https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chrzanów: wysypisko śmieci rośnie między galerią handlową, a dworcem

Natalia Gąsior
Natalia Gąsior
Butelki po alkoholu, kartony, wiadra, plastik, worki ze śmieciami z pobliskich bloków - to wszystko leży na trawniku między galerią handlową, a dworcem PKS w Chrzanowie.

Teren należy do prywatnej firmy, więc miasto nie interweniuje. Tymczasem codziennie obok wysypiska śmieci chodzą ludzie do pracy, do szkoły i po zakupy. Potykają się o śmierdzące odpady i roztrzaskane butelki. Ostre przedmioty są dużym zagrożeniem dla dzieci, które chodzą tą drogą do pobliskiego Zespołu Szkół nr 2.

Wieczorami niebezpiecznie jest wracać z dworca, bo bezdomni urządzają tam libacje. Często na oczach innych osób załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Najtłoczniej jest w czwartki, kiedy dodatkowo przy wysypisku rozkłada się targ.

Pozostają po nim góry pustych kartonów. - To jest miejsce publiczne, a jest brudno i cuchnie. Śmieci leżą tu od dawna i wciąż ich przybywa, nikt w tej sprawie nie interweniuje - skarży się pani Eligia (na zdjęciu), mieszkanka osiedla Niepodległości, przy którym są odpady.

Sprawą zajęła się "Gazeta Krakowska". Działka należy do prywatnego właściciela, który na podstawie uchwały urzędu miasta ma obowiązek sprzątać swój teren. Zarządca tej działki powinien mieć podpisaną umowę z firmą sprzątającą lub samemu usuwać nieczystości. Nasi reporterzy o dzikim wysypisku powiadomili również policję.

- Na pewno tą sprawą zajmie się dzielnicowy i zainterweniuje do właściciela - mówi Robert Matyasik, rzecznik prasowy policji w Chrzanowie. - Policja może nałożyć na osobę nie spełniającą swoich obowiązków porządkowych mandat w wysokości do 500 zł - ostrzega.

Jeśli mimo kary, właściciel terenu nie doprowadzi go do porządku, sprawa trafi do sądu. Wówczas kary są zdecydowanie wyższe. Gdy sąd uzna, że właściciel działki złamał prawo dotyczące porządku w mieście, może nałożyć na niego grzywnę, której kwota sięga nawet 5 tysięcy złotych.

Wtedy to zarządca terenu, czyli służby miejskie, posprzątają plac na koszt właściciela działki. - Przydałaby się mu taka nauczka, przecież gdy robi się ciepło to aż dusi od tego fetoru - mówi pani Anna, która na pobliskim targowisku robi zakupy.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska