- Właściciele zabytkowego parowozu na pewno wzięli go do siebie, bo widzą, że Fablok już nie ma szans na wskrzeszenie. Nie chcą, by ich parowóz niszczał pod upadłą fabryką - dzieli się domysłami Józef Głuch z Chrzanowa, były Fablokowiec.
Reporterom "Gazety Krakowskiej" udało się nieoficjalnie ustalić, że pan Józef ma trochę racji. Muzeum pod koniec maja wywiozło pojazd i przekazało Towarzystwu Miłośników Koszalińskiej Wąskotorówki. Ci obiecali maszynie zafundować generalną konserwację. Lokomotywa nie wróci już do Chrzanowa.
Syndyk Lesław Kolczyński nie skomentował sprawy. Mimo kilku prób nie udało nam się z nim skontaktować telefonicznie. Chrzanowianie nadal martwią się o przyszłość zakładu i brak informacji w sprawie jego przejęcia przez ewentualnego inwestora.
- Syndyk nie puszcza pary z ust i nie chce dzielić się postępem rozmów w sprawie dzierżawy firmy. Może ich ogóle nie prowadzi? - komentuje pan Józef. Choć rozstał się z zakładem wiele lat temu, jego młodsi koledzy wciąż czekają na zaległe pensje wraz z odsetkami po upadku fabryki.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
