https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bochnia. W środku nocy budzi ich skowyt

Tomasz Rabjasz
Tomasz Rabjasz
A Od kilku tygodni mieszkańcy bloku przy ulicy Kolejowej nie śpią przez ujadającego psa. Nie można go umieścić w schronisku, bo ma właściciela. Problem w tym, że ten... siedzi w więzieniu

Wyjący pod blokami pies utrudnia życie mieszkańcom osiedla Kolejowego w Bochni. Nic nie dają interwencje u strażników miejskich, radnych czy przedstawicieli gabinetu weterynaryjnego, który opiekuje się bezdomnymi zwierzętami.
Stanisława Gutkowska już kolejną noc nie zmrużyła oka.
- Nie da się tak żyć. Człowiek jest wycieńczony. Ludzie rzucają z okien czym popadnie, żeby tego psa przegonić. Niewiele to jednak pomaga - mówi mieszkanka ulicy Kolejowej.
W podobnym tonie wypowiada się jej sąsiadka Wanda Kowalczyk.
- To, że pies szczeka, to jeszcze nic, ale jak zacznie wyć, to głowę chce mi rozerwać. Gdyby nie tabletki, nie dałabym rady - zaznacza.
Zdesperowane mieszkanki ulicy Kolejowej problemem zainteresowały funkcjonariuszy bocheńskiej straży miejskiej.
- Dowiedziałyśmy się, że takimi sprawami zajmuje się wybrany przez burmistrza gabinet weterynaryjny. Jego przedstawiciele mają wyłapywać bezpańskie psy i koty i odwozić je do schronisk - mówi pani Stanisława.
Kazimierz Osinka, szef strażników, obiecał przysłać weterynarza. Sprawa wydawała się więc załatwiona.
Nic to nie dało
Weterynarz faktycznie przyjechał pod blok. - Pech chciał, że akurat w momencie, gdy pies był spokojny, nie szczekał, nie wył, nie było z nim kłopotu - tłumaczy pani Wanda.
Przedstawiciel gabinetu weterynaryjnego uznał, że nie ma problemu i odjechał. Kłopoty zaczęły się jednak już po zapadnięciu zmroku, a nasiliły nocą. Rano zdenerwowani mieszkańcy po raz kolejny zadzwonili do strażników. Zjawili się kilkanaście minut po telefonie, lecz także niewiele zdziałali. Przegonili psa sprzed bloku i odjechali.
- Cicho było może przez pół godziny. Później zwierzę zaczęło znów ujadać jak szalone - mówi pani Stanisława.
Radny pomoże?
Zdenerwowani mieszkańcy o problemie powiedzieli radnemu Markowi Grucy. - Dla mnie sprawa jest prosta. Jeżeli pies nie jest na smyczy, przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu mieszkańcom osiedla, powinien przyjechać weterynarz i go zabrać. Tak przynajmniej wynika z umowy podpisanej z miastem - podkreślił Gruca.
Dominik Basiński, lekarz weterynarz z "Czterech Łap", tłumaczy, że w tej sytuacji ma związane ręce.
- Nie mogę złapać tego psa i umieścić go w schronisku, jak domagają się tego mieszkańcy, bo ten pies nie jest bezpański. Ma swojego właściciela - przekonuje lekarz, dodając, że gabinet owszem zajmuje się opieką nad bezpańskimi zwierzakami na terenie Bochni, ale nie rozwiązywaniem problemów społecznych.
Właściciel w więzieniu
Taka jest właśnie sytuacja na ulicy Kolejowej. - Okazuje się bowiem, że właściciel psa przebywa w zakładzie karnym. W tej sytuacji pies został pozostawiony sam sobie - mówił Kazimierz Osinka, p.o. komendanta bocheńskich strażników.
Co zatem zrobić, aby rozwiązać problem? Według Dominika Basińskiego i Kazimierza Osinki psa najlepiej byłoby zabrać do schroniska.
Można to jednak zrobić dopiero wtedy, gdy jego właściciel zrzeknie się opieki nad nim.
Zdaniem mieszkańców Kolejowej jest to mało prawdopodobne. I tu koło się zamyka. Wszystko więc wskazuje na to, że lokatorów bloku czekają kolejne noce z wrażeniami. a
ą

Wybrane dla Ciebie

Wisła Kraków może mieć nowego właściciela? Dużo się w tej sprawie dzieje

Wisła Kraków może mieć nowego właściciela? Dużo się w tej sprawie dzieje

Będą kolejne zmiany na drodze do Morskiego Oka. Czy zwiększą bezpieczeństwo turystów?

Będą kolejne zmiany na drodze do Morskiego Oka. Czy zwiększą bezpieczeństwo turystów?

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska