Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był bokserem numerem jeden

Artur Gac
Stanisław Dragan w walce był bardzo skuteczny. Nokautował rywali niesamowicie mocnymi ciosami z prawej ręki. Poza sportową areną był eleganckim dżentelmenem o gołębim sercu
Stanisław Dragan w walce był bardzo skuteczny. Nokautował rywali niesamowicie mocnymi ciosami z prawej ręki. Poza sportową areną był eleganckim dżentelmenem o gołębim sercu fot. archiwum
Wytrzymałości i hartu ducha zazdrościli mu Jerzy Kulej i Marian Kasprzyk. Krakowianin z wyboru, świetny pięściarz, trener, przedsiębiorca, filantrop i spec od... skwarek. 21 listopada Stanisław Dragan skończyłby 72 lata.

Niespełna miesiąc wcześniej, 26 października, niechybnie pomyślałby z sentymentem o 45. rocznicy swojego największego sukcesu w karierze, którym zasłużył na wiekuiste miejsce w historii polskiego sportu. Na ringu w Meksyku reprezentant Hutnika Nowa Huta wywalczył brązowy medal igrzysk olimpijskich w kat. półciężkiej (81 kg).

- Powiedzenie Staszka brzmiało, że z igrzysk olimpijskich nie wyjeżdża się bez medalu - wspomina ongiś znakomita gimnastyczka sportowa, 78-letnia krakowianka, Barbara Ślizowska, brązowa medalistka IO w Melbourne w 1956 roku. Z Draganem łączyła ją trwająca kilka dekad przyjaźń.

Sukces atletycznie zbudowanego, 27-letniego Dragana oklaskiwał kolega z reprezentacji Józef Grudzień, który na tych samych IO wywalczył srebrny medal.

- Stasiu nie był w ringu artystą, nie słynął z eleganckiego stylu i szczególnego refleksu. Bliżej mu było do rzemieślnika, ale ten dosyć prosty styl boksowania okazywał się niezwykle skuteczny. Nokautował rywali bardzo mocnymi uderzeniami prawą ręką - mówi 74-letni Grudzień, mistrz olimpijski z Tokio i mistrz Europy z Rzymu.

Największym pechem Dragana było boksowanie w schyłkowej erze Zbigniewa Pietrzykowskiego, uważanego wraz z Kulejem za duet najwybitniejszych polskich pięściarzy w historii.

- Zbyszek był fenomenalny, więc dopóki walczył, Stasiu nie mógł przeskoczyć jego poziomu - przyznaje Grudzień.
Wreszcie Dragan wyrósł na lidera w talii trenera Feliksa "Papy" Stamma.

- Do treningów Staszek był harpaganem, pod względem nieludzkiej wytrzymałości i wytrwałości. Drugiego takiego zakapiora nie było w naszej drużynie! Ja i Jurek Kulej zazdrościliśmy mu tej motywacji, a nawet zadawaliśmy mu pytanie: "chłopie, na co ty możesz umrzeć?" - Marian Kasprzyk, kolejny z cudownej generacji polskich pięściarzy, mistrz olimpijski z Tokio, zawiesza głos...

- Wołałem na Staszka "Kołek", bo był w ringu bardzo sztywny i nie miał luzu, ale zaciskał zęby i szedł do przodu. Nie obrażał się. Nie miał nic z bawidamka, w towarzystwie nie grał pierwszych skrzypiec, ale cieszył się poważaniem. Darzyliśmy się męską miłością. Co to znaczy? Tego uczucia się nie okazywało, ale jeden za drugim skoczyłby w ogień - nie ma cienia wątpliwości Kasprzyk, którego życiorys posłużył za gotowy scenariusz do filmu "Bokser" w reż. Juliana Dziedziny z Danielem Olbrychskim w roli głównej.

Na początku lat 70. Draganowi wyrósł kolejny rywal, w osobie młodszego o 7 lat Janusza Gortata, który ostatecznie zajął miejsce w reprezentacji na IO w Monachium. W pojedynkach z orzełkiem na piersi Dragan wystąpił 15 razy, a w całej karierze stoczył 220 walk (196 wygrał, 5 zremisował i 19 przegrał).

- Tato był idealną głową rodziny, ale typem dominującego ojca. Zabierał mnie i brata na obozy sportowe i towarzyszyliśmy mu w wojażach po całej Polsce. Wychowywał nas przez sport, z rozruchem o godz. 7 rano i z marszobiegiem - sięga pamięcią syn Jacek Dragan, który jest cenionym kardiologiem.

Karierę kończył w wieku zaledwie 32 lat. Tłumaczył, że nie chce rozmieniać się na drobne. Na kilka miesięcy wyjechał do pracy w Belgii, a po powrocie obronił pracę magisterską na krakowskiej AWF.

Z sukcesami pracował w zawodzie trenera, a w 1990 roku założył wraz z żoną zakład krawiecki w Nowej Hucie.
- Jak na owe czasy była to solidna firma, a wszystkie ubrania sygnowano naszywką z marką "Dragan".

Staszek nigdy nie chwalił się zaangażowaniem w działalność charytatywną. Dopiero będąc na miejscu ujrzałam ściany obwieszone dyplomami z podziękowaniami od domów dziecka i różnych instytucji za przekazywanie ubrań i wsparcie finansowe - wzrusza się prof. Halina Zdebska, przewodnicząca Klubu Fair Play Polskiego Komitetu Olimpijskiego, związana z krakowską AWF.

Od 2000 roku Dragan zaczął kierować Małopolskim Związkiem Bokserskim i został mianowany wiceprezesem Małopolskiej Rady Olimpijskiej. - W środowisku olimpijczyków Staszek był nieformalnym liderem. Do tej pory przed oczami mam obraz dużego, przystojnego dżentelmena. Wyprostowany, zero brzucha - charakteryzuje przyjaciela profesor Zdebska.

Śmierć znalazła Dragana w kwietniu 2007 roku koło domu letniskowego w Kasince Małej. W trakcie przycinania gałęzi drzew spadł z pięciometrowej skarpy. Nie pomogła sprawność i zahartowany latami treningu organizm, bo upadając uderzył głową w mur.

Z odejściem przyjaciela wciąż nie może pogodzić się Barbara Ślizowska.
- Kilka dni wcześniej byliśmy na olimpijskim konkursie w Porąbce Uszewskiej i ostatnie zdanie, jakie Stasiu skierował do mnie brzmiało: "mam dla ciebie przygotowane skwarki". Raz w roku pozwalaliśmy sobie na tę niezdrową i tuczącą ucztę - w maju, na jego imieninach.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska