Na ratunek napadniętej pośpieszyła jej matka. - Krzyknęłam, że dzwonię na policję, i wtedy ta rozjuszona kobieta rzuciła się na mnie - opowiada Anna Adamczak. Jak mówi, agresywna kobieta przewróciła ją na chodnik i zaczęła bić oraz kopać. W efekcie ma złamaną rękę w trzech miejscach, w tym w barku i przedramieniu. - Prowadzimy postępowanie w sprawie uszkodzenia ciała - potwierdza podinsp. Piotr Grabowski, komendant komisariatu policji w Brzeszczach.
Zastrzega, że na tym etapie trudno mówić o zarzutach. Wszystko będzie zależało od orzeczenia biegłego lekarza sądowego. Jeśli stwierdzi uszczerbek zdrowia wymagający leczenia powyżej siedmiu dni, napastnikom grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
Horror mieszkańców w budynku socjalnym przy ul. Kościuszki trwa od dłuższego czasu. Wulgarne wyzwiska ze strony uciążliwych sąsiadów, nawet pod adresem małych dzieci, czy groźby były tutaj ostatnio na porządku dziennym. Na libacje alkoholowe schodzi się towarzystwo z miasta. Podczas jednej z nich, trzy tygodnie temu, zdemolowana została wspólna kuchnia. - Wieczorem, gdy mąż idzie do pracy, strach wyjść z mieszkania nawet do łazienki - dodaje jedna z sąsiadek.
Przy ul. Kościuszki mieszka dziewięć rodzin. W zdecydowanej większości są to spokojni ludzie. - Trafiłam tutaj po śmierci męża, gdy okazało się, że nie stać mnie na utrzymanie dotychczasowego mieszkania - zaznacza Anna Adamczak. Podkreśla, że wspólnie z sąsiadami kilka razy interweniowała już w straży miejskiej i Urzędzie gminy. Bez skutku. Nikt nie przejął się specjalnie ich skargami. Tymczasem alkoholowe towarzystwo jest coraz bardziej agresywne i czuje się bezkarne.
W Straży Miejskiej w Brzeszczach przyznają, że ostatnio mieli na Kościuszki dwie interwencje, ale o napaści nie zostali powiadomieni. Komendant Krzysztof Tokarz podkreśla, że trudno w tym wypadku będzie eksmitować lokatorów, bo nie ma gdzie. Mieszkańcy domu liczą, że prawo w końcu zadziała i pomoże im gmina. Po ostatnich zdarzeniach nie ma jeszcze decyzji, co zrobić z uciążliwymi lokatorami.
Kara na sąsiada
Kto krzykiem, hałasem lub innym wybrykiem zakłóca porządek lub ciszę nocną, może zostać ukarany aresztem, ograniczeniem wolności lub grzywną. Policja i straż mają prawo wypisać mandat od 100 do 500 zł. Jeżeli kłopotliwy sąsiad odmówi przyjęcia mandatu, funkcjonariusz może wystąpić do sądu rejonowego, a ten ma prawo ukarać grzywną. Czasami i to nie pomaga. Zawsze można wystąpić wówczas do sądu cywilnego z pozwem, by zakazał hałasowania. Gdy i ten zakaz zo-stanie złamany, w końcu grozi kara więzienia.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!