https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Były minister krytykuje wyrok ws. burmistrz Wadowic

Marta Paluch
Nie cichną kontrowersje wokół uniewinnienia burmistrz Wadowic Ewy Filipiak z zarzutu pomówienia m.in. byłego radnego Andrzeja Petka. Filipiak publicznie stwierdziła, że Petek malował na plakatach wyborczych swastyki. Ten się wypiera. Mimo to wadowicki sąd uznał, że pani burmistrz mogła się dzielić rewelacjami na temat radnego, gdyż wyczytała je w prasie. Andrzej Petek właśnie otrzymał pisemne uzasadnienie wyroku. Jest oburzony.

Nasz ekspert, prof. Zbigniew Ćwiąkalski, karnista i były minister sprawiedliwości, przyznaje mu rację. - To błędny wyrok. Sąd powinien się oprzeć na dokumentach - mówi Ćwiąkalski. Sprawa jest tym bardziej kontrowersyjna, że radny Petek i dwaj inni oskarżyciele w tej sprawie trzy razy wnioskowali o jej rozpatrywanie przez inny sąd. Argumentowali m.in., że obrońcą burmistrz jest Bartosz Almert, syn wiceprezes wadowickiego sądu, zatrudniony w Urzędzie Gminy. Mieli obawy o bezstronność sądu podczas procesu.

Przypomnijmy. Kilku radnych i byłych radnych SLD oskarżyło burmistrz o zniesławienie. Chodziło o przemówienie wygłoszone przez Filipiak w Kleczy 24 września 2011 r. Oskarżyła m.in. Andrzeja Petka o malowanie swastyk na plakacie jednego ze strażaków startujących w wyborach do Sejmu w 1997 r. - Został przez policję złapany i ukarany - stwierdziła. Petek poczuł się skrzywdzony taką interpretacją. - To kłamstwo i mam na to dowody - podkreślał. Przedstawił je w sądzie.

Wrzesień 1997. Andrzej Petek, wówczas radny SdPR, po zakrapianym spotkaniu z przyjaciółmi szedł do domu. - Kiedy wracałem, zobaczyłem jakiegoś mężczyznę, który smarował po plakatach wyborczych sprayem. Przegoniłem go i zabrałem spray. Chwilę po tym zatrzymała mnie policja - relacjonuje. Z policyjnego pisma z 1997 r., wynika, że mundurowi zatrzymali go za to, że był pijany. Potem kolegium ds. wykroczeń wlepiło mu mandat - 200 zł za niszczenie plakatów wyborczych. Kluczowe okazały się zeznania świadka.

Radny odwołał się od decyzji kolegium. - Chciałem, by sąd mnie uniewinnił, ale było po terminie - mówi. Sąd sprawę umorzył. Radny nie został więc ani ukarany, ani nie zapłacił grzywny.

Tymczasem, m.in. w "Gazecie Wyborczej" zaczęły pojawiać się informacje, że Petek niszczył plakaty malując swastyki. Radny zwrócił się do policji w Wadowicach, a potem także do Sądu Rejonowego w tym mieście, by wyjaśnić sprawę. - Bolała mnie ta plotka - żali się Petek.

W piśmie od komendanta (1997 r.) policjanci wyjaśniają, że żadnej informacji o swastykach nie było. A sąd (2011 r.) poinformował, że w aktach istnieje zapis o grzywnie za niszczenie plakatów oraz o umorzeniu tej sprawy. Też ani słowa o swastykach.

Te dwa dokumenty miał sąd, który teraz rozstrzygał sprawę zniesławienia Petka. Jednak dał większą wiarę słowom burmistrz Wadowic, choć Ewa Filipiak przyznała, że swoją wiedzę czerpała z artykułu w gazecie. Sędzia Agnieszka Szlósarczyk stwierdziła, że burmistrz "ma prawo do krytyki".

Prof. Ćwiąkalski przyznaje, że dziwi go takie rozstrzygnięcie. - Decydujące powinny być dokumenty, bo to dowód bezpośredni. Opinie osób to rzecz wtórna - podkreśla. Tym bardziej że w tym wypadku mamy do czynienia z wykluczającymi się zeznaniami radnego Petka i jedynego świadka zdarzenia.- Taka informacja wyrażona publicznie jest zniesławiająca, to niegodne, nie ma co do tego wątpliwości. Osoba, która tak się wyrażała, powinna zostać skazana - ocenia Ćwiąkalski. I dodaje: - Sędzia w sprawie Katarzyny W. powiedział, że nie wystarczy sądowi, że ma 99 proc. pewności, że była winna, on potrzebuje 100 proc. Tutaj jest sytuacja odwrotna - jeżeli był choć 1 proc. niepewności, czy faktycznie te swastyki były, sąd powinien skazać pomawiającego.
Radny Petek rozważa apelację od wyroku. - Jestem gotów bronić dobrego imienia - kwituje. Zapytaliśmy sąd w Wadowicach, dlaczego nie oparł się na dokumentach, tylko na zeznaniach. Od ośmiu dni nie dostaliśmy odpowiedzi.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

P
Pytasz jakim cudem?
Przecież to nie pracownik supermarketu, który szybko wyleci z pracy przy pierwszym poważnym błędzie. Cóż, wymagania od pracowników w togach są niższe w praktyce. Byleby zrobić aplikację a potem z górki, czy się stoi czy się leży immunitet, niezawisłość i posada do emerytury się należy.
K
KKK
Też słyszałem o tym, że sąd wadowicki w tym składzie potrafi wydać wyrok skazujący na zamówienie, nie wiem ile w tym prawdy, ale jakiś organ nadzorczy powinien dokonać lustracji wszystkich spraw rozpoznanych przez SSR Agnieszkę Szlósarczyk.

Należy wziąć pod uwagę też to, że tego sędziego do orzekania w tej sprawie wyznaczyła SSR H. Almert, matka obrońcy E. Filipiak !
N
NN
W Wadowickim Sądzie zdarzało się, że sędziowie rozszywali akta sądowe i dokładali strony z fałszywymi dokumentami, a adwokaci wyciągali dokumenty obciążające ich klientów. Ten sąd to kuriozum.
A
Ania1
Znowu ta pani? Jakim cudem ona jest jeszcze sędzią? To kpina z wymiaru sprawiedliwości...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska