Nasi dziennikarze postanowili sprawdzić, czy faktycznie trudno zdać na "prawko" według nowych zasad, bo taka opinia jest na temat egzaminu. Dzięki uprzejmości Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego Oddział w Oświęcimiu i egzaminatora Krzysztofa Majchrzyckiego przystąpiliśmy wczoraj do testu. Nie było taryfy ulgowej.
Egzamin rozpoczęliśmy o godz. 12 na placu manewrowym przy ul. Leszczyńskiej w Oświęcimiu. Pierwszy test: pokaż, co znajduje się pod maską. Tu trzeba było wykazać się wiedzą, jak sprawdza się poziom oleju i pokazać, gdzie wlewa się płyn do spryskiwacza.
Potem poproszono naszą dziennikarkę o włączenie świateł przeciwmgielnych oraz wyjaśnienie, w jakiej sytuacji ich używamy. Następnie ruszyliśmy na plac manewrowy. By przejechać po łuku do przodu i tyłu oraz pod górkę. Z tym też nie było problemu, więc pojechaliśmy na miasto.
Z placu skręcamy w prawo w kierunku ronda i dalej w stronę dworca PKP. Egzaminator z kamienną twarzą obserwuje każdy ruch naszej dziennikarki. Problemem okazało się trzymanie obu rąk na kierownicy, bo jako "stary wyga" prawą z nich często trzyma na drążku skrzyni biegów. Tu było upomnienie. Z ronda skręcamy w prawo na os. Zasole a potem w lewo w stronę przychodni zdrowia na ul. Garbarskiej.
- Bardzo szybko przerzuca pani bieg z pierwszego na drugi - kręci nosem egzaminator przypominając, że zmiana biegów powinna nastąpić, kiedy obrotomierz osiągnie prawie trzy tysiące. Stosujemy się więc do podpowiedzi i "żyłujemy" auto na każdym biegu. Tu pada pytanie o to, czy faktycznie trzeba pilnować, by przed osiągnięciem 50 km na godzinę wrzucić czwarty bieg. - Trzeba słuchać silnika. To nie jest sztywna zasada - wyjaśnia Krzysztof Majchrzycki.
Pokonujemy następne ulice, ronda, skrzyżowania. Egzaminator pokazuje nam najbardziej "podchwytliwe" miejsca w mieście. Jedno z nich znajduje się na końcu ul. Jagiełły na skrzyżowaniu z wjazdem na bulwary. Trzeba się tu zatrzymać i ustąpić tym, którzy wyjeżdżają z ul. Przecznej.
- Rzadko który kursant w ogóle patrzy w prawo, co oznacza, że ustępuje tylko kierowcom z głównej ulicy - chwali egzaminator po tym, jak nasza dziennikarka prawidłowo przejechała skrzyżowanie.
Kolejny "chwyt" czeka na kursantów na pl. Kościuszki. Wyjeżdżając z uliczki biegnącej przez środek placu (z poboczem dla taksówek) skręcając w lewo trzeba uważać na linie ciągłe.
- Są źle narysowane i każdy najeżdża na nie. Lepiej tu uważać - mówi egzaminator.
Po półgodzinie wracamy na plac MORD. Egzamin zdany, jednak emocji było sporo.
- Nerwy potrafią "zabić" nawet najlepszego kierowcę, dlatego do egzaminu trzeba podejść na luzie - doradza egzaminator.
O czym warto pamiętać? Przede wszystkim zbyt wolna jazda jest gorsza od "depnięcia" po gazie, a redukcja biegów, czyli hamowanie silnikiem, wskazana jest przed każdym skrzyżowaniem i rondem.
Warto podejść do egzaminu ufając swojemu doświadczeniu. I nie bać się egzaminatora, on nie jest straszny.
Co to eko-driving?
Nowe zasady to efekt zarządzenia ministra infrastruktury z maja ub.r. Znalazły się tam zapisy o tym, że "osoba egzaminowana powinna dokonywać zmiany biegu na wyższy w momencie, kiedy silnik osiągnie od 1,8 do 2,6 tys. obrotów na minutę". Kierowcy mają też umieć "hamować silnikiem".
W Oświęcimiu łatwiej
Od 30 czerwca do wczoraj w oświęcimskim ośrodku do egzaminu teoretycznego przystąpiło 6948 osób, a do praktycznego 6555. Testy zdaje 42 proc. kursantów, a jazdę na mieście 45 proc. W porównywanym ośrodku w Krakowie przy ul. Balickiej w tym czasie odbyły się 9222 egzaminy praktyczne, które zdało 33 proc. osób.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!