Najbliższy bankomat jest kilka kilometrów od szpitala, w centrum miasta.
Marta Zając z Trzebini sterczy pod gabinetem lekarskim w chrzanowskim szpitalu od szóstej rano. Jest trzynasta.
- Przyjechałam na czczo, by zrobić kompleksowe badania. Nie wiem, jak wytrzymam jeszcze godzinę w kolejce do lekarza. Burczy mi w brzuchu - żali się młoda kobieta. Liczyła, że po oddaniu krwi kupi sobie w szpitalnym sklepiku drożdżówkę lub obwarzanka. Niestety, nie zabrała ze sobą gotówki. Była przekonana, że pieniądze wybierze po prostu z bankomatu. - Okazało się, że nikt nie respektuje tu nawet karty płatniczej - załamuje ręce pacjentka.
Pan Antoni z Chrzanowa także musiał wytrzymać wiele godzin bez jedzenia. - Gdybym miał samochód, pewnie zająłbym kolejkę i podjechał do bankomatu w mieście - twierdzi. Jak większość odwiedzających szpital schorowanych emerytów, nie ma jednak sił na kilkukilometrową wędrówkę do centrum po pieniądze. Gotówki zapomniał.
Za pośrednictwem "Gazety Krakowskiej" pacjenci i lekarze chrzanowskiej lecznicy proszą o bankomat, który ułatwiłby im życie.
Ewa Potocka, dyrektor chrzanowskiego szpitala przyznaje, że na brak bankomatu narzekają nie tylko pacjenci, ale i personel.
- Pracuje tutaj kilkaset osób. Każdy chciałby mieć bezpośredni dostęp do swoich pieniędzy - przekonuje dyrektor potocka. Dodaje, że kilkakrotnie składała zapytanie w tej sprawie do pięciu różnych banków.
- Obiecywali, że przeanalizują moją propozycję, jednak nie złożyli żadnej konkretnej oferty - twierdzi szefowa chrzanowskiej lecznicy.
Kilka lat temu na terenie lecznicy funkcjonowała ajencja PKO. Została zlikwidowana. - Podobno przynosiła za małe zyski - twierdzi Ewa Potocka.
Gdyby tylko jakiś bank zdecydował się uruchomić w szpitalu bankomat, byłaby zadowolona.
Na to liczą także pacjentki z oddziału położniczego.
- Niebezpiecznie jest mieć przy sobie gotówkę. Małą kartę łatwiej schować przed potencjalnym złodziejem - twierdzi pani Anna, jedna z młodych mam.