Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bednarz: jesień to była katastrofa

Bartosz Karcz
Jacek Bednarz
Jacek Bednarz fot. archiwum Polskapresse
Rozmowa z Jackiem Bednarzem, wiceprezesem ds. sportowych Wisły Kraków.

Bartosz Karcz: Robił już Pan podsumowanie minionego roku? Czy Wisła jest już dzisiaj bliżej wyjścia na prostą, przede wszystkim pod względem finansowym?
Bliżej jest, ale sytuacja nadal jest bardzo trudna. Myślę, że czeka nas kolejny rok zaciskania pasa.

Jak długo taka polityka jeszcze potrwa?
Precyzyjnie trudno to dzisiaj określić. Przed nami jednak jeszcze przynajmniej jeden bardzo trudny rok, jeśli chodzi o finanse. Jeśli na polu szeroko rozumianego marketingu odniesiemy sukcesy, to może ten okres uda się skrócić. Na pewno jednak pierwsze pół roku, to będą bardzo trudne miesiące.

Co rozumie Pan pod pojęciem szeroko rozumianego marketingu?
Wszystko to, co sprzedajemy i w ten sposób pozyskujemy środki na działalność klubu. Mam też na myśli pozyskanie potencjalnych sponsorów. Również działalność sportową, czyli sprzedaż zawodników. Jeśli to nam się uda, to ruszymy szybszym krokiem w kierunku poprawy sytuacji. Rynek jest jednak dzisiaj bardzo ciężki.

Zapytam wprost, czy Wiśle grozi dzisiaj bankructwo?
Myślę, że nie, bo mamy wsparcie w Tele-Fonice i jej właścicielu. Dla niego Wisła od lat jest wyborem serca. Dlatego myślę, że pod tym względem możemy być spokojni. To jednak nie oznacza, że ktoś będzie w Wiśle trwonił pieniądze. Tele-Fonika i prezes Bogusław Cupiał będą dalej wymagać od nas, żebyśmy konsekwentnie realizowali program naprawczy. To oznacza pewne wyrzeczenia. Po pierwsze na jakiś czas musimy zrezygnować z mocarstwowych planów. Mówimy tutaj o okresie przejściowym w czasie którego, chcemy stworzyć zdrowe podstawy funkcjonowania klubu, również finansowe. To będzie bolało, bo plan naprawczy zakłada redukcję kosztów, zatrudnienia. Zmianie ulegnie też sama drużyna i będziemy musieli przedefiniować cele sportowe. Naszym celem będzie stworzenie takiego zespołu, który będzie stać na dobre wyniki, ale którego utrzymanie nie będzie nas zabijać.

Poruszył Pan temat celów sportowych. Czy można określić dokonania Wisły na tym polu w mijającym roku inaczej niż słowem katastrofa?
Katastrofą jest to, co stało się w drugim półroczu. Rok 2012 to jest jednak również udział w Lidze Europy. W ekstraklasie graliśmy przeciętnie, ale doszliśmy do półfinału Pucharu Polski, z którego odpadliśmy trochę przez błąd sędziego, a trochę przez zwykłego pecha. Jesień to rzeczywiście była już katastrofa. Jedyny pozytyw, jaki widzę, to fakt, że w drużynie pojawiło się kilku zawodników, z którymi możemy wiązać plany na przyszłość.

Pewnie ma Pan sobie sporo do zarzucenia jeśli chodzi transfery. Sprowadzeni latem piłkarze nie dali drużynie tyle, ile się spodziewano, żeby wymienić choćby Głowackiego, Quioto czy Sikorskiego?
Mam sobie bardzo dużo do zarzucenia w tej kwestii. Udzielił mi się latem optymizm, związany choćby z tymi osobami. Żaden z tych piłkarzy nie dał nam jednak tyle, ile oczekiwaliśmy. Inaczej nie mogę tego w tym momencie ocenić. Być może wiosną to się zmieni, ale na razie dokonania zawodników, sprowadzonych latem, to pasmo rozczarowań, a nie sukcesów.

