12-letni Dominik i jego 10-letni brat Kamil nie mieli co robić w piątkowe popołudnie. Od niechcenia przeglądali gazetki reklamowe, zostawiane w skrzynkach pocztowych. Tam znaleźli reklamę marketu budowlanego.
- Może zrobić jakiś żart? - miał powiedzieć starszy z braci. Wziął komórkę Kamila, wybrał numer do marketu w krakowskiej Bonarce. Powiedział o bombie i się rozłączył.
Dyrekcja sklepu wezwała policję, zarządziła też ewakuację. Do godz. 22 pirotechnicy i pies tropiący przeszukiwali cały market. Koszt akcji wyniósł kilkanaście tysięcy złotych. Nie licząc strat sklepu, który przez kilka godzin był zamknięty.
Kiedy policja następnego dnia zapukała do drzwi nieletnich gorliczan, matka nie mogła uwierzyć w winę synów. Chłopcy sami się jednak przyznali. Kobieta była zszokowana.
Gdyby taki "żart" zrobił dorosły, groziłoby mu nawet osiem lat więzienia. 12-latek uniknie natomiast prawnych konsekwencji.
- Możemy jednak obciążyć rodziców kosztami akcji - mówi Katarzyna Cisło z biura prasowego małopolskiej policji.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+