Państwo Fugiel, razem z dziećmi, rodziną i przyjaciółmi wybierali się w październiku do Lille we Francji. Zarezerwowali miejsca wcześniej, by mieć pewność, że zdążą na uroczystość z okazji 50-lecia ślubu znajomych. Miało polecieć 17 osób. Żeby było taniej, wszyscy kupili bilety już na początku lipca.
Za swoje, państwo Fugiel zapłacili 1700 zł.
W połowie sierpnia dostali informację, że przewoźnik anulował loty. - Zadzwoniła do mnie osoba
z Centralwings i obiecała zwrot pieniędzy - przypomina sobie Grzegorz Fugiel. - Impreza jest
w konkretnym terminie i zależało mi, by na niej być. Ale o żadnym zastępczym połączeniu nie było nawet mowy.
Zostaliśmy na lodzie i bez gotówki - skarżą się pasażerowie Centralwings
Mężczyzna czekał cierpliwie. Ale ponieważ pieniądze na koncie się nie pojawiały, ponownie zadzwonił
do przewoźnika. I usłyszał, że ten ma miesiąc czasu na dokonanie zwrotu. - Ten termin też minął,
a pieniędzy dalej nie ma - denerwuje się pan Grzegorz. - Miesiąc przed wylotem zostaję na lodzie, bez gotówki. Tak się po prostu nie robi!
Pasażerowie musieli w pośpiechu szukać innego połączenia. Jedyna możliwość jaka im została, to lot
z Katowic do Brukseli, a tam wypożyczenie samochodu. Teraz jednak będą musieli zapłacić za bilety dużo drożej. Z powodu komplikacji większość osób zrezygnowała z wyjazdu.
Jak wyjaśnia Michał Marszałek, rzecznik praw konsumenta, jeśli firma nie wykonała świadczenia,
do którego się zobowiązała, to konsumentowi przysługuje prawo określenia terminu, w jakim chce odzyskać pieniądze. - Jeśli linie lotnicze informują, że mają na zwrot gotówki miesiąc, wprowadzają klienta w błąd - podkreśla Marszałek. - A to naruszenie przepisów.
Po naszej interwencji firma skontaktowała się z pasażerami i obiecała zwrot pieniędzy. - Dane
do przelewu były błędnie wpisane i stąd opóźnienie - przekonuje Kamil Wnuk, rzecznik Centralwings.
- Ze względu na ilość odwołanych lotów trochę to wszystko trwa. Zwrócimy pieniądze jeszcze w tym tygodniu- deklaruje.
