Jedyną dostępną ewentualnością (bo tzw. singielka z Warszawy do Krakowa kosztuje 400 PLN) jest miejsce w kabinie trzyosobowej, wyposażonej w stoliczko-umywalkę, wysoki poziom szumów - i jednego, śpiącego już głęboko na najniższym łóżku pasażera, którego trzeba obudzić i który się potem za to będzie mścił. Każde łóżko jest wyposażone w małą lampkę do czytania, która, podobnie jak to się dzieje w nocy w autokarach, rozświetla rzęsiście wszystko. WSZYSTKO. Poza tym, jak miałem okazję się przekonać, nawyki mężczyzn przed pójściem spać nie muszą wcale ograniczać się do mycia zębów. Może to być np. oglądanie filmów w głośnych słuchawkach, długa rozmowa przez telefon, w której motywami przewodnimi są szepczące kotki i lepko-szepczące misiaczki, ponadto chwiejna (bo to pociąg) gimnastyka oraz wielominutowe odchrząkiwanie. Po tych przedwstępnych rytuałach można już zająć się trwającą przez resztę nocy/podróży naprzemienną walką o tlen (uchylamy okno, bo się udusimy) i odrobinę ciepła (zamknijmy okno, bo nas zawieje). Walka ta kończy się nad ranem, 25 minut przed docelową stacją, wymownym pukaniem pana Juliusa Meinla. Dzień dobry!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!