Ma Pan przeświadczenie, że dokonywaliście latem złych wyborów? Wystarczy podać przykład lewego obrońcy. Wybraliście Jana Frederiksena zamiast Piotra Brożka. Jesienią różnica w grze obu była bardzo duża.
Żałuję pewnych wyborów. Latem po rozstaniu z kilkoma piłkarzami mogliśmy podjąć decyzję, że pracujemy z tymi zawodnikami, którzy zostali w kadrze. Na fali optymizmu, oczekiwań uznaliśmy, że przynajmniej w dwóch wypadkach warto podpisać kontrakty. Pierwszy z nich to Arek Głowacki. Liczyliśmy, że on da nam o wiele więcej. Tego akurat piłkarza nie skreślałbym jeszcze. Obaj z Arkiem jesteśmy rozczarowani, ale myślę, że kwestią czasu jest, kiedy on zacznie grać na miarę oczekiwań i nikt nie będzie żałował tego ruchu. Drugą osobą, na którą liczyliśmy mocno, to Romell Quioto. To w końcu reprezentant swojego kraju. Jego przygoda z Wisłą od początku nie układała się jednak tak, jak wszyscy liczyli. Dostał szybko czerwoną kartką, później doszło do zmiany trenera. Ostatecznie Romell nas zawiódł i dzisiaj zastanawiamy się czy rozstać się z nim czy dać mu jeszcze pół roku szansy. Co do Frederiksena, to byliśmy bardzo mocno podzieleni w klubie, co do tego transferu. Uważam, że nie powinniśmy go robić. Nie chcę się wybielać, bo to była decyzja klubu. Mogę dzisiaj jednak szczerze powiedzieć, że pomyliliśmy się co do tego zawodnika. Rzeczywiście, jak się porówna jak grał Piotrek w Lechii i jak Jan prezentował się u nas, to widać, że gdybyśmy latem wybrali Brożka, to byłoby lepiej dla Wisły.

Frederiksen zostanie w Wiśle, czy rozwiążecie kontrakt już zimą?
Zobaczymy. Tą drugą opcję bierzemy pod uwagę.

Kto jeszcze może z klubu odejść na takiej zasadzie?
To będzie zależało od drugiej strony, bo jeśli mówimy o rozwiązaniu kontraktu, to muszą się zgodzić i klub i piłkarz. Na razie nie mam sygnałów, żeby ktoś chciał rozwiązać umowę. Jedynie Milan Jovanić próbuje zerwać z nami kontrakt. Nie martwię się jednak tym specjalnie, bo od dłuższego czasu on nam jest po prostu niepotrzebny. Mieliśmy z nim sporo kłopotów. Szczególnie z jego motywacją, żeby pracować i grać. Czeka nas natomiast z nim proces i zobaczymy jak się to zakończy.

Wśród tych zawodników, z którymi chcieliście się rozstać jest Kew Jaliens, którego postawa jesienią była jednym z niewielu pozytywnych zaskoczeń. Zgodzi się Pan z taką tezą?
Moje zdanie na temat Kew zmieniło się diametralnie przez kilka ostatnich miesięcy. Uważam, że jest to bardzo pozytywna jednostka. Zarówno jako człowiek, ale również jako piłkarz. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń jeśli chodzi o okres od 1 lipca do końca roku. Pracował bardzo solidnie, grał dobrze na kilku pozycjach, a przy tym przez cały czas wykazywał mnóstwo zrozumienia dla sytuacji, w jakiej znalazł się klub. Wykazał się pełnym profesjonalizmem. Kew ma kontrakt do końca czerwca. Jeśli będzie chciał z nami zostać, nie widzę najmniejszych przeszkód. Jeśli będzie miał inne plany, to weźmiemy pod uwagę jego postawę i myślę, że dojdziemy do porozumienia. Będzie to jednak wspólna decyzja i nie będziemy na niego wywierać żadnych nacisków.

Nie tylko Jaliensowi w czerwcu kończy się kontrakt. Zastanawiacie się już co dalej będzie np. z Pareiką czy Sobolewskim?
O tym czy oni z nami zostaną, zadecydują pierwsze miesiące wiosenne.

A Pareiko będzie miał w ogóle szansę się wykazać?
Ja składu ustalał nie będę. To jest rola trenera. Nie wyobrażam sobie natomiast, żeby powtórzyła się sytuacja z jesieni. Nie może być tak, że bramkarz - bez względu na to kto jest tym pierwszym - popełnia tak fatalne błędy i ciągle jego pozycja będzie niezagrożona. Przed pierwszym meczem trener musi mieć tego świadomość, bo inaczej będzie ponosił tego surowe konsekwencje.

