Ludzie głosowali też w referendum za odwołaniem rady miejskiej. Za takim rozwiązaniem były 4072 osoby, przeciw 185 osób. Rada jednak zostaje, bo w przypadku tego głosowania frekwencja była zbyt niska. Do odwołania rady potrzeba było 5209 głosów. Tylu nie zebrano.
Teraz premier wyznaczy komisarza, który będzie szefował w gminie, a rada w ciągu 30 dni zadecyduje, czy rozpisać wcześniejsze wybory.
Może się jednak okazać, że komisarz wyznaczony przez premiera Donalda Tuska zostanie w urzędzie do listopada 2014 r. , czyli do kolejnych wyborów samorządowych. - Jeśli radni zdecydują, że chcą, by w gminie odbyły się wybory lokalne, muszą one zostać rozpisane najpóźniej do 21 maja przyszłego roku, a na pewno nie uda się ich zorganizować wcześniej niż za kilka miesięcy- tłumaczy Andrzej Ślęczak z Państwowej Komisji Wyborczej w Krakowie.
W Brzeszczach emocje jeszcze nie opadły. Radni robią co mogą, aby zapanować nad tak niespotykaną sytuacją. W urzędzie jest jak w ulu. Każdy czegoś szuka, telefony nie milkną, a Teresa Jankowska się pakuje. - Emocje sięgały zenitu i chyba wszyscy cieszymy się, że jest już po - mówi Jacek Wawro, przewodniczący rady miejskiej w Brzeszczach. Cieszy się, że mieszkańcy zadecydowali, że rada zostaje.
- Teraz całkowicie oddajemy się w ich ręce - mówi. Pozostali radni są innego zdania. Mają świadomość, że niewiele brakło, by 21 osób z rady podzieliło los Jankowskiej.
- Bierzemy na barki odpowiedzialność i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby nie zawieść mieszkańców gminy - komentuje Stanisław Sajdak, wiceprzewodniczący rady miejskiej. Uspokaja, że w ciągu najbliższych dni sytuacja w urzędzie powinna się ustabilizować.
W Warszawie jeszcze nie wiedzą, kto zastąpi Jankowską. Decyzja powinna zapaść w ciągu najbliższych dni. Do tej pory rzadko się zdarzało, by referendum okazało się ważne. Najczęściej zawodziła frekwencja. Wielu mieszkańców Brzeszcz,mimo odwołania pani burmistrz, nie jest zadowolona z wyników. - To katastrofa, bo w urzędzie zostali ci, którzy najbardziej przyczynili się do dramatycznego zadłużenia gminy - mówi zdenerwowany Jan Bartula, były radny i mieszkaniec Brzeszcz.
Apeluje, by po analizie wyników głosowania radni uderzyli się w piersi i sami podali się do dymisji. Bartula w ostatnich wyborach nie kandydował, ale teraz wystartuje.
- Bo ktoś musi poobcinać radnym diety z1000 do 200 złotych, a potem przypilnować, by pieniądze gminne wreszcie były wydawane z sensem - zapowiada. Referendum trwało od 7 do 21. Głosy można było oddawać w 15 lokalach wyborczych.
O godz. 21 głosy z lokali zostały zesłane do Miejskiej Komisji Wyborczej. Liczenie trwało do godz. 1.30 w nocy, obyło się bez jakichkolwiek incydentów.
Już 27 października do urn pójdą mieszkańcy Wadowic. Tu także będzie referendum w sprawie odwołania burmistrza i rady miejskiej.
Teresa Jankowska, już była burmistrz
Teresa Jankowska po ogłoszeniu wyników: Górę wzięły emocje, nie rozsądek. Przykre jest to, że wielu mieszkańców uwierzyło w nieprawdziwe informacje, które legły u podstaw organizacji referendum. Nie ma drogi S1. Nadal nie ma też decyzji, którędy zostanie ona poprowadzona. Trwa natomiast restrukturyzacja kopalni. Na obie sprawy burmistrz nie ma i nie będzie miał wpływu. Staraliśmy się dotrzeć z tą prawdą do mieszkańców. Nie udało się. Mam pewne plany, ale nie zdradzę szczegółów, żeby nie zapeszać. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia i mocno wierzę w to, co napisał ks. Jan Twardowski, że "kiedy Bóg zamyka drzwi to otwiera okno".
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+