Spotkanie odbywało się w zimowej scenerii, przy padającym śniegu. Na początku piłkarze i kibice minutą ciszy upamiętnili piłkarzy brazylijskiej drużyny Chapecoense, którzy zginęli w katastrofie lotniczej.
Autor: Piotr Tymczak
W pierwszym meczu ćwierćfinałowym, rozegranym w październiku w Poznaniu, padł remis 1:1. Wiślacy zdawali sobie jednak sprawę z tego, że w rewanżu czeka ich bardzo trudne zadanie. „Kolejorz” pod wodzą trenera Nenada Bjelicy zrobił w ostatnim miesiącu duże postępy i świetnie radził sobie w meczach ligowych.
Zespół „Białej Gwiazdy” nie mógł natomiast wystąpić w optymalnym ustawieniu. Znów trenerzy Kazimierz Kmiecik i Radosław Sobolewski mieli kłopot z obroną. Z powodu żółtych kartek nie mógł zagrać Maciej Sadlok. Zabrakło kontuzjowanego Richarda Guzmicsa. Na boisko nie wyszedł też awizowany przed meczem do pierwszego składu kapitan Akradiusz Głowacki. Musieli więc wystąpić zmiennicy: Piotr Żemło i Adam Mójta.
Krakowianie od początku starali się oddalić akcje od swojej bramki. Nie było to jednak łatwe, bowiem lechici wiedzieli, że jeżeli myślą o korzystnym dla siebie rozstrzygnięciu, to muszą strzelić co najmniej jednego gola.
Po kwadransie Wisła miała dogodną okazję, ale szarżującego Pawła Brożka przed polem karnym zatrzymał Jasmin Burić. Sytuacja była mocno kontrowersyjna. Wiślacy domagali się odgiwzdania faulu, ale sędzia nie zareagował.
W 20 minucie Paweł Raczkowski podyktował rzut karny dla Lecha, dopatrując się faulu Bobana Jovicia na Radosławie Majewskim. „Jedenastkę” wykorzystał Marcin Robak. Po 28 minutach było już 2:0 dla „Kolejorza”. Maciej Makuszewski miał przed sobą tylko Łukasza Załuskę i nie dał szans bramkarzowi „Białej Gwiazdy”. Przed przerwą lechici podwyższyli na 3:0. W sytuacji sam na sam z Załuską tym razem był Darko Jevtić i wykorzystał tę okazję.
Po zmianie stron krakowianie nie dawali za wygraną, starali się atakować i to przyniosło efekt. Gola zdobył Petar Brlek. W serca krakowskich kibiców to tchnęło nadzieję, że może stanie się cud i wiślacy zdołają jeszcze zdobyć dwie bramki. Niedługo później krakowski zespół został jednak osłabiony. W 58 minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Mójta. To onzaczało, że Wisła ponad pół godziny musi grać w dziesiątkę.
To nie załamało jednak zespołu „Białej Gwiazdy”. Wiślacy nadal byli w ofensywie i drugiego gola strzelił Patryk Małecki. To spowodowało, że wiara w odrobienie strat była u nich jeszcze większa. Krakowianie mieli systuacje, ale nie udało się im ich wykorzystać. Bramkę dla „Kolejorza" zdobył natomiast Majewski. To było decydujące trafienie.
Zwycięstwo Lecha oznacza, że ten zespół awansował do półfinału Pucharu Polski i ma szansę występu w przyszłorocznym finale na Stadionie Narodowym. Wiślakom pozostała już tylko rywalizacja w ekstraklasie.
Wisła Kraków – Lech Poznań 2:4 (0:3)
Bramki: 0:1 Robak 21 z karnego, 0:2 Makuszewski 28, 0:3 Jevtić 38, 1:3 Brlek 51, 2:3 Małecki 66, 2:4 Majewski 82.
Wisła: Załuska – Jović, Żemło, Uryga, Mójta – Mączyński, Popović (61 Bartosz) – Boguski (81 Drzazga), Brlek, Małecki - Brożek (70 Zachara)
Lech: Burić – Kędziora, Bednarek, L. Nielsen, Kadar – Gajos (86 Dudka), Tetteh – Makuszewski, Majewski, Jevtić (68 Jóźwiak) – Robak (77 Kownacki)
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa)
Żółte kartki: Mączyński, Mójta, Popović, Żemło, Małecki - Tetteh, Kędziora
Czerwona kartka: Mójta (58, za drugą żółtą)
Widzów: 10507
Pierwszy mecz: 1:1. Awans Lecha do półfinału.