Skoro poruszył Pan wątek trenerów, to był Pan rozczarowany Michałem Probierzem?
Tak samo jak Michał byłem rozczarowany tym, że się nie udało. Tym bardziej, że wierzyłem mocno w to, że na ten trudny czas Michał Probierz będzie dla nas dobrym rozwiązaniem. Tylko chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt - Michał był trzecim, a Tomek Kulawik jest czwartym trenerem w przeciągu roku, który prowadził tą drużynę. Wszyscy trenerzy mieli z tym zespołem problemy. Wygląda na to, że jeśli wiele się w tej drużynie nie zmieni - a wszystko wskazuje, że się nie zmieni - to trzeba założyć, że ten zespół będzie wiosną grał w podobnym składzie. Trzeba zatem brać pod uwagę, że jeśli nie uda się wyeliminować mankamentów w okresie przygotowawczym, to będziemy nadal mieć problemy. Wierzę jednak, że pewne rzeczy uda się trwale poprawić.

Kiedy zapadnie decyzja w sprawie tego, kto poprowadzi drużynę w rundzie wiosennej?
Najwcześniej pod koniec grudnia, najpóźniej na początku stycznia. Na razie trenerem jest Tomasz Kulawik. Analizujemy jego raport, przeanalizujemy to co się działo w ostatnim czasie. Później zrobimy w klubie burzę mózgów i podejmiemy decyzję czy w ogóle coś zmieniać.

Czy transfery do Wisły uzależnione są od tego czy uda się kogoś sprzedać?
Na dzisiaj nie wyobrażam sobie innej sytuacji.

Są w ogóle oferty dla waszych piłkarzy?
Są zapytania, a konkretów spodziewam się dopiero w nowym roku.

Te zapytania dotyczą piłkarzy z najwyższymi kontraktami?
Zawodnicy z wyższymi kontraktami mają też wyższe ambicje i oczekiwania. Oferty będą zatem dotyczyły przede wszystkim tych piłkarzy.

Czyli pierwszym do sprzedania ciągle pozostaje Maor Melikson?
Po tym co wydarzyło się jesienią, klub nie będzie się upierał przy zatrzymywaniu jakiegokolwiek piłkarza. Jeśli chodzi o Maora to w lecie kwestią była tylko kwota, jaką za niego oczekiwaliśmy. Jeśli dzisiaj jakikolwiek klub zaproponuje nam satysfakcjonujące odstępne, to Maor dostanie zielone światło na transfer. Dotyczy to zresztą również pozostałych piłkarzy.

Mimo że uzależnia Pan transfery do klubu od tego czy kogoś sprzedacie, to jednocześnie nie jest tajemnicą, że czynicie starania o Pawłowskiego, Jankowskiego czy Teodorczyka. Jest realna szansa, że któryś z nich będzie wiosną grał w Wiśle?
Wszyscy ci zawodnicy mają ważne kontrakty ze swoimi klubami, więc trzeba za nich zapłacić. Nie jest natomiast chyba zaskoczeniem, że jesienne wyniki Wisły powodują, że jest potrzeba zmian. Jeśli ta drużyna ma grać o wiele lepiej, to musi się zmienić jej skład. Pytanie tylko kiedy to będzie możliwe. Czy już teraz czy np. dopiero latem. Nie jest też zaskoczeniem, że interesujemy się ludźmi wyróżniającymi się w lidze. Nie mamy jednak złudzeń. Interesują się tymi piłkarzami również inne kluby. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie.

Patryk Małecki zagra wiosną w Wiśle?
Na pewno jest to zawodnik, który ma umiejętności, dobrą motorykę. Chętnie zobaczyłbym Patryka u nas wiosną. Najpierw musimy przeprowadzić to jednak formalnie. Jeśli to nam się uda, to "Mały" będzie grał wiosną w Wiśle. Jego przykład, a także fakt, że pod moim gabinetem nie ustawia się kolejka zawodników, którzy chcieliby rozwiązać kontrakty, pokazuje że oni nie oceniają Wisły, jako złe miejsce do grania. Dzisiaj mamy problemy, nie jesteśmy krezusami, ale ciągle Wisła i Kraków są dobrym miejscem do uprawiania piłki nożnej.

