodźstwie - mówi „Krakowskiej” Jędrek, młody góral z Maruszyny, który jeszcze dwa lata temu pracował przy owcach.
Ile może zarobić juhas na bacówce? To skrywana tajemnica. Nie ma tam mowy o jakichkolwiek umowach. Nieoficjalnie mówi się, że może to być do 2,5-3 tys. zł na rękę miesięcznie.
- To niełatwa robota. Juhas musi pilnować owiec, doić je, dbać o psy pasterskie. To musi być ktoś wychowany przy owcach, można powiedzieć taki pasjonat pasterstwa - dodaje Gąsienica-Makowski. - Teraz juhaszą jedynie starzy górale, co to kochają. Na młodych nie ma co liczyć. Ci to by chcieli disco mieć co wieczór i bawić się - mówi Stanisław Rychtarczyk, baca z Rusinowej Polany w Tatrach.
Jan Janczy wróży zaś, że niebawem bacówki, jeśli będą działały, to jedynie w oparciu o interes rodzinny.
Będzie mniej oscypków
Jeśli nic się nie zmieni, góralski rarytas - oscypki - mogą stać się towarem naprawdę z najwyższej półki, bo będzie ich mniej.
Dotychczas na Podhalu działało ok. 100 baców. Żeby jednak wytwarzać legalne oscypki, trzeba uzyskać stosowny certyfikat - przejść badania mleka, wody, ale i badania baców, juhasów i zwierząt. Te analizy jednak kosztują. Bacowie, jak nie będą mieli do pomocy juhasów, nie będą starali się o taki certyfikat. Prawdziwych oscypków będzie mniej, a ich cena wzrośnie.
W br. certyfikat na wytwarzanie oscypków uzyskało 44 baców z powiatów tatrzańskiego i nowotarskiego.
Góralskie redyki ze stadami owiec wracającymi z hal, niebawem mogą stać się naprawdę wyjątkowym zjawiskiem na Podhalu. Baców co prawda nie brakuje, ale z juhasami jest już kłopot
Na jednego juhasa przypada 100-150 owiec ze stada. Musi ich pilnować, ale i wydoić
Źródło: Gazeta Krakowska