- Mistrzostwa Europy w Polsce to chyba fajna sprawa? Nieczęsto macie okazję występować przed polską publicznością w międzynarodowych zawodach.
- To prawda. Mam nadzieję, że będzie sporo kibiców, bo dużo lepiej się biega, kiedy są nasi kibice. Przekonałam się o tym w Novym Meście, kiedy do Czech (na zawody Pucharu Świata - przyp.) przyjechało dopingować nas sporo Polaków.
- W Dusznikach kiedy była Pani poprzednio? Co się zmieniło od ostatniej wizyty?
- Dawno tu nie byłam. Bo nie byłam objęta szkoleniem centralnym, a sama też się tu nie wybrałam. Dopiero teraz poznaję ten odnowiony obiekt. Jest naprawdę piękny, wykonano kawał dobrej roboty.
- Czyli?
- Na strzelnicy jest nowe, automatyczne wyposażenie, stanowiska strzeleckie proste, idealne - w Polsce takich jeszcze nie widziałam. Trasy są szerokie, dobrze przygotowane.
- W jakim nastroju Pani przyjechała?
- W dobrym, bardzo dobrym. Cieszę się, że mamy tu mistrzostwa Europy. Co prawda moi austriaccy trenerzy pierwotnie nie planowali tego, że będę startowała w tej imprezie, ale w trakcie sezonu zdecydowaliśmy, że wezmę w niej udział. Zwłaszcza że nasza pani prezes (Polskiego Związku Biathlonu Dagmara Gerasimuk - przyp.) chciała, żebyśmy wszyscy tutaj wystartowali, przynajmniej w jednym biegu. Jestem tu także dlatego, że miałam w tym sezonie bardzo mało występów w Pucharze Świata. W ogóle nie kwalifikowałam się do wyścigów ze startu wspólnego, uciekła mi także część biegów na dochodzenie. Występy w Dusznikach przydadzą mi się przed mistrzostwami świata. Jeśli będę się dobrze czuła, być może wystąpię tu we wszystkich konkurencjach.
- Za Panią niemal dwa miesiące sezonu, poprzedzonego przygotowaniami pełnymi perturbacji: kontuzja barku, operacja, rozstanie z polską kadrą, w końcu podjęcie treningów z grupą austriacką...
- Nie ukrywam, że rozsypany był ten sezon przygotowawczy. Było ciężko, przygotowania zaczęłam dwa miesiące później, niż mogłabym. Wyszło jak wyszło, ale nie chcę teraz już wnikać w te sprawy.
- 11. miejsce w sprincie w Oberhofie to Pani najlepszy występ w tym sezonie. Sporo było też takich, w których nie zdobywała Pani punktów Pucharu Świata, była poza „40”.
- Trudno było się spodziewać, że po tak poważnej kontuzji, kiedy rozpoczyna się przygotowania we wrześniu, będę w tej fazie sezonu super biegać. Strzelać nie mogłam przez pięć miesięcy, dlatego teraz brakuje mi stabilności: czasami strzelam bardzo dobrze, ale często zdarzają mi się wpadki.
- Funkcjonując teraz w polskiej kadrze, jest Pani wciąż pod opieką austriackich trenerów - Alfreda Edera i Sandry Flunger?
- Tak, dalej z nimi współpracuję, realizuję ich program treningowy.
- Na mistrzostwa Europy stawia sobie Pani jakieś cele czy traktuje tę imprezę jako etap w przygotowaniach do lutowych mistrzostw świata?
- Jako element przygotowań do mistrzostw świata. Absolutnie nie stawiam sobie żadnych celów. Nie ma co bujać w obłokach. Tak, mam szansę na dobry wynik, ale nie przy tak niepewnym strzelaniu.
- W ubiegłym tygodniu w Pucharze Świata w Anterselvie zajęła Pani 23. miejsce w biegu długim. Biorąc pod uwagę obsadę mistrzostw Europy - słabszą niż w PŚ - ten start może być powodem do optymizmu przed zawodami w Dusznikach-Zdroju.
- Biegowo czuję się lepiej przygotowana niż w latach wcześniejszych. Mój bieg jest bardziej dynamiczny, potrafię wytrzymać dosyć szybkie tempo, utrzymać się przy dobrych zawodniczkach. Ale muszę mieć dobrze przygotowane narty, bo bez tego nic się nie zdziała.
- W zawodach będzie brał też udział Pani mąż. Zbudowany zapewne pierwszymi w karierze punktami Pucharu Świata...
- Tak. Grzegorz musi być cierpliwy i cały czas jeszcze pracować. Myślę, że za dwa lata zacznie osiągać lepsze wyniki. Poprawił strzelanie, musimy mu jeszcze kupić jakieś dobre narty. Łatwo o to nie jest, bo najlepszy sprzęt producenci dają najlepszym zawodnikom. Ale czasami udaje się trafić coś dobrego.
Najlepszych tu nie ma
17 lat po mistrzostwach europy w Kościelisku Polska ponownie organizuje tę imprezę. Na obiekcie w dolnośląskich Dusznikach-Zdroju - zmodernizowanym kosztem 18 mln zł - dziś zostaną rozdane medale w biegach długich mężczyzn (godz. 10) i kobiet (13.30). W piątek sprinty, w sobotę biegi na dochodzenie, w niedzielę rywalizacja mikstów i sztafet mieszanych. Na listach startowych próżno szukać zawodników z czołówki rankingu Pucharu Świata - ME zaliczane są do mniej prestiżowego cyklu Pucharu IBU. Szanse na medale mają Polki, m.in. Magdalena Gwizdoń, mistrzyni Europy z... 2000 roku.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska