Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cerkwie nie runęły dzięki uporowi księdza

Halina Gajda
Halina Gajda
Ks. Władysław Kaniuk odebrał prestiżową nagrodę im. Mariana Korneckiego za działania na rzecz ratowania zabytków. Deklaruje, że na laurach nie spocznie, bo pracy ciągle jest od groma.

- Teraz to już nic nie będę robił - mówi z lekkim rozmarzeniem ks. Władysław Kaniuk, proboszcz parafii prawosławnej pw. Opieki Matki Bożej w Hańczowej. - Przez pięć minut - zaznacza zaraz z uśmiechem.

Kilka dni temu odebrał nagrodę im. Korneckiego za swoje osiągnięcia w dziedzinie ochrony zabytków. Kapituła doceniła przede wszystkim to, że duchowny przez dwadzieścia lat zarządzał i opiekował się pięcioma świątyniami: w Hańczowej, Wysowej-Zdroju, Blechanarce, św. Górze Jawor i Kwiatoniu. - Ktoś kiedyś mi powiedział, że w drewnianym zabytku ciągle będzie coś do zrobienia, poprawienia - mówi. - Nie mijał się z prawdą - dodaje.

[b]Proboszcz, znawca papierów i przepisów
Ks. Władysław parafię w Hańczowej objął w 1989 roku, dokładnie 28 sierpnia w święto Zaśnięcia NMP. Przyjechał z niedalekiej Florynki. O nagrodzie mówi skromnie. - Jestem tylko proboszczem, to parafianie biorą na siebie ciężar prac. Przecież do każdej dotacji potrzebny jest wkład własny. Mniejszy czy większy, ale zawsze. I to niestety spada w dużej mierze na nich - mówi. - Jestem od papierkowej roboty - podkreśla.

Owe posiadówki nad dokumentami, niby niewiele znaczące w opinii księdza, mają konkretne efekty - roboty za, powiedzmy wprost, setki tysięcy złotych. W cerkwi wyremontowany został dach, zabytkowy ikonostas, przywrócony pierwotny wygląd polichromii nawy głównej i przedsionka autorstwa braci Bogdańskich, odrestaurowany strop w głównej nawie ze sceną Przemienienia Pańskiego i sceną Matki Bożej Wspomożenia Grzesznych.

Do listy trzeba jeszcze dopisać wymianę gontowego poszycia ścian, montaż rynien. O drobnostkach typu odwodnione fundamenty, piorunochron nie wspominając.

Wiatr wyłamał kopułę, z odsieczą przyszli górale
Cerkiew nie zawsze miała dobrą passę. W latach 50-tych, gdy po Akcji Wisła, do Hańczowej powróciło sześć rodzin, zastało świątynię niemal zdewastowaną. Środkowa kopuła spadła wyłamana przez wiatr. Przez kilka miesięcy przez dziurę w dachu do środka padało i sypało śniegiem. Ścienne malowidła zaczęły ginąć w oczach. Dopiero wspomniani wierni pospieszyli z ratunkiem. Załatali, jak umieli. Potem z pomocą przyszła Metropolia Prawosławna z Warszawy.

- Tylko fachowców skłonnych do podjęcia wyzwania odbudowy kopuły nie można było znaleźć - przypomina proboszcz ze wspomnień swoich wiernych. - W końcu jeden z parafian śp. Emilian Pyrcz, podsłuchał w autobusie rozmowę dwóch górali, którzy omawiali roboty w szymbarskim kasztelu. Zaczepił ich, opowiedział o kłopocie. Ci obiecali przyjechać i sprawdzić, co można zrobić. Tak się zaczęło - dodaje.

Cerkiewne lekcje to tutaj wcale nie rzadkość
Maria Świder, przewodniczka beskidzka, turystów do cerkwi w Hańczowej przyprowadza od trzynastu lat. - Zmiany widać jak na dłoni, bowiem na początku serce ściskało, gdy widziało się te zacieki na ścianach, zniszczony gont na poszyciu - wspomina. - Teraz to jedna z najpiękniejszych cerkwi w okolicy - podkreśla.

Widzą to też turyści. - Są pośród nich koneserzy, którzy znają się na architekturze, na odnawianiu zabytków, którzy również wracają w Beskidy. Opowiadają mi potem, jak wielkie wrażenie wywołują u nich te zmiany - dodaje.

Michał Korbelak, dyrektor podstawówki w Hańczowej w rozmowie z nami wychwala ks. Władysław, przede wszystkim za to, że młodzież uczy nie tylko kanonów wiary, ale i cerkiewnej symboliki. - Część lekcji religii odbywa się u nas właśnie w cerkwi - dodaje.

Leszek Zegzda, członek zarządu województwa małopolskiego i kapituły im. Mariana Korneckiego komentuje: - Architektura drewniana to jeden z największych skarbów Małopolski. Doceniają ją nie tylko turyści, ale i najwięksi znawcy. Dlatego naszym obowiązkiem jest dbanie o zachowanie tego niesamowitego dziedzictwa i promocja ludzi, którzy - tak jak my - poświęcają drewnianym zabytkom swoją energię i pasję - podkreśla.

Archeologiczne marzenia proboszcza
Nagroda im. Korneckiego to poza prestiżem, 15 tysięcy złotych. - Internauci rozpisują się, co sobie za to kupię - śmieje się ks. Władysław. - Szczerze mówiąc, sam jeszcze nie wiem - uśmiecha się.

Dodaje jednak tajemniczo: zainwestuję w dokończenie pewnych zobowiązań osobistych dotyczących edukacji. Co zaś do prac, to zapewnia, że na laurach nie spocznie. - W Hańczowej do zrobienia jest podłoga w części ołtarzowej, bo ma ze dwieście lat i drobny lifting jest wskazany. Przydałoby się też odnowić ołtarz główny, ołtarze boczne, sufit prezbiterium - wylicza. - Chcielibyśmy, aby na cerkiewce w Kwiatoniu pojawiły się trzy kopuły - dodaje.

Tak naprawdę jednak, to marzeniem proboszcza jest dostać się pod podłogę w nawie głównej. Nie, żeby był tam zakopany jakiś skarb. Nic takiego. - Tam jest, tak przynajmniej twierdzą historycy i konserwatorzy zabytków, zarys fundamentów pierwszej cerkwi. Po prawdzie byłby to rarytas - rozmarza się. - To zostawimy sobie na deser, jak już wszystko zrobimy - dodaje.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska