Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bochnia: mieszkańcy Sądeckiej skarżą się na sąsiada

Paulina Korbut
Pani Anna pokazuje śmieci, które później uprzątnął BZUK
Pani Anna pokazuje śmieci, które później uprzątnął BZUK Paulina Korbut
Cierpliwość mieszkańców ul. Sądeckiej w Bochni się kończy. Wszystko przez uciążliwe sąsiedztwo mężczyzny, który od dwóch dekad bezskutecznie walczy z alkoholizmem. Interweniowali już wszędzie - niestety, bez większych efektów.

Piątek rano, budynek komunalny na ul. Sądeckiej w Bochni. Mieszkają tu w sumie cztery rodziny z dziećmi. Nagle pod dom podjeżdża samochód Bocheńskich Zakładów Usług Komunalnych. Zabierają się za oczyszczanie terenu. Jest co zbierać - w ogrodzie zalegają sterty śmieci. W efekcie wywożą dwa samochody rupieci i odpadków.

- To wszystko "zasługa" naszego sąsiada i odwiedzających go kompanów. Mówi o nich, że się nim opiekują, ale my doskonale widzimy, na czym ta "opieka" polega... Zamiast przynieść mu ciepłą zupę czy coś do jedzenia, znoszą mu tylko alkohol - żali się Anna Depto-Górecka, która mieszka tuż za ścianą.

Efekt jest łatwy do przewidzenia - co jakiś czas na ul. Sądeckiej dochodzi do pijackich ekscesów, głośnych awantur. Pani Anna ma troje dzieci, które muszą wysłuchiwać tych wszystkich wulgaryzmów.

- A do tego ten okropny bałagan. My z pozostałymi sąsiadami staramy się, żeby w otoczeniu naszego budynku było schludnie. Wiadomo, że nikomu się tutaj nie przelewa, ale o porządek dba każdy... poza jednym sąsiadem - dodaje kobieta.
Budynek od strony drzwi wejściowych do mieszkania mężczyzny wygląda fatalnie. Pod schodami, które prowadzą do niego, przez długi czas leżał zabrudzony materac.

- Na nim często spali jego znajomi. Oczywiście, pijani w sztok - dodaje mąż pani Anny. - Proszę tylko spojrzeć, nawet "za potrzebą" nie poszli w ustronne miejsce.

Teraz po piątkowym sprzątaniu przez BZUK teren wygląda schludnie. Sąsiedzi obawiają się, że to jednak stan chwilowy.
- Przecież jego kompani wrócą tutaj znowu. Za miesiąc ogród będzie wyglądał tak samo jak przed piątkowymi porządkami - rozkłada ręce pani Anna.

A że śmieci będą narastać, to pewne. Sąsiad bowiem nie ma podpisanej umowy z BZUK na ich wywóz. - Nie dość, że będzie śmierdzieć, to jeszcze ściągnie nam szczury. Tego nam tylko jeszcze trzeba - kończy mąż pani Anny.

Norbert Paprota, dyrektor MOPS w Bochni:
Temu mężczyźnie już wielokrotnie staraliśmy się pomóc. Wysyłaliśmy go na leczenie, jednak zawsze wypisywał się ze szpitala i wracał do nałogu. Chcielibyśmy go wesprzeć inaczej - choćby poprzez przysyłanie opiekunów, którzy pomogliby mu prowadzić gospodarstwo domowe i utrzymywać porządek. Nie chce on jednak żadnej pomocy. Na sugestie mieszkańców ul. Sądeckiej, by umieścić go siłą w DPS, odpowiem, że nie ma takiej możliwości. Nie możemy tego zrobić wbrew jego woli. Poza tym jego pobyt tam kosztowałby gminę ok. 2,5 tys. zł miesięcznie. Środki takie mamy zabezpieczone dla osób wymagających całodobowej opieki, np. po wylewie. A ten mieszkaniec jest przecież sprawny.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska