Wśród spacerujących widać rodziny z dziećmi, którym rodzice dają pieniądze i namawiają swoje pociechy do wrzucenia ich do puszki.
- Lubimy pomagać. Wierzymy, że dobro wraca. Jeżeli kiedyś my będziemy potrzebowali pomocy, to chcielibyśmy, żeby znalazł się ktoś, kto tej pomocy udzieli - odpowiada pani Kinga.
Większość wrzucających pieniążki do puszek na Krupówkach to turyści, którzy przyjechali spędzić ferie pod Tatrami. Wśród nich są także tacy, którzy przed laty korzystali ze sprzętu zakupionego przez WOŚP.
- Nasz syn też korzystał z tego sprzętu. Urodził się wcześniej, był wcześniakiem. Uczymy dzieci, żeby pomagały ludziom, którzy tego potrzebują” - mówi, wskazując na swoje dzieci Łukasz z Wielkopolski, który wraz z żoną i dwójką dzieci spędza czas w Zakopanem. - Dobro wraca - dodaje, podkreślając, że to, co teraz dają innym, kiedyś może pomóc ich rodzinie.
Wśród kwestujących są osoby, które już kolejny raz wzięły puszki do ręki, jak i tacy, którzy pierwszy raz postanowili się odważyć włączyć się do akcji.
- Wystarczy, że podejdzie jedna osoba, to później od razu przychodzą kolejne i wrzucają do puszki pieniądze. Czasem trzeba dać przykład, żeby reszta się ośmieliła - mówią Natalia i Dominika, które pierwszy raz kwestują dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - To pokazuje jak jeden życzliwy gest zachęca i inspiruje do działania innych - dodają.
Na Krupówkach można dostrzec zarówno małe monety, jak i grubsze nominały lądujące w puszkach. Ludzie pomagają, dając to, co mogą, a wolontariusze z uśmiechem dziękują za każdy gest. To jedno z tych miejsc, gdzie widać, jak wspólna troska może stworzyć coś większego.
- Miło jest pomóc i wesprzeć kogoś, kto tej pomocy potrzebuje. Gdybyśmy same były w potrzebie, to na pewno byłybyśmy wdzięczne, gdyby ktoś wyciągnął do nas pomocną dłoń - mówią Marzena z Chochłowa i Oliwia z Zakopanego. - Jak byłam młodsza, to zbierałam cztery lata. Później była chwila przerwy i teraz znowu wróciłam. Kiedyś łatwiej zbierało się te pieniążki. Jak ludzie widzieli małą, uśmiechniętą dziewczynkę, to więcej ludzi podchodziło i wrzucało pieniążki. Teraz jest też bardzo dużo wolontariuszy i wiele osób chodzi już z serduszkami - dodaje Oliwia z Zakopanego.
