Polityk PSL, zdaniem CBA, pięć lat temu nie dopełnił obowiązków w kontekście przyznania dotacji na 16 mln zł.
O takie pieniądze wystąpili rolnicy spod Środy Wlkp., którzy w 2011 roku zaczęli tworzyć grupę producencką zajmującą się uprawą cebuli. Grabowski był wówczas członkiem zarządu województwa i pozytywnie zaopiniował ich wniosek o założenie grupy producenckiej. Tamta decyzja otworzyła drogę do uzyskania olbrzymiej dotacji. Pieniądze pochodziły z UE i budżetu państwa.
Teraz, po pięciu latach, CBA zawiadamia prokuraturę. Twierdzi, że Grabowski nie dopełnił wtedy obowiązków i przyłożył rękę do powstania „sztucznie wykreowanej” grupy producentów cebuli. Sztucznie, bo w opinii CBA tylko dwa z pięciu gospodarstw miało warunki do utworzenia grupy.
W komunikacie CBA sprzed kilku dni padają mocne stwierdzenia. Że CBA ujawnia 16 mln zł strat agencji rolnej, w proceder jest zamieszanych siedmiu urzędników, a państwowe dofinansowanie „trafiło do prywatnej kasy biznesmenów”. Tymczasem grupa producencka Agro Faktor działa i jest zaskoczona twierdzeniami CBA. Rolnicy podkreślają, że w ciągu kilku lat mieli kilkanaście kontroli, które nie wykazały żadnych nieprawidłowości. W podobnym tonie wypowiada się Krzysztof Grabowski, obecnie wicemarszałek woj. wielkopolskiego.
- W kwietniu tego roku tę grupę producencką uznała także Agencja Rynku Rolnego, kierowana przez osoby nadzorowane przez obecną władzę - podkreśla Krzysztof Grabowski. - Doniesienie CBA do prokuratury odbieram jako działania na polityczne zlecenie i nagonka namnie - dodaje.
Przed Grabowskim kłopoty z CBA miał także jego koalicyjny kolega z Urzędu Marszałkowskiego. Chodzi o Leszka Wojta-siaka, ważnego działacza PO, którego oświadczenia majątkowego były trzykrotnie kwestionowane przez CBA. Za pierwszym razem Wojtasiak musiał podać się do dymisji, bo złamał wtedy ustawę antykorupcyjną. Ale gdy jedna z trzech spraw trafiła do sądu, zakończyła się warunkowym umorzeniem.
Kłopoty z CBA mają również politycy opozycji z innych części Polski. Funkcjonariusze od tygodni kontrolują rozmaite samorządy. Niedawno zakwestionowali np. działania prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka. Miał złamać ustawę antykorupcyjną, bo będąc prezydentem, równocześnie zasiadał w Radzie Nadzorczej PZU Życie. CBA złożyło wniosek o wygaszenie jego mandatu.
Politycy opozycji są przekonani, że PiS, rękoma CBA, prowadzi teraz polowanie na politycznych przeciwników. Celem miałoby być zdyskredytowanie opozycji w oczach opinii publicznej.
Zaprzeczają temu członkowie rządzącej partii. Poseł Tadeusz Dziuba, szef poznańskiego PiS, w piątek na naszych łamach przekonywał, że CBA powinni obawiać się jedynie ludzie nieuczciwi. Przekonywał również, że na czele CBA stoi niezależny i wiarygodny Mariusz Kamiński.
Stwierdził tak, mimo że od lat Kamiński jest czynnym politykiem PiS: był wiceprezesem tej partii, jej posłem, kierował jej warszawskimi strukturami.
Kamiński miał też sprawę karną o przekroczenie uprawnień jako szef CBA. Został nieprawomocnie skazany na 3 lata więzienia. W trakcie trwania procesu decyzję o ułaskawieniu Kamińskiego wydał inny polityk związany z PiS - prezydent Andrzej Duda. Ta decyzja była kontrowersyjna, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby polski prezydent ułaskawił kogokolwiek przed prawomocnym zakończeniem sprawy. W efekcie tego stanowiska proces Kamińskiego został umorzony przez sąd, a on w 2015 roku mógł ponownie objąć stanowisko szefa CBA.