W Rabie zawsze czuł się dobrze
Jak to się stało, że spędził niemal całą karierę w ekipie z ul. Podgórskiej? - Lubię grać w piłkę, a w Rabie zawsze był świetny klimat. W drużynie są zawodnicy stąd, dobrze się znamy, spotykamy się nie tylko na boisku. Nigdy nie graliśmy za pieniądze - mówi.
39-letni obecnie golkiper pierwszy występ w seniorskiej drużynie Raby zaliczył jeszcze w XX w. Później grał przez dwa i pół sezonu w Grodzisku Raciechowice. Do Dobczyc wrócił w zimie sezonu 2005/06, występuje tam nieprzerwanie do dziś. Jego miejsce między słupkami od lat jest praktycznie niezagrożone.
- W lidze debiutowałem w sezonie 1999-2000, w spotkaniu z rezerwami Hutnika w klasie okręgowej. Wszedłem w pięćdziesiątej którejś minucie, przegraliśmy 2:3. Już nie pamiętam, co się działo na meczu. Dla mnie to było wydarzenie, miałem wtedy 18 lat, a wystąpiłem na stadionie wielkiego klubu - wspomina.
Dodaje: - Trenerzy Raby mieli do mnie zaufanie, fizycznie dawałem radę, nikomu nie udało się mnie wygryźć z bramki. Dłuższą przerwę miałem dwa razy, przez poważne kontuzje traciłem po pół roku. Bozia trochę poskąpiła mi wzrostu (178 cm - przyp.), ale moim atutem jest refleks. W ostatnich latach poprawiłem grę nogami, więc można powiedzieć, że nadal się rozwijam - śmieje się
Czy z tych 400 meczów któryś szczególnie zapadł mu w pamięć? - Trudno wybrać jeden. Było kilka naprawdę fajnych spotkań, zwłaszcza w sezonie 2016-17, gdy awansowaliśmy w Pucharze Polski aż do finału na szczeblu wojewódzkim, pokonaliśmy drużyny z wyższych lig. Zawsze fajnie mi się grało przeciwko Pcimiance, to taki mój ulubiony rywal - mówi. A jego najgorszy występ? - Pewnie, że były mecze, w których puściłem dużo goli, pamiętam na przykład porażkę 1:7 z Pogonią Miechów, to był mój drugi występ w seniorach, chyba najgorszy w karierze. Nigdy się nie zdarzyło, żeby mnie trener zmienił w trakcie meczu z powodu słabiej gry - mówi.
Michał Ruman liczy na IV ligę
Raba po awansie do klasy okręgowej Kraków występuje nieprzerwanie na tym szczeblu od 2008 r. Zazwyczaj plasowała się w czołówce, ale na finiszu zawsze trochę brakowało do awansu. Teraz po 18 z 26 kolejek jest liderem w swoje grupie - w czym spora zasługa Rumana - i ma duże szanse na promocje do IV ligi. Nasz bohater bardzo na to liczy.
- Chciałbym zagrać w przyszłym sezonie i na zakończenie kariery spróbować swoich sił w czwartej lidze. Myślę, że jeszcze dałbym sobie radę - mówi. - Do 500 meczów raczej nie dobiję, mam już 39 lat, wiek robi swoje. Czuję, że po każdym spotkaniu trzeba dłużej dochodzić do siebie.
Na co dzień pracuje jako przedstawiciel handlowy. Prowadził też przez dwa lata treningi bramkarskie w szkółce Raby, ale z braku czasu zawiesił tę działalność. - Być może po zakończeniu kariery wrócę do tego tematu. Z Rabą raczej zostanę, trenuje tu mój syn Mikołaj. Nie jest bramkarzem, tylko napastnikiem - wyjaśnia.
