W niedzielę od samego rana ulice Biecza zapełniły się wolontariuszami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Są wśród nich również tacy, którzy Orkiestrze zawdzięczają życie.
- Czy ja spłacam swój dług? - zastanawia się Dariusz Huk, strażak ochotnik z Biecza i ojciec trójki dzieci. - Gdyby się tak nad tym zastanowić, to może. Ale nawet gdyby nie to, co zdarzyło się 10 lat temu, to i tak nikt by mnie nie musiał namawiać, bym włączył się w granie z Jurkiem Owsiakiem - podkreśla.
Gra z Orkiestrą
Dla pana Dariusza WOŚP to coś więcej niż tylko coroczna zbiórka. To dzięki temu, że w gorlickim szpitalu był jej sprzęt, jego dzieci bezpiecznie przeszły przez trudny dla nich okres narodzin. Bliźnięta Sara i Patryk urodziły się bardzo wcześnie, bo w 27. tygodniu ciąży. Sara pojawiła się pierwsza. Na miejsce swojego urodzenia wybrała dom. Godzinę po niej już w gorlickim szpitalu na świat przyszedł Patryk. Był rok 2008.
- To była moja druga ciąża - wspomina Agnieszka Huk, mama dzieci. - Początkowo wszystko było w jak najlepszym porządku. Gdy dowiedziałam się, że będą bliźniaki, to była wielka radość. Mieliśmy już starszą córkę Natalię. Kłopoty zaczęły się koło 10. tygodnia. Wtedy pierwszy raz trafiłam do szpitala - dopowiada.
Kolejne tygodnie ciąży to na przemian szpital i dom. W 26. tygodniu jak grom z nieba spadła informacja, że możliwe jest wcześniejsze rozwiązanie.
- Znów trafiłam na ginekologię, tym razem leżałam trochę dłużnej, prawie dwa tygodnie - opowiada. - Wypisano mnie w czwartek, myślałam, że dzieciaki jeszcze trochę poczekają - dodaje.
W poniedziałek rano okazało się, że dzieci chcą natychmiast pojawić się na świecie. Pierwsza wyrwała się Sara.
- Wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko - mówi Agnieszka. - Córeczka nawet nie poczekała na karetkę, urodziła się w domu, dokładnie w łazience - wspomina.
Jej brat wykazał się większą cierpliwością. Poczekał spokojnie na karetkę i transport do szpitala. Urodził się godzinę później, już pod opieką lekarza. W szpitalu dzieciaki natychmiast trafiły na oddział noworodków i wcześniaków.
Prosto do inkubatora
- Pamiętam te dzieci - opowiada Ewa Kaczmarczyk, prowadząca ten oddział w gorlickim szpitalu. - Z dokumentacji, którą mamy, wynika, że maluchy trafiły do nas o godzinie 12.12, a przyjmowała je doktor Maria Płatek. Mam tu też dokładnie zapisane, że był to 27. tydzień ciąży. Trafiły do inkubatorów, tych, które dostaliśmy właśnie z fundacji WOŚP - dopowiada.
Kilka lat po ich urodzeniu do Gorlic trafił duży dwuosobowy inkubator. Też dar od WOŚP. W dniu urodzin Sarę i Patryka umieszczono do dwóch innych. Teraz mogłyby czekać na rozwój wypadków wspólnie. Bliźniaki z Biecza były, jak na swój wiek, duże. Sara po urodzeniu ważyła 1150 g i mierzyła 41 centymetrów. Patryk, mężczyzna przecież, był większy, ważył 1500 g i miał 42 centymetry wzrostu.
- Dzieciaczki były jednak niewydolne oddechowo - opowiada doktor Kaczmarczyk. - Podjęliśmy decyzję, że trzeba je jak najszybciej przewieźć do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie - dadaje.
Zaczęło się przygotowanie do transportu. Maluchy musiały być ustabilizowane, tak by bez problemów zniosły podróż.
- Sara pojechała pierwsza - mówi Dariusz Huk, tata dzieci. - Była mniejsza, słabsza. Lekarze z Gorlic chcieli, żeby szybciej znalazła się w Krakowie. Ta droga to był jednak dla niej wielki wysiłek - podkreśla.
W karetce doszło do dramatycznej sytuacji. Małe serduszko dziewczynki stanęło. Konieczne była natychmiastowa reanimacja. Sara wykazała się wielką siłą, serce ruszyło i w niezłym stanie dotarła do Krakowa. Patryk podróż zniósł bez najmniejszych komplikacji. Obydwoje znaleźli się na oddziale Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka.
- I w Gorlicach, i w Krakowie nasze dzieci korzystały ze sprzętu WOŚP - podkreśla pan Dariusz. - Te czerwone serduszka, które były naklejone na inkubatorach, to była dla nas nadzieja na to, że dzieciaczki będą zdrowe i niedługo będziemy się nimi cieszyć w domu - dodaje.
Miesiące w Krakowie
Patryk upuścił krakowski szpital dość szybko, już po dwóch miesiącach dokazywał w rodzinnym domu w Bieczu. Niedługo po nim szpital opuściła Sara. Niestety, jej organizm nie był jeszcze odporny.
- Złapała zapalenie płuc - mówi Dariusz. - Musiała wrócić do szpitala w Krakowie. Tam znów sprzęt WOŚP sprawił, że wracała do zdrowia. Minęło jednak sporo czasu, zanim już tak na stałe do nas wróciła - dodaje.
Leżała w Prokocimiu aż do 10 marca 2009 roku.
Szczęśliwy finał
- Gdy teraz patrzymy na dzieci, to ciężko uwierzyć w ten nasz strach sprzed dziesięciu lat - zgodnie mówią Agnieszka i Dariusz. - Niczym nie różnią się od swoich rówieśników. Choć często różnią się między sobą - dopowiadają z uśmiechem szczęśliwi rodzice.
Sara jest spokojniejsza, cichsza, Patryk to żywe srebro, rozrabiaka, do tego ranny ptaszek.
- To on zawsze rano budzi siostry, Sarę i starszą Natalię - mówi z uśmiechem Agnieszka Huk. - Jest jednak coś, co ich łączy, zamiłowanie do sportu, obydwoje grają w piłkę nożną i siatkówkę. Niestraszne im pływanie. Pewnie, że Patryk ma tu jakieś większe, oczywiście jak na 10-latka, sukcesy, ale Sara nie zostaje za nim w tyle - dodaje z dumą.
WOŚP 2018. Zobacz najlepsze licytacje dla Wielkiej Orkiestry...
WOŚP 2018. Kwestuje nawet... profesor Spodaryk w stroju Pika...
WOŚP 2018. Bieg Wielkich Serc w Krakowie [ZDJĘCIA, WIDEO]
WOŚP 2018. Serenada zagrała razem z Orkiestrą [ZDJĘCIA]
WOŚP 2018. Goldeny retrievery grały z Orkiestrą [ZDJĘCIA]
WOŚP 2018 w Krakowie. Orkiestrze i... morsom chłód niestrasz...
WOŚP 2018. Polskie gwiazdy wspierają Orkiestrę. Na Rynku Głó...
WOŚP 2018. Tłumy wolontariuszy wypełniły Kraków [ZDJĘCIA]
WOŚP 2018. Motoorkiestra pod M1 rozgrzała krakowskie serca [ZDJĘCIA]