Dusza marznie tak samo jak ciało. Powiedziałabym nawet, że jeszcze częściej. Niejednokrotnie siedzi skulona, zmarznięta, przemoczona. Kapie jej z nosa, kicha i prycha. Najlepsze są środki zaradcze, które uchronią ją przed chorobą, gdzie pomóc już mogą tylko specjaliści. Kiedy tylko możesz chroń duszę przed zmarznięciem, otulaj ciepłymi myślami, dobrym słowem, uśmiechem, przyjemnością.
Traktuj ją czule, z wyrozumiałością wsłuchuj się w jej szepty, westchnienia. Rozmawiaj, pytaj. Czasem pomilcz. Nie zaniedbuj jej potrzeb. Poświęcaj sporo czasu. Wspieraj, doradzaj, nade wszystko - obserwuj. Nie zagłuszaj, byś przypadkiem nie przeoczył pierwszych symptomów złego samopoczucia.
Kiedy będzie miała gorszy dzień, obniżony nastrój, odłóż zajęcia, posiedź z nią dłużej. Zauważ, gdy zacznie się izolować, a jedyną bezpieczną dla niej przystanią stanie się samotny pokój i panująca w nim cisza. Czasem niewiele trzeba, by przegonić czarne chmury. Nawet kiedy już pojawią się pierwsze oznaki choroby, nie traktuj tego, jak tematu tabu, w otulinie ciepłych myśli rychło dojdzie do siebie.
Dzień powoli kurczy się do swoich najmniejszych rozmiarów. Coraz trudniej przebić się słońcu przez poranną mgłę i smog. Wróć dziś wcześniej do domu. Usiądź ze swoją duszą. Zobacz, czy nie jest ostatnio jakaś przybita i osowiała. Może mniej obecna? Poczęstuj gorącą czekoladą, to zawsze pomaga. Twoja uwaga i zainteresowanie zaczną działać jak antybiotyk, a pusta przestrzeń zwolna wypełni się pokojem.
Otulajmy siebie wzajemnie ciepłem. Nadchodzi zima.