Andrzej Iwan w wywiadzie dla naszej gazety radzi wam, żebyście sięgnęli po Kosowskiego. Jak Pan odniesie się do tego pomysłu i czy po tym, co wydarzyło się między "Kosą" i właścicielem klubu w ogóle taki powrót jest możliwy?
Pracujemy w takim biznesie, w którym emocje odgrywają dużą rolę. Ja już się nauczyłem, że niektóre słowa, które padają w emocjach, można cofnąć czy nie przykładać do nich śmiertelnie poważnej wagi. Od tej strony nie widziałbym zatem problemu. Wiemy przecież, że Kamil to nie tylko świetny piłkarz, ale również człowiek, który czasami mówił za dużo. Nawet wtedy gdy jego własny interes wymagał milczenia. To jednak były jego wybory. Jeśli Kamil byłby w stanie dać nam to, czego nam brakuje, to ja nie widzę problemu, żeby do nas wrócił. Przypominam jednak, że w jego przypadku trzeba postawić to samo pytanie, które stawiałem sobie przy podpisywaniu umowy z Arkiem Głowackim czy przy rozpatrywaniu powrotów Piotra i Pawła Brożków. To pytanie brzmi czy on nam rzeczywiście pomoże? Możemy wysunąć szereg argumentów, że tak się stanie, a później życie może nas brutalnie sprowadzić na ziemię. Kamil miał atuty, żeby zrobić karierę w Bełchatowie. Z jakiegoś powodu jego tam już nie ma. Pytanie więc czy on jest jeszcze w stanie grać na odpowiednim poziomie. Pytanie czy on byłby w stanie funkcjonować w Wiśle, która jest dzisiaj trochę inna od tej, do której był przyzwyczajony. Kamil pamięta Wisłę, w której grało się przyjemnie, wygrywało się mecz po meczu. Jak jest trudno zetknąć się z tą nową sytuacją, pokazuje przykład Arka Głowackiego. A co do Kamila, to na razie rozmawiamy czysto teoretycznie. W tym momencie takiego tematu nie ma, ale kto wie... Ostatecznie jak będzie wyglądała nasza strategia na najbliższe miesiące będziemy wiedzieć na początku roku po spotkaniu z przedstawicielami rady nadzorczej i przede wszystkim prezesem Bogusławem Cupiałem. Na razie tworzymy zarys tej strategii, a wiele wyjaśni się w najbliższych tygodniach.

Sprawy finansowe, transfery to nie wszystko z czym musicie się zmagać. Jak macie zamiar zakończyć konflikt, jaki powstał między klubem i kibicami?
Ostatnio dostałem pytanie od kolegi po fachu, jak zamierzamy rozbroić tą bombę. Ja tymczasem uważam, że nie ma żadnej bomby. Jest oczywiście środowisko, które nie jest zadowolone z pewnych spraw. Po pierwsze z tego, że wprowadziliśmy do regulaminu stadionowego zakaz używania tzw. sektorówek. Stało się tak w wyniku, tego co wydarzyło się na naszym stadionie. Jeden, drugi mecz z racami. W końcu mecz z Lechem, wizyta u wojewody, bardzo duże naciski policji. Dzisiaj widzę to w ten sposób, że ktoś nie do końca chce widzieć rzeczywistość taką, jaka ona jest. Trudno wmawiać komuś, że na naszym stadionie nie odpalono kilkudziesięciu rac. Trudno mówić, że nic się nie stało. Mam wrażenie, że przynajmniej część osób ze Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków ma pretensje do klubu o coś, czego nie mógł zrobić. Miałem kilka bardzo gwałtownych i ostrych rozmów, dotyczących naszych kibiców. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby wyjaśnić drugiej stronie, że kibiców nie można postrzegać tylko w jeden, negatywny sposób. Zawsze stanę w obronie kibiców, którzy przychodzą na stadion, chcą dopingować. Jeśli jednak coś jest przestępstwem, to nie można wymagać ode mnie, żebym mówił, że nie widzę oczywistych rzeczy.

