Ma poparzoną rękę i twarz, a najbardziej prawą nogę. - Boli. Bez środków przeciwbólowych bym nie wytrzymała - pokazuje rany 70-letnia Sabina Wójcik z Chrzanowa. W piątek rano cudem przeżyła wybuch gazu w swym domu przy ul. Sosnowej. Od tego czasu leży w chrzanowskim szpitalu na oddziale chirurgii ogólnej.
- Nie wiem dokładnie, co się stało. Wcześniej gotowałam wodę na herbatę, ale na pewno zakręciłam dokładnie kurek - zarzeka się pani Sabina.
Korzystała z piecyka podpiętego do butli gazowej. - Takiego z płytką na garnki. Stał na szafce - precyzuje. Ma też stary piec kaflowy, którego często używała.
Ze świeżo zaparzoną herbatą poszła do sąsiedniego pokoju, by oglądnąć ulubiony serial.
- Może 20 minut zdążyłam popatrzeć w telewizor, gdy nagle ogłuszył mnie przeraźliwy huk - relacjonuje. Dodaje, że to nie był jeszcze wybuch, a potworny syk. Pobiegła szybko do drzwi, gdzie są bezpieczniki. Chciała prąd wyłączyć. Wtedy huknęło mocniej i pojawił się ogień.
- To był dar od losu, że wyszłaś z tego pokoju, bo dzięki temu żyjesz - wtrąca kuzynka pani Sabiny, która odwiedziła ją wczoraj w szpitalu. Oglądała dom po wybuchu. Opowiada, że jednej ściany nie ma. Jest tylko gigantyczna dziura. - Siła wybuchu była tak duża, że nie tylko zawaliło ścianę, ale też wyrzuciło na zewnątrz prawie całe wyposażenie z pokoju. Kanapa była zawalona cegłami - relacjonuje.
Policja odgrodziła dom i nie pozwala wejść na podwórko, bo inne ściany też mogą runąć.
Pani Sabina w jednej chwili straciła cały dorobek życia. Choć w sąsiedztwie mieszkają jej dzieci, nie chce być dla nich ciężarem.
- Na pewno przygarną mnie na jakiś czas, ale przecież nie będę z nimi mieszkać do końca życia - zamyśla się 70-latka. Na odbudowanie domu jej nie stać. - Mam skromną emeryturę, wystarcza tylko na przeżycie - dodaje.
Losem pani Sabiny martwi się nie tylko rodzina, ale także sąsiedzi. Zdzisław Bigaj nie może doczekać się, aż wróci cała i zdrowa.
- Serce mnie zakuło, gdy dowiedziałem się o wybuchu. To najsympatyczniejsza mieszkanka ulicy Sosnowej - wyznaje pan Zdzisław. Życzy pani Sabinie szybkiego powrotu ze szpitala. Jej kuzynki liczą, że uda się odbudować poważnie uszkodzony dom.
- Będziemy apelować o pomoc w kościołach, przedszkolu. Opieka społeczna też powinna się dołożyć - zaznaczają kobiety.
Rafał Nitecki, dyrektor chrzanowskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, zrobił wstępne rozpoznanie sytuacji pani Sabiny.
- Na szczęście rodzina weźmie ją do siebie - zaznacza. W takiej sytuacji ośrodek nie musi martwić się o znalezienie lokum dla kobiety. - Jedyne co możemy zaoferować, to zasiłek specjalny w ramach zdarzenia losowego. Wystarczy na najważniejsze potrzeby: środki higieniczne, jedzenie, odzież - wylicza dyrektor Nitecki.
Po wybuchu pierwsi na miejsce dotarli strażacy. Udzielili poszkodowanej pomocy do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego, które przetransportowało panią Sabinę do szpitala. W chwili eksplozji w budynku nie było innych osób. 70-latka mieszkała sama.
Dziś ma być znana ekspertyza, która wyjaśni przyczyny wybuchu. Na miejsce przyjedzie inspektor nadzoru budowlanego. Wiadomo, że budynek nie nadaje się do zamieszkania. Trzeba będzie go zrównać z ziemią i postawiać na nowo. Naruszona jest konstrukcja.
Pani Sabina jeszcze kilka dni pozostanie w szpitalu.
- Kiedy zamykam oczy, widzę płomienie, a w uszach trąbi przeraźliwy huk. Chyba już nigdy nie zbliżę sie do butli z gazem - wyznaje przez łzy starsza kobieta.
Z jednej strony nie może się doczekać aż wyjdzie ze szpitala, a z drugiej wolałaby tam zostać.
- Gdy ktoś mnie pyta kiedy wracam do domu, zdaję sobie sprawę, że już go nie mam... - dodaje smutno.