A siądziecie w ogóle do rozmów z SKWK?
Z każdym trzeba rozmawiać gdy jest problem. Siłowe rozwiązanie to jest rozwiązanie złe. Wygrywa bowiem ten, kto jest silniejszy, a nie ten kto ma rację. Porozumienie można wypracować tylko poprzez dialog. Ze zdumieniem tymczasem odkrywam, że w momencie gdy zawsze podkreślam, że w relacjach z kibicami stawiamy na dialog, spotykam się z krytyką ze strony SKWK, które to potępia. To mi trochę przypomina sytuację z książki Umberto Eco, w której jest mowa o tym, że jak ktoś sobie wymyśli wroga i wmówi go innym, to później może tymi ludźmi manipulować. Wisła nie jest wrogiem żadnego swojego kibica. Ani piknika, ani takiego, który przychodzi na stadion tylko dla piłki nożnej, ani takiego, który przychodzi, bo chce żywiołowo dopingować drużynę. Szanuję każde zachowanie, jeśli jest ono legalne i bezpieczne. Mało tego, osobiście jestem zwolennikiem prawnego dopuszczenia pirotechniki na stadionach. Choć wcale nie jest też prawdą, że gra piłkarzy uzależniona jest od opraw. Nie będziemy jednak wartościować, które grupy kibiców są na stadionie lepsze, a które gorsze. Niech tylko każdy uszanuje drugą stronę. Jeśli uda nam się kiedyś doprowadzić do sytuacji, w której każdy znajdzie na stadionie swoje miejsce, to będzie nasz sukces, ale również tych wszystkich osób, którzy nam kibicują. Chciałbym tylko, żeby wszyscy pamiętali, że dzisiaj kibicują drużynie, grającej pod szyldem Wisła Kraków SA. Odnoszę tymczasem wrażenie, że część ludzi kibicuje tylko Wiśle, zapominając o tym że spółka ma szereg ograniczeń prawnych, organizacyjnych, na które po prostu nie ma wpływu.

A będziecie starać się poprawić organizację meczów, co postulują kibice?
Chciałbym wierzyć, że jednym z głównych powodów tego całego protestu jest np. słaby catering. On jest taki sam na całym stadionie. W naszej ocenie ta oferta, którą proponujemy jest dobra. Przypominam, że te osoby, które zasiadają na trybunie północnej jeszcze niedawno przychodziły na stadion, na którym nie było nic. Zmiany chyba są widoczne i dla mnie ten zarzut jest absurdalny. Jeśli otrzymamy od kibiców sygnał, że chcą w zakresie cateringu otrzymać coś więcej, to zostanie to zrobione. Wiemy, że trybuna północna nie jest idealna. To nie jest jednak wina klubu, bo nie Wisła budowała ten stadion i nie Wisła oddawała tą trybunę w takim stanie. Czekamy kiedy ta poprawa nastąpi, choć patrzymy na ten problem ze zrozumieniem. Wiemy, ile miasto Kraków wydało na ten stadion i wiemy, w jakiej gmina jest sytuacji. Ja mam wrażenie, że i tak znacząco poprawił się komfort kibiców na naszym obiekcie, choćby w porównaniu do tego, co tutaj było kilka lat temu. Słyszę też, że krzesełka są brudne. Od meczu z Bełchatowem kilka razy osobiście sprawdzałem, jak wygląda poziom przygotowania całego stadionu do meczu. Nie stwierdziłem w tym zakresie poważnych zaniedbań. Foteliki na trybunie północnej bywają brudne, ale czasami to jest wybór kibiców. Dopingują na stojąco i czasami na krzesełkach po prostu stają. Ich prawo, ale skoro taki jest ich wybór, to niech nie mają pretensji do klubu, który sprząta po każdym meczu cały stadion.

Zaczęliśmy od podsumowania roku 2012. Zabawmy się zatem w krótką wróżbę na rok następny. Będzie dla Wisły lepszy od mijającego?
Ufam, że tak będzie, natomiast ostatnią rzeczą jaką chciałbym w tym momencie zrobić, to składać deklaracje bez pokrycia. Jak mantrę będę powtarzał, że liczy się to, co się zrobi, a dopiero w drugiej kolejności to, co się na ten temat mówi. Tego się będę trzymał jak Jurek Owsiak do końca świata i o jeden dzień dłużej.

Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska